|2021-01-08|
Geodezja, Prawo
Właściciele nieruchomości zaczynają się budzić
Dramatyczne skutki robionej na chybcika modernizacji ewidencji gruntów i budynków w styczniowym wydaniu GEODETY opisuje Dorota Pawłowska-Baszak, prezes Zarządu Polskiego Towarzystwa Geodezyjnego. Starszej kobiecie z miejscowości Zawoja zabrano część nieruchomości, a wszystko odbyło się w majestacie prawa. Sprawa jest w toku.
Jako że nie mam zgody na publikację danych osobowych oraz innych danych mogących doprowadzić do danych osobowych właścicielki nieruchomości, a zdecydowanie nie chciałabym podpaść prezesowi UODO – pisze autorka artykułu – przyjmuję, że bohaterka tej historii ma na imię Anna, a jej wnuczka Irena. Wszystkie pozostałe fakty, urzędy oraz firmy są prawdziwe. Miejsce zdarzenia również jest autentyczne.
• Trochę historii
Pani Anna od 1971 roku jest właścicielką nieruchomości zabudowanej budynkiem mieszkalnym wraz z ogrodem w malowniczo położonej górskiej miejscowości Zawoja w województwie małopolskim. W 2002 roku postanowiła wydzielić ze swojej nieruchomości działkę, którą darowała swojej córce. Wydzielenia dokonał geodeta uprawniony, ustalając granicę podziałową po ogrodzeniu, które stało w tym miejscu „od zawsze”. Wszystko odbyło się zgodnie z prawem. Geodeta wynajęty przez panią Annę miał uprawnienia, rzetelnie wykonał swoją pracę, dokumenty przekazał do zasobu geodezyjnego. Starosta suski dokumenty przyjął, a wójt gminy Zawoja podział nieruchomości zatwierdził decyzją administracyjną. Pani Anna przekazała córce mniejszą działkę powstałą po podziale, sobie zostawiając część do ogrodzenia – dom wraz z ogrodem. I tak wszyscy żyli w zgodzie i szczęśliwości, aż do 2019 roku, kiedy to…
• Dochodzimy do sedna sprawy
…wójt gminy Zawoja postanowił dla wygody mieszkańców wykonać kanalizację. Jak inwestycja, to wiadomo: mapy, geodeta, projekty, pozwolenia na budowę, zgody właścicieli na przejście z inwestycją przez ich nieruchomości. I tu niespodzianka. Okazało się bowiem, że pani Anna, to i owszem, ma kawałek ogrodu, ale nie do ogrodzenia, jaki od zawsze użytkowała i jak jej geodeta w 2002 roku wskazał w terenie, tylko wąski pasek. Okazało się również, że ma od strony ogrodzenia „nowego” sąsiada, o czym nic nie wiedziała, a żyje ponad 80 lat, z czego większość w Zawoi w tym samym domu, z tym samym ogrodem i tym samym ogrodzeniem. Jej nieruchomość nie graniczy już bowiem z nieruchomością córki powstałą z podziału w 2002 roku. Jest między nimi jeszcze jedna nieruchomość będąca wprawdzie własnością dotychczasowgo sąsiada, ale mająca zmienione położenie, kształt i powierzchnię w stosunku do stanu wyjściowego. Potwierdzono to na urzędowych mapach upstrzonych bardzo ważnymi czerwonymi pieczątkami i podpisami Ważnych Urzędników ze starostwa w Suchej Beskidzkiej.
Pierwsza reakcja pani Anny to niedowierzanie, następna rozpacz, bezsenne noce, łzy bezsilności i wielkie poczucie krzywdy i niesprawiedliwości. „Nowy” sąsiad był równie zdziwiony sytuacją. Ale ponieważ jemu nie ubyło, więc na wszelki wypadek przyjął postawę neutralną. W tej sytuacji pani Annie postanowiła pomóc cała rodzina, wszyscy zaangażowali się w sprawę. Jako pełnomocnika ustanowiono panią Irenę, wnuczkę pani Anny, i zaczęło się…
Pełna treść artykułu w styczniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
Redakcja
|