JERZY KRÓLIKOWSKI: Jaka jest recepta na długowieczność WPG?RYSZARD BRZOZOWSKI: Konsekwencja w działaniu, systematyczność i zaangażowanie w to, co robimy – nikt nam nie wmówi, że mamy słomiany zapał.
Rozmawiamy w trakcie przeprowadzki do nowej siedziby. Jakie uczucia towarzyszą temu przełomowemu momentowi?Mieszane. Z jednej strony jest wielki sentyment – firma działa pod adresem Nowy Świat 2 dokładnie od 70 lat. Ja sam przepracowałem tu 53 lata, z czego 30 w tym gabinecie prezesa. Z drugiej strony jest też pewien dreszczyk emocji. W starej siedzibie działaliśmy de facto w budynku mieszkalnym, który mogliśmy dostosować do wymagań biurowych tylko w ograniczonym zakresie. Tymczasem nową siedzibę przy ul. Biograficznej 2 tworzymy zupełnie od podstaw. Możemy ją więc urządzić dokładnie tak, jak chcemy. Biura będą miały nie tylko bardziej nowoczesny wygląd, ale przede wszystkim będą bardziej funkcjonalne i przyjazne dla pracowników.
Skąd decyzja o przeprowadzce?Z konieczności. Tuż po obchodach 65-lecia firmy nastąpiła próba jej wrogiego przejęcia metodą „na akcjonariusza” – ale nie dla samej spółki, tylko dla jej majątku, przede wszystkim budynku przy Nowym Świecie 2. To zbiegło się w czasie z problemami przy budowie zintegrowanego systemu geodezyjnego dla Urzędu m.st. Warszawy. Prace te wykonywaliśmy z dwiema innymi spółkami, przy czym złożyło się akurat tak nieszczęśliwie, że lider konsorcjum ogłosił upadłość. Ratusz zerwał wtedy z nami umowę, w związku z czym groziły nam poważne kary. Na szczęście podpisaliśmy ugodę, dzięki której udało się tego uniknąć. Nie zmienia to jednak faktu, że rok pracy przy tym projekcie poszedł na marne, a trzeba podkreślić, że efekty naszych działań w ramach konsorcjum były oceniane przez Ratusz bardzo wysoko.
Pewna spółka prawników postanowiła wykorzystać ten moment naszej słabości i przy pomocy akcjonariuszy przejąć WPG. I z tego udało nam się jednak wyjść obronną ręką. Nie ukrywam, że spora w tym zasługa władz, m.in. ówczesnego wiceministra spraw wewnętrznych i administracji oraz sejmowej komisji ds. reprywatyzacji.
Dzięki nim rozerwaliśmy tę misternie utkaną pajęczynę. Wówczas doszliśmy jednak do wniosku, że obiekt przy Nowym Świecie 2 jest na tyle niebezpieczny i rodzi tyle emocji, że trwanie w nim jest zbyt ryzykowne. Zaczęliśmy więc szukać czegoś bezpieczniejszego, wcześniej sprzedając naszą nieruchomość na Bielanach. Ale znów pojawiły się problemy, a mianowicie roszczenia do Nowego Światu 2, które opóźniły całą procedurę o 2 lata. W końcu jednak udało nam się sprzedać tę nieruchomość i jednocześnie nabyć nową na Młocinach – oczywiście wszystko z zachowaniem wszelkich niezbędnych procedur. Po tych przejściach...
Pełna treść wywiadu w czerwcowym wydaniu miesięcznika GEODETA