O sprawie skarg hurtowo rozsyłanych do gmin w całym kraju piszemy na Geoforum.pl już od roku (choćby TU i TU). Przypomnijmy pokrótce. Pierwszą odsłoną akcji było bombardowanie samorządów wnioskami o udostępnienie informacji publicznej, które de facto zarzucały udostępnianie danych przestrzennych dla aktów planowania przestrzennego (APP) niezgodnie z obowiązującymi przepisami. Jak wyjaśnialiśmy w szczegółach, uwagi te nie miały generalnie pokrycia w obowiązującym prawie. W kolejnych krokach do gmin kierowane są skargi dotyczące tego samego zagadnienia. Sprawy trafiają następnie do wojewódzkich sądów administracyjnych pod zarzutem „bezczynności organu”. Przy okazji do tych samych samorządów kierowane są oferty na zakup oprogramowania, które rzekomo ma doprowadzić ich dane i usługi sieciowe do zgodności z obowiązującymi przepisami.
W ostatniej takiej akcji rozsyłania skarg, ich autor poniósł pełną klęskę. Złożył ich bowiem do wojewódzkich sądów administracyjnych ponad setkę i wszystkie zostały odrzucone. WSA w całym kraju – nie wchodząc w ogóle w merytorykę zarzutów – zgodnie uznawały bowiem, że nie są władne rozstrzygać tego typu spraw.
Jest wina, musi być i kara
To jednak nie zniechęciło autorów tej akcji do dalszych działań. Jak bowiem informuje firma Geo-System, do gmin użytkujących jej oprogramowanie trafia już trzecia fala skarg.
Dotarliśmy do jednego z takich dokumentów. W obszernej, 13-stronicowej skardze zarzucono pewnej gminie „brak udostępnienia informacji publicznej w sposób nakazany prawem”. Tym razem autorka przedstawia dwa podstawowe zarzuty. Po pierwsze, samorządy powinny udostępniać swoje dokumenty planistyczne (w tym przystąpienia) przez usługi WMS i WFS oddzielnie dla każdego APP. Po drugie, udostępniany GML z APP powinien zawierać podpis elektroniczny. Znów także pojawia się zarzut, jakoby o nieprawidłowości danej usługi sieciowej miał przesądzać portal Generalnej Inspekcji Ochrony Środowiska (GIOŚ).
Zupełną nowością w tej serii skarg jest za to żądanie zapłaty na rzecz skarżącej grzywny, i to w kwocie dla gminy dość niebagatelnej – blisko 32 tys. zł. Autorka uzasadnia to koniecznością skutecznego zmobilizowania urzędu do naprawy obecnego stanu. Przy okazji zwraca uwagę, że przez swoje dotychczasowe działania wobec gminy poniosła straty finansowe i wizerunkowe, czego dowodem mają być artykuły na temat tej akcji publikowane na Geoforum.pl.
Geo-System ripostuje
Podobnie jak w poprzednich przypadkach do sprawy odniosła się firma Geo-System dostarczająca gminom rozwiązania informatyczne do zarządzania danymi planistycznymi. „Co do zasady skarga, poza rozbudowaniem uzasadnienia i dodaniem kilku nowych tematów oraz żądaniem kwoty na rzecz skarżącego, nie różni się merytorycznie od poprzednich i zapewne spotka ją taki sam los” – czytamy na blogu firmy.
Odnosząc się do poszczególnych zarzutów, spółka wyjaśnia:
- Obowiązek publikacji dotyczy jedynie uchwalonego planu po ogłoszeniu go w dzienniku wojewódzkim, a nie przystąpień, co było już wielokrotnie wyjaśniane.
- Gmina udostępnia zbiór danych APP. Zbiór danych w postaci dokumentu elektronicznego GML podpisuje wójt/burmistrz/prezydent miasta. Nie podpisuje się pojedynczych aktów wchodzących w skład zbioru. Wynika to zarówno z rozporządzenia ws. zbiorów danych przestrzennych oraz metadanych w zakresie zagospodarowania przestrzennego, jak i interpretacji Ministerstwa Rozwoju i Technologii.
- GIOŚ nie jest właściwym merytorycznie organem odpowiedzialnym za tematykę zagospodarowania przestrzennego w Polsce, a platforma tego urzędu posiada błędy uniemożliwiające skorzystanie z podłączanych usług. Właściwym narzędziem do sprawdzania poprawności zbiorów danych MPZP i SUIKZP jest walidator przygotowany przez ministerstwo.
- Obowiązujące przepisy nie stwierdzają, że udostępnia się dane oddzielnie, a jedynie to, że zbiór ma być utworzony w taki sposób. Zatem, przykładowo, dla zbioru składającego się z 6 miejscowych planów w dokumencie GML znajdzie się 6 obiektów typu akt planowania przestrzennego oraz po minimum 6 obiektów typu rysunek i dokument.