|2018-12-27|
Geodezja, Prawo, Kataster
WSA o aktualizacji gleboznawczej klasyfikacji gruntów
W jakich okolicznościach starosta może odmówić ustalenia gleboznawczej klasyfikacji gruntów? W tej sprawie wypowiedział się niedawno Wojewódzki Sąd Administracyjny we Wrocławiu.
Sąd rozpatrywał decyzje starosty oraz WINGiK-a w przedmiocie odmowy ustalenia gleboznawczej klasyfikacji gruntów. Wniosek ws. aktualizacji klasyfikacji właściciele trzech działek złożyli w 2015 roku. W konsekwencji starosta upoważnił klasyfikatora do przeprowadzenia gleboznawczej klasyfikacji. Ten przedłożył projekt przyjęty do PZGiK, w którym zaproponował zmienić dotychczasowy kontur z ŁIII na RIVa-F-x, na innej działce – z ŁIII na RIVa-D-x, a na trzeciej działce – z RIIIb na RIVa-F-x.
W decyzji z lutego br. starosta odmówił ustalenia gleboznawczej klasyfikacji gruntów. Głównym argumentem było stwierdzenie, że przedmiotowy grunt jest częściowo utwardzony kruszywem, a zatem ta część nieruchomości straciła charakter rolny i nie powinna być poddawana klasyfikacji. Skarżący argumentowali z kolei, że utwardzony grunt służy do pozostawienia urządzeń niezbędnych do prowadzenia działalności rolniczej, czyli wspomaga produkcję rolniczą, i nie przekracza 100 m kw., w związku z powyższym mógł zostać zaliczony jako grunt orny.
Gdy sprawą zajął się WINGiK, również odmówił ustalenia gleboznawczej klasyfikacji gruntów. Oprócz argumentów podniesionych przez I instancję inspekcja wytknęła klasyfikatorowi, że ten niesłusznie obniżył klasę gruntu. W ocenie WINGiK-a zmiany w jakości gleby są procesem bardzo powolnym i niezauważalnym na przestrzeni kilkudziesięciu lat, zaś zmiany w obowiązującej klasyfikacji gruntów dokonywane są tylko wyjątkowo.
Tak sprawa trafiła do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego we Wrocławiu, a ten wyrokiem z 27 listopada br. (sygn. akt II SA/Wr 582/18) uchylił zaskarżone decyzje starosty oraz WINGiK-a.
W uzasadnieniu sędziowie stwierdzili m.in., że w świetle obowiązujących przepisów samo utwardzenie części gruntu rolnego nie rozstrzyga automatycznie o niemożności zaliczenia go do gruntu ornego, a już na pewno nie jest równoznaczne z wyłączeniem gruntu z produkcji rolnej, jakkolwiek ta druga okoliczność – zdaniem WSA – w ogóle nie powinna być w niniejszej sprawie rozpatrywana. Rolą organu było bowiem dokonanie weryfikacji prawidłowości przedłożonego przez klasyfikatora operatu klasyfikacyjnego przez pryzmat przepisów z zakresu geodezji i kartografii, a nie przepisów z zakresu ochrony gruntów rolnych – podkreślono w uzasadnieniu.
WSA zwrócił przede wszystkim uwagę, że obowiązujące przepisy pozwalają zaliczyć grunt o powierzchni mniejszej niż 0,01 ha o niejednoznacznym charakterze użytkowym do przyległego użytku gruntowego, występującego w granicach nieruchomości. Jednak w analizowanym przypadku ani starosta, ani WINGiK w ogóle tej powierzchni nie zweryfikowali, a ma ona kluczowe znaczenie dla prawidłowego rozpatrzenia tej sprawy. „Zamiast powyższego w decyzjach zawarto rozważania dotyczące wyłączenia gruntów z produkcji rolniczej, degradacji oraz rekultywacji terenu, przy czym organ nie wyjaśnia, czemu służą powyższe rozważania oraz jakie konsekwencje prawne lub faktyczne organ z nich wyprowadza w sprawie ustalenia klasyfikacji gleboznawczej” – punktuje WSA.
Sąd odniósł się także do argumentu dotyczącego ograniczonych możliwości obniżenia klasy. „Kwestionowanie prawidłowości ustaleń klasyfikatora w zakresie klasy bonitacyjnej gruntu wymaga już badań gleboznawczych, a więc pozyskania przez organ opinii osoby posiadającej wiedzę specjalistyczną, zaś takiego dowodu organ nie przeprowadził. Nie wystarczy w tym zakresie samo twierdzenie organu, że zmiany w jakości gleby są procesem bardzo powolnym i niezauważalnym na przestrzeni kilkudziesięciu lat, zaś zmiany w obowiązującej klasyfikacji gruntów dokonywane są tylko wyjątkowo” – napisano w uzasadnieniu.
Orzeczenie nie jest prawomocne.
JK
|