Początek na wzór moskiewski
W sylwestrową noc z 1943 na 1944 rok z inicjatywy Polskiej Partii Robotniczej i samego Józefa W. Stalina utworzono Krajową Radę Narodową, na czele której postawiono Bolesława Bieruta, z zawodu – zecera. W lipcu 1944 r. KRN powołała Polski Komitet Wyzwolenia Narodowego, czyli rząd tymczasowy. W grudniu tegoż roku skontaktował się z nim prof. Jan Piotrowski (1885-1962), przedstawiając projekt organizacji geodezji w powojennej Polsce. W styczniu 1945 r. po uzyskaniu aprobaty PKWN Piotrowski zaczął przygotowywać niezbędne akty prawne.
Jan Piotrowski
Wzorcem dla powstałego już trzy miesiące później urzędu stał się moskiewski Wyższy Urząd Geodezyjny utworzony dekretem Rady Komisarzy Ludowych podpisanym przez samego Włodzimierza I. Lenina (z marca 1919 r.). Jednym z założycieli tego urzędu był Edward Warchałowski (1885-1953) – pierwszy powojenny rektor Politechniki Warszawskiej i drugi z kolei prezes GUPK.
Przepisy regulujące funkcjonowanie branży przez następnych kilkadziesiąt lat ukazały się 30 marca 1945 r. w formie dekretu KRN o pomiarach kraju i organizacji miernictwa. Dekret ustanawiał Główny Urząd Pomiarów Kraju jako jednostkę odpowiedzialną za sprawy geodezji w Polsce.
Dekret o pomiarach kraju i organizacji miernictwa
Celami podstawowymi były: wykonanie mapy gospodarczej kraju, prowadzenie katastru i ksiąg hipotecznych i opracowywanie map tematycznych. GUPK stał się jedyną instytucją odpowiedzialną za prowadzenie pomiarów podstawowych i szczegółowych, wydawanie przepisów technicznych, prowadzenie archiwów geodezyjnych, nadzór i koordynację z innymi urzędami w sprawach geodezji i kartografii. Prawie wszystkie zagadnienia związane z funkcjonowaniem branży zostały tym samym scentralizowane i z nielicznymi wyjątkami znalazły się w kompetencjach jednej instytucji. Jednocześnie utworzono Geodezyjny Instytut Naukowo-Badawczy i zorganizowano oddziały GUPK w urzędach miejskich w Łodzi i Warszawie oraz referaty w urzędach powiatowych.
GUPK przejął większość funkcji przypisanych przed wojną do różnych resortów (m.in. Ministerstwa Komunikacji – pomiary podstawowe, Ministerstwa Skarbu – kataster) oraz nadzór nad mierniczymi przysięgłymi. Tylko niektóre resorty, m.in. rolnictwa i reform rolnych, komunikacji oraz przemysłu, mogły wykonywać zadania geodezyjne związane bezpośrednio z ich potrzebami (pierwsze z nich musiało np. utworzyć dla realizacji reformy rolnej w latach 1944-47 liczną służbę pomiarową na poziomie powiatów ziemskich).
Reforma rolna
Jak się wtedy oceniało, do realizacji najpilniejszych zadań pomiarowych potrzeba było 5-8 tys. wykwalifikowanych pracowników. Dlatego jednym z pierwszych posunięć władz było otwarcie w latach 1948-49 aż 9 szkół kształcących w zawodzie mierniczego (3-letnie licea i 2-letnie gimnazja).
Osobnym regulacjom podlegała współpraca z Ministerstwem Obrony Narodowej, które w tym samym roku reaktywowało (w strukturach Ludowego Wojska Polskiego) Wojskowy Instytut Geograficzny, czyli własną służbę topograficzną z generałem Teodorem Naumienko na czele.
