Na razie dane te udostępniane są wyłącznie dla Stanów Zjednoczonych, choć Google zapowiada rozbudowę tego narzędzia o kolejne kraje. Rozmowy w tej sprawie trwają m.in. z władzami Australii, gdzie – jak wiadomo z doniesień medialnych – pożary wywołują w ostatnich latach ogromne szkody.
Warstwa bazuje na danych pozyskiwanych na bieżąco z amerykańskiego National Interagency Fire Center. Oprócz samej lokalizacji pożaru oferuje ona informacje dotyczące m.in. dróg ewakuacji czy numerów telefonów alarmowych. W miarę dostępności na mapach publikowane będą również dane o obszarach strawionych przez ogień. Oczywiście, podobnie jak w przypadku choćby warstwy dotyczącej COVID-19, materiały te można przeglądać razem z innymi warstwami Map Google, np. zdjęciami satelitarnymi czy natężeniem ruchu drogowego.
Nowa warstwa jest udostępniana kolejnym grupom użytkowników od ubiegłego tygodnia. W pierwszej kolejności będzie widoczna w serwisie desktopowym oraz w aplikacji dla Androidów. Do końca miesiąca powinna być dostępna również dla użytkowników urządzeń mobilnych Apple’a.