W sprawę zaangażowany jest również świętokrzyski oddział Stowarzyszenia Geodetów Polskich. Jak mówi w rozmowie z dziennikiem jego prezes Jerzy Barański, powolna praca ośrodka w Kielcach jest problemem nie tylko geodetów, ale także inwestorów, którzy z niecierpliwością oczekują na możliwość formalnego zakończenia inwestycji. Co istotne, sąsiednie ODGiK-i nie mają problemów z terminową obsługą interesantów.
Zdaniem Jerzego Barańskiego problem tkwi w niewielkiej liczbie urzędników zajmujących się weryfikacją prac. Do kontrolowania około 8 tys. operatów rocznie oddelegowanych jest tylko dwóch urzędników pracujących na łącznie 1,5 etatu.
Starosta kielecki odpiera jednak zarzuty, twierdząc, że opóźnienia wcale nie są aż tak duże, jak skarżą się geodeci. Tłumaczy jednocześnie, że urząd pracuje tak szybko, jak pozwalają możliwości kadrowe i finansowe. Winę za opóźnienia zrzuca także na nowe przepisy, które zwiększyły ilość formalności niezbędnych przy przyjmowaniu prac do zasobu. Starosta zapewnia jednocześnie, że do sprawdzania operatów oddeleguje dodatkowego urzędnika.