MŚ, właściciel nieruchomości o powierzchni 0,1278 ha, zlecił firmie geodezyjnej wykonanie pracy polegającej na ustaleniu przebiegu granic działki oraz wyznaczeniu i stabilizacji punktów granicznych. Praca ta została zgłoszona w miejscowym starostwie, zaś wykonawca przesłał z miesięcznym wyprzedzeniem dzierżawcy tego terenu (czyli JG) zawiadomienie o czynnościach geodezyjnych.
Rankiem 28 sierpnia 2020 roku dwójka geodetów chciała wejść na teren przedmiotowej nieruchomości, jednak zastali zamkniętą bramę. Jednocześnie JG odmówił jej otwarcia, tłumacząc, że działka ta jest jego własnością. Wówczas do akcji wkroczyli pracownicy MŚ, którzy próbowali sforsować bramę. W odpowiedzi JG wezwał na pomoc swojego brata.
W tym czasie geodeci wstrzymali się od realizacji swoich czynności. Później jednak postanowili przejść na drugą stronę nieruchomości, gdzie przy ogrodzeniu mogli bez przeszkód realizować pomiary. Jak zeznali później geodeci, JG wraz z bratem zaczęli wówczas krzyczeć na nich, a następnie szarpać i popychać. Na miejsce ostatecznie wezwano policję, choć mimo jej interwencji pracy geodezyjnej i tak nie udało się tego dnia przeprowadzić – zakończono ją dopiero w grudniu.
Sprawa ostatecznie trafiła przed sąd, gdzie JG i jego bratu zarzucono naruszenie art. 48 ust. 1 pkt 2 Prawa geodezyjnego i kartograficznego. Zgodnie z tym przepisem, kto wbrew art. 13 ust. 1 pkt 1 utrudnia lub uniemożliwia osobie wykonującej prace geodezyjne i kartograficzne wejście na grunt lub do obiektu budowlanego i dokonanie niezbędnych czynności związanych z wykonywaną pracą, podlega karze grzywny.
Oskarżeni bronili się jednak, że wcale nie doszło do agresji fizycznej. Utrzymywali ponadto, że prawo własności przedmiotowej nieruchomości jest sporne. A skoro w ich ocenie działka należała do JG, to miał on prawo nie wpuścić geodetów na swój teren. Podczas rozprawy mieli także twierdzić, że wpuściliby wykonawców, gdyby ci skorzystali z innej bramy.
Sądu jednak takie tłumaczenia nie przekonały. W jego ocenie zebrany materiał dowodowy jasno wskazuje, że w sprawie tej doszło do naruszenia art. 48 Pgik, bo oskarżonym udało się skutecznie uniemożliwić wykonanie pracy. Sędzia nie miał także wątpliwości, że doszło do agresji fizycznej wobec geodetów.
Sąd zauważył ponadto, że wykonawca poprawnie zgłosił swoją pracę oraz z wyprzedzeniem poinformował JG o zamiarze jej wykonania. Nie zgodził się jednocześnie z argumentem oskarżonych, że właściciel nieruchomości ma prawo nie wpuścić geodety na swój teren. Kwestia własności nieruchomości nie ma bowiem w tej sprawie znaczenia. „Literalna treść przywołanego przepisu wskazuje ogólnie na: »grunt«, bez konkretyzacji, czy jest to własność zlecającego przeprowadzenie czynności geodezyjnych czy też innej osoby” – czytamy w uzasadnieniu wyroku.
Wyrokiem z 12 stycznia br. (sygn. akt II W 1006/20) sąd uznał zatem oskarżonych za winnych zarzucanego im czynu, postanowił jednak zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary. W miejsce przewidzianej w przepisach grzywny wymierzył bowiem karę nagany. Sędzia uzasadnił to tym, że obwinieni działali pod wpływem silnych emocji wywołanych całym zdarzeniem, a przedmiotową nieruchomość nadal traktują jako swoją własność i ojcowiznę.
Chcesz być na bieżąco z wydarzeniami w geodezji i kartografii? Zapisz się na newsletter!
nadchodzące wydarzenia
zobacz pozostałe