Zniszczona osnowa
Jedną z głównych bolączek geodezji w 1945 r. były zniszczone i niekompletne archiwa geodezyjne oraz brak sprzętu pomiarowego. Teodolity i niwelatory rozszabrowano lub zniszczono. Wiele materiałów i map wywieziono w głąb Niemiec. Po kilku latach starań zdołano odzyskać tylko około 20 ton tej dokumentacji. Ocalałe i odzyskane materiały przejęły archiwa geodezyjne zorganizowane przez Główny Urząd Pomiarów Kraju. Już od 1947 r., czyli w czasie akcji ich porządkowania, zaczął funkcjonować przepis o obowiązku rejestrowania pomiarów i oddawania ich wyników do tych archiwów (przepis w dużej mierze aktualny do dzisiaj). Wraz z odbudową kraju ruszyły pierwsze prace geodezyjne. Były one związane przede wszystkim z delimitacją granic kraju, przygotowaniem dokumentacji geodezyjnej dla akcji osiedleńczej na Ziemiach Zachodnich i Północnych, pomiarami na potrzeby reformy rolnej, katastrem i odbudową gospodarki.
Pomiary granic Polski
Zaczęto od zniszczonej osnowy geodezyjnej. Stara sieć triangulacyjna pokrywała tylko około 50% obszaru Polski w nowych granicach. Sieć wysokościowa I rzędu istniała głównie w centralnych rejonach kraju, nie było sieci II rzędu, zachowały się natomiast lokalne ciągi niwelacyjne na terenie miast. Na szczęście przetrwało około 90% punktów triangulacyjnych i prawie cała dokumentacja pomiarowa. Niezwłocznie opracowano więc w GUPK koncepcję budowy jednorodnej sieci; przyjęto przedwojenne rozwiązanie z elipsoidą Bessela jako elipsoidą odniesienia, punktem przyłożenia w Borowej Górze oraz odwzorowanie konforemne Gaussa-Krügera (pasy 3-stopniowe). Przystąpiono do pierwszych pomiarów.
Państwowe zamiast prywatnych
Pierwszą poważną reorganizację administracja geodezyjna przeszła już w 1947 r., gdy GUPK znalazł się w kompetencjach Ministerstwa Odbudowy. Ranga urzędu nieco zmalała, ale w dalszym ciągu pełnił on przypisane mu funkcje wykonawcze oraz administracyjne i kontrolne. Na dłuższą metę nie dało się jednak pogodzić tak odmiennych zadań. W 1949 r. utworzono zatem w Warszawie pierwsze w Polsce państwowe przedsiębiorstwo zajmujące się pomiarami (Państwowe Przedsiębiorstwo Miernicze), które miało zastąpić prywatne biura mierniczych przysięgłych. W ciągu trzech pierwszych lat po wojnie liczba tych biur szybko wzrosła do ponad 500, oprócz nich działało także kilkanaście spółdzielni geodezyjnych. Jednak dyskryminacyjna polityka podatkowa państwa doprowadziła w 1950 r. do prawie całkowitej ich likwidacji. Istnienie sektora prywatnego było bowiem sprzeczne z obowiązującą już pod koniec lat 40. linią upaństwowienia gospodarki. Ostatnie biura mierniczych przysięgłych zamknięto w 1953 r.
