ANNA WARDZIAK: Kiedy zaczęła się pani przygoda z geodezją? AGNIESZKA PĘSKA-SIWIK, adiunkt w Katedrze Geodezji Zintegrowanej i Kartografii na Wydziale Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie: Geodezja w moim życiu istnieje od zawsze, ponieważ mój tata jest geodetą. Z dzieciństwa pamiętam jego pracę, mapy i olbrzymią teczkę, w której nosił je do ośrodka dokumentacji. Co ciekawe, tata – znając trudy tego zawodu – nie chciał, żebym została geodetą. Żartował, że wolałby dla mnie medycynę lub prawo. A ja o wyborze studiów zdecydowałam zdroworozsądkowo. Ponieważ w tym czasie rynek był bardzo nasycony osobami z wyższym wykształceniem, ale bez zatrudnienia, stwierdziłam, że geodezja to pewny fach w ręku i pewna praca. Potem poszłam na studia i… wpadłam po uszy.
W roku akademickim 2012/2013 otrzymała pani Stypendium Grupy Lotos dla Najlepszego Studenta Wydziału Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska AGH. Nagroda prezesa Rady Ministrów nie jest więc pierwsza w pani dorobku.I jak tu odpowiedzieć na takie pytanie? (śmiech) Rzeczywiście, nie jest to moje pierwsze wyróżnienie, było ich po drodze kilka. Otrzymane nagrody upewniają mnie, że jestem na dobrej drodze.Zawsze, kiedy coś robię, staram się wykonać to najlepiej, jak potrafię. Jeżeli posiada się jakiś talent, należy go rozwijać. Staram się wykorzystać ten mój „talent” dla naszej społeczności geodezyjnej, m.in. kształcąc kolejne pokolenia geodetów czy robiąc badania na bliskie i ważne nam tematy.
Stąd zapewne pani decyzja o zrobieniu doktoratu?Ta myśl pojawiła się w trakcie studiów. Kiedy powiedziałam o tym rodzicom, tata skwitował to z typowym dla siebie poczuciem humoru: „A po co ci to? Żeby cię ludzie w terenie o zdrowie pytali?”. Ale oczywiście rodzice od początku wspierali mnie w tej decyzji. Zarówno w trakcie studiów, jak i doktoratu zdobywałam doświadczenie, pracując w rodzinnej firmie geodezyjnej.
Skąd zatem pomysł na własną firmę?Kiedy w 2014 roku tata ze względów zdrowotnych nie mógł dłużej prowadzić firmy, zdecydowałam, że wezmę odpowiedzialność za nią na własne barki. Nie wahałam się długo, ponieważ chciałam kontynuować pracę w zawodzie i prowadzić własną firmę. A że wszystko potoczyło się trochę inaczej, niż planowałam? Takie jest życie. Zostałam rzucona na głęboką wodę i nie żałuję. Cieszę się, że wtedy nie zabrakło mi odwagi. I dziś nasza rodzinna działalność geodezyjna może pochwalić się...
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu miesięcznika GEODETA