Polska Geodezja Komercyjna rozmawiała z GGK

Wyjątkowo w siedzibie GUGiK w Warszawie odbyło się 29 czerwca Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Polskiej Geodezji Komercyjnej. Było ono poświęcone omówieniu problemów wykonawstwa geodezyjnego i pracy administracji geodezyjnej.

Na pytania przedsiębiorców odpowiadali: Wiesław Potrapeluk, główny geodeta kraju, dr Adam Iwaniak, wiceprezes GUGiK, i Jerzy Zieliński, dyrektor Departamentu Geodezji, Kartografii i Systemów Informacji Geograficznej w GUGiK.

Wiesław Potrapeluk stwierdził, że mimo iż mamy teraz w geodezji okres „zawirowania”, to krytyczne artykuły w prasie nie powodują przeszkód w pracy GUGiK. Przyznał jednak, że informacja o likwidacji urzędu podziałała "destabilizująco" na jego pracowników. Według niego, potrzeba istnienia centralnego organu powinna wynikać chociażby z interdyscyplinarności naszego zawodu.

Ustosunkowując się do krytykowanej przez przedsiębiorców z PGK pracy powiatowych ośrodków dokumentacji geodezyjnej, stwierdził, że GUGiK (oraz WINGiK) może jedynie kontrolować ośrodki. Wykonanie zadań z zakresu geodezji jest bowiem rolą samorządów.
Według GGK problemem powiatów jest brak pieniędzy. Na realizację zadań rządowych z zakresu geodezji przeciętny powiat otrzymuje środki finansowe pozwalające na zatrudnienie w ODGiK tylko 2 osób. Reszta pieniędzy pochodzi z innych źródeł organizowanych przez starostów. Zapowiadana przez rząd likwidacja gospodarstw pomocniczych odbije się negatywnie na działalności powiatów najsłabszych finansowo.
Główny geodeta kraju poinformował, że do urzędu dochodzą sygnały o lokalnych klikach i działaniach przeciwko przedsiębiorcom lub obywatelom na poziomie powiatowym. Przeprowadzone ostatnio przez GUGiK kontrole pokazały, że w niektórych ośrodkach dokumentacji jest gorzej, niż mu się do tej pory wydawało.

Wiceprezes Adam Iwaniak, mówiąc o finansowaniu geodezji, stwierdził, że GUGiK może jedynie pomagać w staraniach o zdobycie środków na duże projekty lub je współfinansować. Odpowiadając zaś na pytanie dotyczące standaryzacji, powiedział, że urząd uruchomił kilka zespołów, które zajmują się tym zagadnieniem. Jednym z nich jest Zespół ds. Standaryzacji Krajowego Systemu Informacji o Terenie (Z. Adamczewski, E. Nowak, A. Danielski, W. Izdebski, K. Borys, A. Kmiecik). Ma on się zająć przedefiniowaniem i odchudzeniem mapy numerycznej, bazującej na kilku zachodzących na siebie instrukcjach (K-1, G-7, G-5) oraz opracowaniem standardu wymiany danych. Być może będzie to zapomniany format TANGO.

Według Waldemara Klocka, prezesa PGK, problem z ośrodkami polega m.in. na tym, że przedsiębiorca robi mapę w terenie w ciągu kilku godzin, a na jej poświadczenie przez ośrodek musi czekać dwa miesiące lub dłużej. Za ten stan rzeczy winiona jest jednak cała geodezja, bez rozróżniania na administrację i wykonawców.
Bulwersującym tematem posiedzenia była sprawa „współczynnika 0,01”. Firmy realizujące na zlecenia ARiMR prace nad LPIS przyjęły taki współczynnik do obliczenia ceny za dane z ODGiK-ów i skalkulowania kosztów prac. W praktyce okazało się, że ośrodki stosują stawkę z cennika (sto razy wyższą). Waldemar Klocek stwierdził, że firmy zaufały administracji i zapisom w specyfikacji przetargowej. Teraz okazuje się, że specyfikacja była podobno niezgodna z prawem. Ośrodki każą więc płacić firmom za materiały 100 razy drożej. Jak wiadomo, starostowie i ARiMR umywają ręce, a gra idzie o miliony złotych. Prezes PGK pytał zatem: dlaczego za błędy administracji mają płacić firmy? To jest skandal! – podsumował całą sprawę Waldemar Klocek. Legalistyczne podejście GGK, nie pozostawia przedsiębiorcom wielkiego wyboru. Albo pójdą do sądu, albo zbankrutują. Jak dodał Wiesław Potrapeluk, kilka miesięcy temu złożył w sprawie „współczynnika” zawiadomienie do prokuratury. Dla firm to słaba pociecha, bo to nie prokuratura płaci im za wykonane prace.

Przedstawiając budżet, GGK stwierdził, że w najbliższych latach na trzy podstawowe projekty geodezyjne (wynikające z programu informatyzacji państwa) zostanie przeznaczonych ponad 420 mln zł. Mimo iż będzie je prowadzić GUGiK, to strumień pieniędzy zostanie skierowany do powiatów i województw. Urząd nie będzie organizatorem przetargów. Według dr. Adama Iwaniaka, polityka prowadzona przez GUGiK daje szansę zdobycia zleceń przez średnie firmy, co budzi sprzeciw dużych firm. Z kolei Wiesław Potrapeluk stwierdził, że to właśnie działania porządkowe, jakie prowadzi w GUGiK są przyczyną różnych złośliwych notatek w prasie.

Zorganizowanie spotkania w siedzibie GUGiK było swego rodzaju rekompensatą za nieobecność głównego geodety kraju na ostatnich posiedzeniach PGK. Pilne zadania uniemożliwiły mu bowiem wyjazd najpierw do Gdańska, a później do Mąchocic k.Kielc, gdzie odbywały się posiedzenia przedsiębiorców.