Pieczęć mierniczego przysięgłego Kazimierza Sawickiego
Na ich miejscu pojawiły się, wyrastające jak grzyby po deszczu przedsiębiorstwa państwowe. Po PPM w stolicy powstały kolejne zakłady wyodrębnione ze struktur produkcyjnych Głównego Urzędu: Państwowe Przedsiębiorstwo Geodezyjne i Państwowe Przedsiębiorstwo Fotogrametrii i Kartografii z oddziałami w Krakowie (dla obsługi budowy Nowej Huty), Poznaniu i Rzeszowie. W tym samym roku powołano do życia pierwsze miejskie przedsiębiorstwo, którego organem założycielskim była Rada Narodowa m.st. Warszawy – Miejskie Przedsiębiorstwo Geodezyjne (od 1951 r. Warszawskie Przedsiębiorstwo Geodezyjne). W 1951 r. po reorganizacji PPM utworzono z kolei Warszawskie Okręgowe Przedsiębiorstwa Miernicze z oddziałami w Katowicach, Krakowie, Łodzi, Poznaniu i Warszawie. W miejsce PPFiK powołano natomiast Państwowe Przedsiębiorstwo Fotogrametrii oraz utworzono Państwowe Przedsiębiorstwo Wydawnictw Kartograficznych, które przejęło (rozparcelowaną przez GUPK) przedwojenną spółkę akcyjną „Książnica Atlas”, zajmującą się produkcją map i podręczników. Podobnie postąpiono ze znaną przedwojenną wytwórnią sprzętu geodezyjnego i kreślarskiego „Z. Matyszkiewicz”. W latach 1954-56 powstawały z kolei przedsiębiorstwa zgrupowane w resorcie gospodarki komunalnej, zajmującym się m.in. geodezją miejską. Przy tej okazji można było bliżej poznać geografię naszego kraju, zaczęto bowiem od stworzenia dwóch przedsiębiorstw zlokalizowanych w Warszawie i Łodzi nazwanych odpowiednio „Wschód” i „Zachód”. Gdy już w następnym roku przystąpiono do ich reorganizacji i rozbudowy, „Zachód” znalazł się w Poznaniu, w Łodzi powstało „Centrum”, a w Katowicach – „Południe”. Nie wiadomo tylko, gdzie podział się „Wschód”. W końcu grudnia 1952 r. powołano do życia Państwowe Przedsiębiorstwo Geologiczno-Fizjograficzne i Geodezyjne „Geoprojekt” z siedzibą w Warszawie, które odpowiedzialne było za prace geologiczno-inżynierskie, fizjograficzne i geodezyjne na etapie projektowania i prowadzenia inwestycji. Wkrótce utworzono jego oddziały w innych miastach (m.in.: Wrocław – 1952, Katowice – 1956, Szczecin – 1957, Olsztyn – 1959). Firmy państwowe objęły tym samym swym zakresem wszystkie obszary geodezyjnej działalności.
Z prywatną inicjatywą uporano się w ciągu zaledwie kilku lat. Swoje zawodowe marzenia realizować można było tylko w państwowych firmach.
Reforma goni reformę
Gdy tworzono Główny Urząd Pomiaru Kraju (1945) znalazł się on na najwyższej administracyjnej półce, bezpośrednio podlegał prezesowi Rady Ministrów (B. Bierutowi). Po dwóch latach rząd zdecydował jednak, by geodezją i mapami zajęło się Ministerstwo Odbudowy (kierowane przez gen. M. Spychalskiego). W 1949 r. po reorganizacji i zmianie nazwy resortu GUPK znalazł się w Ministerstwie Budownictwa, by przy najbliższej okazji (1950) „czmychnąć” z powrotem pod skrzydła prezesa Rady Ministrów (tym razem Józefa Cyrankiewicza). Do tej pory GUPK był „na fali”, powiększając swe wpływy i zakres władzy. W 1952 r. przejął nawet od Centralnego Urzędu Szkolenia Zawodowego wszystkie 11 techników geodezyjnych w Polsce. Ale co za dużo, to niezdrowo. W tym samym roku wydano bowiem dekret (anulujący ten z 1945 r. o pomiarach kraju), w którym zapisano, że sprawami katastru i pomiarów do celów rolnych zajmować się będzie teraz Ministerstwo Rolnictwa, a geodezja dużych miast (najpierw Łodzi i Warszawy, a wkrótce i innych) znajdzie się w rękach Ministerstwa Gospodarki Komunalnej. Przy okazji zmieniono też nazwę urzędu na Centralny Urząd Pomiarów Kraju. Dla lepszego nadzorowania oddanego innym geodezyjnego poletka pozwolono urzędowi na stworzenie 17 delegatur wojewódzkich, ale zabrano mu z kolei rzecz niezwykle cenną – archiwa geodezyjne.
Gospodarka tzw. terenowa na dobre zaczęła organizować się w 1953 r., tworząc własne struktury w centrali i województwach oraz powołując resortowe firmy (Wojewódzkie Przedsiębiorstwa Geodezyjne Gospodarki Komunalnej i Mieszkaniowej), odpowiedzialne za pomiary prowadzone na terenach miejskich. Jak zwykle w takich przypadkach zmiany motywowane były koniecznością „usprawnienia pracy administracji i potrzebami gospodarki”.
W ramach tego ciągłego usprawniania w 1956 r. ukazały się aż dwa dekrety na temat organizacji geodezji w Polsce, w rezultacie CUPK znalazł się w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych, w jakie w grudniu 1954 zamieniło się Ministerstwo Bezpieczeństwa Publicznego. Mimo politycznej odwilży na górze, dekrety niewiele zmieniły w funkcjonowaniu branży. Orędownikom centralizacji nie udało się odebrać Ministerstwu Rolnictwa i Ministerstwu Gospodarki Komunalnej uprawnień nadanych im w 1952 r. Przy okazji, czy może z przyzwyczajenia, zmieniono nazwę urzędu, tym razem na Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Dziwnym zrządzeniem losu, mimo wielu kolejnych reorganizacji administracji centralnej, ta nazwa zachowała się do dzisiaj.
W 1957 r. wyodrębniła się za to kolejna administracja geodezyjna (po wojskowej, rolnej, komunikacyjnej czy komunalnej), tym razem w Ministerstwie Leśnictwa i Przemysłu Drzewnego, gdzie powstało Biuro Urządzania Lasu i Geodezji Leśnej. Geodeci „urządzali” prawie wszystko.
Lata 1957-70 jawią się jako wyjątkowo spokojne, a siermiężne gomułkowskie czasy jako okres racjonalizmu w pracy administracji. Dopiero w 1972 r. w związku z gruntowną przebudową centralnej administracji GUGiK znalazł się w nowym resorcie – Ministerstwie Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska, a po dwóch latach w tym samym, ale „lekko” zreformowanym urzędzie, czyli Ministerstwie Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska. Kiedy Ochrona Środowiska usamodzielniła się w 1983 r., geodezja znalazła się pod opieką Ministerstwa Administracji i Gospodarki Przestrzennej. W 1986 r. po kolejnej reformie na „górze” była już w Ministerstwie Budownictwa, Gospodarki Przestrzennej i Komunalnej. W końcu, w październiku 1987 r., Główny Urząd Geodezji i Kartografii postawiono w stan likwidacji, a jego kompetencje przejęło Ministerstwo Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa. Można by złośliwie skomentować ten fakt „usprawnieniem pracy administracji i zaspokojeniem potrzeb gospodarki”. Ale są i tacy, którzy mówią, że stało się to w wyniku wewnętrznych tarć na górze, które czasami skutkują tym, że likwiduje się całą instytucję, bo nie ma sposobu, by pozbyć się jej dobrze umocowanego szefa. Jeszcze inni twierdzą, że gdy urzędnicy GUGiK dowiedzieli się, że mają znaleźć się pod „opieką” kolejnego ministra, sami zaproponowali zlikwidowanie urzędu. Tak czy owak, na 10 lat był spokój, a geodezją zawiadywało Ministerstwo Gospodarki Przestrzennej i Budownictwa.
W 1997 r. zaczęło się od początku. Najpierw reaktywowany GUGiK wylądował pod rządami policyjnych generałów w Ministerstwie Spraw Wewnętrznych i Administracji, by po trzech latach znaleźć się już w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego i Budownictwa, a niebawem w nowo utworzonym Ministerstwie Infrastruktury. W końcu w 2003 r. w Sejmie padł wniosek o ponowną likwidację urzędu. Ustawa, na podstawie której zamierzano to przeprowadzić, okazała się jednak niezgodna z Konstytucją, w związku z czym GUGiK przetrwał.
W innych europejskich krajach geodezja (jako służba państwowa) funkcjonuje w strukturach ministerstw (rolnictwa, spraw wewnętrznych, obrony, administracji, gospodarki i pracy), a także jako wydzielona instytucja. Jednak zmiany w zakresie kompetencji i podporządkowania poszczególnych urzędów wprowadza się tam raz na kilkadziesiąt lat. Zupełnie odwrotnie niż u nas.
Nowe zadania, nowe układy
Nowo powstałe socjalistyczne przedsiębiorstwa przystąpiły z marszu do prac związanych z odbudową kraju. Sztandarowymi obiektami w pierwszym powojennym okresie były huty. Jedną wraz z miastem (Nowa Huta) postawiono obok historycznej stolicy Polski – Krakowa, drugą w granicach miasta stołecznego Warszawy.
Huta im. Lenina
Zdarzały się jednak sensowne inwestycje (prawie 1,5 tysiąca), jak chociażby elektrownie (Jaworzno, Pątnów), zapory wodne (Goczałkowice), kopalnie (Tarnobrzeg). Postępowała odbudowa zniszczonej Warszawy. Wielkim zadaniem pierwszych powojennych lat była reforma rolna. Utworzono wtedy ponad 800 tys. nowych gospodarstw, a wśród chłopów rozdzielono prawie 7 mln ha gruntów.
W zniszczonym kraju pierwszoplanowym zadaniem służby geodezyjnej było odbudowanie osnowy. Prace nad państwową siecią triangulacją zaplanowano z rozmachem. Trwały nieprzerwanie do 1965 r., dając w efekcie jednorodną, wysoko dokładną sieć na terenie całej Polski (6 tys. pkt) i wieloletnie zajęcie dla całych rzesz geodetów z GUPK, służby topograficznej LWP i państwowych przedsiębiorstw z Wrocławia, Rzeszowa i Poznania. Od 1946 r. wykonywano także pomiary osnowy wysokościowej. Do 1957 r. założono w Polsce sieci niwelacji I i II klasy, a do 1959 r. także III i IV klasy. Wykonano wtedy kawał dobrej roboty.
Budowa wieży triangulacyjnej, lata 50. XX wieku
Zgodnie z podziałem ról odbudową sieci triangulacyjnej na terenie kraju zajmowało się Państwowe Przedsiębiorstwo Geodezyjne. Niestety, koncepcję triangulacji opracowaną w latach 1946-47 i realizowaną sukcesywnie przez GUPK trzeba było zmienić w związku z decyzjami rządu wypływającymi z konferencji służb geodezyjnych krajów socjalistycznych w Sofii (1952). Zdecydowano tam, że sieć geodezyjna bloku wschodniego musi stanowić jedność. Do tego nie pasowała elipsoida Bessela i punkt przyłożenia w Borowej Górze. Standardem stała się elipsoida Krasowskiego, miejscowość Pułkowo k. Leningradu (dzisiaj Sankt Petersburg) i mareograf w Kronsztadzie. Jakimś cudem ostało się tylko odwzorowanie Gaussa-Krügera.
W 1953 r. wprowadzono zatem zunifikowany układ „1942” lub inaczej „Pułkowo 1942”, obowiązujący już od kilku lat w ZSRR. Ponieważ układ – jak wszystko wówczas – był tajny, były kłopoty z produkcją map dla celów gospodarczych (cywilnych). Dzisiaj trudno w to uwierzyć, ale rzeczywiście utajniono zarówno współrzędne punktów na mapach, jak i punktów osnowy, a do prac na tych „supertajnych” materiałach upoważnione były tylko „sprawdzone” osoby. Te pracowały oczywiście tylko w GUGiK-u (lub w wojsku). Ponieważ jednak w skali kraju były ich praktycznie rzecz biorąc tysiące, to tak naprawdę nie bardzo wiadomo, jakąż to tajemnicę chciano ukryć.
Gospodarka potrzebowała jednak coraz więcej map, a tajny układ utrudniał nie tylko życie, ale i ważniejszą od niego produkcję. W 1968 r. Komitet Obrony Kraju uchwalił stworzenie dodatkowego cywilnego układu „1965”, zaś rząd zdecydował (1970), że należy teraz produkować mapy w skali 1:10 000 w dwóch układach równolegle („1965” i „1942”). Dla „ułatwienia” nam (geodetom) życia w nowym układzie podzielono kraj na 5 stref, z których jedna była w odwzorowaniu Gaussa-Krügera (obszar byłego województwa katowickiego), a pozostałe w odwzorowaniu stereograficznym Roussilhe’a, każda z innym punktem przyłożenia. Parametry tego niby cywilnego układu oczywiście... utajniono. Wkrótce nieubłagane matematyczne reguły udowodniły, że z 5 różnych stref nie da się zrobić spójnych map topograficznych (w skalach od 1:50 000 w górę). Jakby więc układów było mało na potrzeby związane z opracowaniem cywilnej mapy w skali 1:100 000 (wykonywanej w latach 1980-84) wymyślono jeszcze układ „GUGiK 80”, również stereograficzny z punktem przyłożenia w geometrycznym środku Polski. Powstał jeden wielki galimatias.
Sytuacja zmieniła się dopiero w 2000 r., gdy wreszcie cały ten bałagan uporządkowano i wprowadzono państwowy układ odniesień przestrzennych mający zastosowanie w gospodarce (wojsko z chwilą wejścia Polski do NATO przeszło na standardy natowskie). Na szczęście o utajnieniu współrzędnych nie było już mowy. Od 1990 r. bowiem powoli odstępowano od tego stalinowskiego reliktu, ośmieszającego nas w oczach reszty Europy.
Dla map topograficznych w skalach 1:10 000 i mniejszych zastosowanie ma obecnie jednostrefowy układ „1992” w odwzorowaniu Gaussa-Krügera, z kolei dla map wielkoskalowych przeznaczony jest czterostrefowy układ „2000”, także w odwzorowaniu Gaussa-Krügera. W armii korzysta się głównie z odwzorowania walcowego poprzecznego Merkatora (popularnie zwanego UTM). Według rozporządzenia z 2000 r. układ „1965” oraz liczne w Polsce lokalne układy współrzędnych mają zniknąć z map do 2010 r.
Zmiany te nie byłyby możliwe bez kampanii pomiarowej, którą zapoczątkowało założenie sieci zerowego rzędu (EUREF-POL). Jej zadaniem było powiązanie Polski z siecią europejską. W pierwszym etapie (1992) zlokalizowano 11 punktów, specjalnie wybranych pod kątem spełnienia warunków geometrycznych (sieci) i możliwości wykorzystania w istniejących sieciach (np. dopplerowskiej i JSAG). Następnie osnowę tę zagęszczono 348 punktami sieci EUREF. Obserwacje wykonano za pomocą technologii GPS pierwszymi sprowadzonymi do Polski profesjonalnymi odbiornikami (Trimble ST), a elipsoidą odniesienia była już „satelitarna” GRS-80. Było to pierwsze zastosowanie nawigacji satelitarnej w Polsce na taką skalę, a pomiary wykonali specjaliści z Centrum Badań Kosmicznych PAN w Warszawie. Na bazie sieci EUREF przeliczono krajową sieć astronomiczno-geodezyjną i triangulacyjną I klasy. Podobnie jak kilkadziesiąt lat wcześniej, przy zakładaniu osnowy triangulacyjnej i wysokościowej, tak i w latach 90. podczas pomiarów sieci EUREF wykonano rzeczywiście kawał dobrej roboty.
Jeszcze kilkanaście lat temu, jadąc przez Polskę, można było czasami natknąć się na widok smukłej wieży triangulacyjnej. Niekonserwowane rozleciały się ze starości lub zostały zdewastowane i znikły z krajobrazu. W technologiach satelitarnych wieże są zbędne. Zastosowanie GPS dowodzi jednak, że pomiary osnowy, które od czasów Snelliusa w wieku XVII były kwintesencją geodezyjnej precyzji i nowatorskich rozwiązań dalej takimi pozostały.
Zniszczona wieża triangulacyjna w pobliżu Warszawy (2003 r.)
Styl lat 70.
Nowa ekipa rządząca Polską od końca 1970 roku miała za zadanie m.in.: zapewnić miejsca pracy dla wchodzącego w wiek produkcyjny wyżu demograficznego, unowocześnić kulejącą gospodarkę i otworzyć kraj na Zachód, zachowując jednocześnie sojusz robotniczo-chłopski i współpracę z krajami RWPG. Przy okazji mieliśmy sobie zbudować „drugą Polskę”.
Pierwszy okres (1971-76), podobnie jak tuż po wojnie, był czasem wielkich programów, jeszcze większych eksperymentów i takich samych reform. Jedna z nich miała miejsce w geodezji w 1973 r., czyli niedługo po dojściu do władzy ekipy Edwarda Gierka. Działano zgodnie z opracowanym przez fachowców z Wydziału Ekonomicznego i Wydziału Rolnego KC PZPR „Programem rozwoju geodezji i kartografii”. W rezultacie GUGiK przejął zadania zlikwidowanego ministra gospodarki komunalnej, a od ministra rolnictwa – sprawy ewidencji gruntów w miastach. Główny urząd poza własnymi przedsiębiorstwami miał teraz nadzorować pracę 19 miejskich i wojewódzkich przedsiębiorstw komunalnych i 83 pracowni podległych prezydiom miejskich rad narodowych (urzędom miasta). Po 20 latach przerwy objął z powrotem archiwa geodezyjne (czyli mapy i operaty pomiarowe). Nowym szefem urzędu został drugi i ostatni (jak na razie) niegeodeta w jego historii – Czesław Przewoźnik.
Jednym ze sposobów na lepsze zarządzanie gospodarką było stworzenie geodezyjnego zjednoczenia, czyli organu pośredniego pomiędzy przedsiębiorstwami a ministerstwami(rozwiązania znanego w innych resortach od lat 50.). W przypadku geodezji ta dodatkowa czapka administracyjna – Zjednoczenie Przedsiębiorstw Geodezyjno-Kartograficznych „Geokart” – sterowała od 1974 do 1982 roku 17 okręgowymi przedsiębiorstwami geodezyjno-kartograficznymi i wspomnianymi pracowniami miejskimi. Było to zgodne z lansowanym wówczas „modelem organizacyjnym służby geodezyjno-kartograficznej”.
Na obsłudze mostu kolejowego
Następna „zawierucha” miała miejsce w 1975 r. z chwilą utworzenia 49 województw i dwustopniowego podziału administracji terenowej. Przy tej okazji powstało nowe ministerstwo (Administracji, Gospodarki Terenowej i Ochrony Środowiska), które wzięło pod opiekę Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Nie najgorzej funkcjonujące dotąd struktury zaczęły szwankować w bałaganie kompetencyjnym i organizacyjnym, a zrodzone wtedy mega-firmy geodezyjne walczyły na dwóch frontach: ze zbiurokratyzowaną administracją i coraz większymi kłopotami zaopatrzeniowymi. Reformy przynosiły efekt odwrotny do zamierzonego.
W 1975 r. utworzono z kolei wojewódzkie biura geodezji i kartografii z głównymi geodetami województw na czele. W miastach i niedawno powstałych gminach mieli być lokowani geodeci miejscy i gminni. Mimo wielkich wysiłków ówczesnych władz obsadzenie prawie 3500 nowych stanowisk szło opornie. Po 5 latach tylko co trzecia gmina zatrudniała geodetę. Brakowało chętnych. Upór centrali jednak zwyciężył. Ludzi po prostu przesuwano z produkcji i sadzano za biurkami. Skończyło się na 4 tysiącach urzędników, mimo sugestii samej geodezyjnej administracji terenowej (WBGiTR, GGW), że geodeta w każdej gminie to nonsens.
Reformy miały jednak ponownie skonsolidować branżę. Od 1952 r. w administracji centralnej trwała bowiem rywalizacja dwóch opcji: skupienia wszystkiego w jednym ręku i najlepiej pod jakimś generałem (jak w latach 1946-52 i 1956-72) oraz zapędów poszczególnych resortów, by jak najwięcej zgarnąć pod swoje skrzydła. Nie jest tajemnicą, że mniej lub bardziej skrywana walka o zakres kompetencji pomiędzy GUGiK a Ministerstwem Rolnictwa trwa do dzisiaj. Liczne reorganizacje, jakie nastąpiły po drodze, doprowadziły tylko do tego, że zbudowana tuż po wojnie scentralizowana struktura geodezyjna faktycznie rozpadła się. Na początku lat 70. branża rozczłonkowana była na ponad 1100 jednostek poległych kilkunastu ministerstwom (na 23 w ogóle). W tym stanie rzeczy praktycznie niemożliwe stało się prowadzenie spójnej polityki, a osiągane wyniki z reguły nie pokrywały się z nakreślonymi wcześniej planami. Działano jak w latach 50., chociaż druga połowa lat 70. to już była inna epoka. Poza tym wszyscy wiedzieli, że kryzys wisi w powietrzu.
Ocenia się, że na początku roku 1980 w branży pracowało 44 tys. osób (!), z czego ponad 23 tys. samych geodetów. Ponad 42% zatrudnionych było w pionie GUGiK, a 31% w resorcie rolnictwa. Tak jak ci pierwsi nie byli jednak w stanie wykonać nierealnych zadań związanych z mapą topograficzną czy zasadniczą, tak ci drudzy byli permanentnie nieskuteczni na obszarach wiejskich, chociażby z uwagi na brak koordynacji pomiędzy planowaniem przestrzennym a pracami urządzeniowo-rolnymi.
O ile jednak przeciętna firma geodezyjna w latach 60. liczyła od 200 do 400 osób, to po reformie i konsolidacji z roku 1973 pięć największych miało zatrudnienie na poziomie 1000 osób! W 1979 r. w OPGK Kraków pracowało 1500 osób, a w stołecznym WPG i wrocławskim OPGK po ponad 1100! Byliśmy ewenementem na skalę światową. Dochodziło do takich wyczynów, że w czasie 6 miesięcy wykonywano 99% zadań rocznych. Jak na budowie osiedla Muranów w latach 50., o czym z dumą meldował na IX Zjeździe PZPR w 1981 r. ówczesny szef Stowarzyszenia Geodetów Polskich – Zdzisław Adamczewski. Podczas gdy mieliśmy permanentne zaległości w aktualizacji ewidencji gruntów, leżącą odłogiem ewidencję budynków i wieloletnie opóźnienie w opracowaniu mapy topograficznej i zasadniczej, czyli krótko mówiąc – jeden potężny bałagan, w 1977 r. przyznawano ministerialne nagrody za zorganizowanie... stanowisk geodetów gminnych, a kierownikom geodezyjnej nawy w 1979 r. marzyło się założenie sieci triangulacyjnej dla całego kontynentu afrykańskiego... Absurd gonił absurd.
Pierwszymi oznakami kryzysu były spadające na łeb na szyję zarobki i trudności zaopatrzeniowe. W planach rocznych w końcu lat 70. narzucano 10-procentowe zwiększenie produkcji, ustalając jednocześnie wzrost płac na poziomie co najwyżej 3%.
Na budowie Dworca Centralnego w Warszawie
W ciągu kilku lat wynagrodzenia w branży spadły o kilkadziesiąt procent. Na nowy sprzęt pomiarowy trzeba było czekać całe lata, a w przedsiębiorstwach wprowadzono limity zaopatrzeniowe, jak chociażby na zużycie paliwa (200-300 litrów miesięcznie na samochód). Doszło do tego, że socjalistyczne firmy wspomagali prywatnymi samochodami ich pracownicy. Zapomniano tylko, że odpłatność w wysokości 3 zł/km nie pokrywa kosztów paliwa i amortyzacji pojazdu.
Megaskala zadań geodezji z lat 70. odbiła się boleśnie w następnych latach. W istocie prawie żadnego z wielkich przedsięwzięć z tej dekady nie wykonano w planowanym terminie, niektóre przerwano albo jakość ich wykonania pozostawiała wiele do życzenia. Dość powiedzieć, że w 1985 r. przy ocenie podstawowego zadania branży, jakim od roku 1955 r. była ewidencja gruntów, stwierdzono, że ponad 30% opracowań nadaje się praktycznie do kosza. Wytyczano jednak ciągle nowe zadania, a geodetów było wciąż za mało, chociaż liczono ich już w dziesiątkach tysięcy.
Opracowanie Jerzy Przywara, 2006
|