|2015-02-13|
Geodezja, Edukacja, Ludzie
Student powinien i wiedzieć, i umieć
W lutowym wydaniu GEODETY (już na rynku) kontynuujemy cykl „Poczet Profesorów PW” w rozmowie z prof. Aleksandrem Skórczyńskim, którego zainteresowania i działalność naukowa skupiają się m.in. na rachunku wyrównawczym oraz geodezyjnych pomiarach szczegółowych.
fot. Stanisław Nazalewicz
|
|
|
|
|
|
GEODETA: W latach 70. sporo wykładowców z Politechniki wyjeżdżało za granicę. Nie ciągnęło pana?
ALEKSANDER SKÓRCZYŃSKI: Nie. Oprócz tego, że pracowałem na Politechnice, miałem koło Włocławka parę hektarów ziemi, gdzie prowadziłem gospodarstwo. Całe lato miałem zajęte. Jako profesor zwyczajny umiem na przykład postawić stóg. Byłem więc wziętym stożnikiem. Za to dostawałem od sąsiadów do dyspozycji parę koni, które mi się przydawały, albo przyjeżdżał facet z siewnikiem i mi zasiał pole.
A jak się panu udało przejść suchą stopą przez „morze czerwone”?
To nie była sucha stopa. Mówiłem, jakie miałem kłopoty z dostaniem się na uczelnię. A później też nie było łatwo. Na przykład robiłem dwie habilitacje.
Jak to?
Pierwsza nie została zatwierdzona. Ktoś pchnął ją do matematyków, a ja przecież nie robiłem habilitacji z matematyki.
Przypadek?
No proszę nie żartować. Nawet wiem kto. Potem po habilitacji dwa lata czekałem na stanowisko docenta. Jakby nie zmiany związane ze zbliżającym się sierpniem 1980 r., które już było czuć przez skórę, to może bym i tego docenta nie dostał. Na naszym wydziale prowadzono bardzo dziwną politykę kadrową. Kto tylko dojrzał naukowo, po krótkim czasie musiał opuścić wydział. Sporo wartościowych osób odeszło. No i nigdy nie zaproponowano mi stanowiska profesora zwyczajnego na Politechnice.
Kiedy prof. Andrzej Makowski został usunięty ze stanowiska dziekana, pan jako zastępca ustąpił sam...
Jeżeli dziekan, który mnie powołał, został zwolniony, to nie było innego wyjścia. To kwestia niewymagająca żadnej dyskusji.
Czy wywierano na pana naciski polityczne?
Mnie nazywali „chłopouczony”, bo miałem ten kawałek ziemi, i paradoksalnie dobrze mi to robiło, bo osłabiało możliwość i skuteczność nacisków.
A był taki moment, kiedy myślał pan, że wyrzucą pana z Politechniki?
Mało kto o tym wie, ale w mieszkaniach kolegów partyjnych odbywały się specjalne zebrania, na których zastanawiano się, co zrobić, aby na uczelni pracowało nie więcej niż, powiedzmy, 10% niepartyjnych, a reszta, żeby była partyjna. To była głupota rządzących świadcząca o tym, że ludzie ci stracili rozeznanie. Jeżeli ktoś idzie pracować na uczelnię, to nie powinien mieć jakiegoś koloru politycznego, tylko być zdolnym i dobrym specjalistą. Geodezja to jednak kierunek techniczny, a kierunek techniczny wymaga dwóch ważnych rzeczy. Po studiach humanistycznych na ogół student powinien wiedzieć, a po studiach kierunkowych, technicznych student powinien, po pierwsze, wiedzieć, a po drugie, umieć, czyli mieć umiejętności.
Czy obecnie w geodezji i w zakresie rachunku wyrównawczego jest jeszcze pole do jakichś działań naukowych, czy już je wyczerpaliśmy?
Nie wierzę, żeby nie było pola do działań naukowych. Wchodzą nowe instrumenty, nowe metody i one na pewno też będą wymagały opracowania. I być może rachunek wyrównawczy, metoda najmniejszych kwadratów wcale nie jest tak do wyrzucenia. Na przykład, bawiąc się w sprawy giełdowe, w dwóch bodaj przypadkach zorientowałem się, że można pewne problemy rozwiązać, stosując właśnie metodę najmniejszych kwadratów. Dalej, teraz dużo mówi się o „frankowiczach”. Opracowałem dla własnej przyjemności temat pod tytułem „Inwestycje w obcej walucie”...
W lutowym wydaniu GEODETY ponadto m.in.: • Geodezja morska – a co to takiego? • Samorząd zawodowy szansą dla geodezji – przekonuje Bogdan Grzechnik • Jak osiągnąć wiarygodność danych, czyli monitoring sieci stacji referencyjnych GNSS w CGS WAT • Sędzia Magdalena Durzyńska opisuje przypadki z praktyki dotyczące wykonalności decyzji podziałowej • Jak to jest z opłatami za usługi ODGiK? • Sprzęt: tachimetr Linertec LTS-205N i wykrywacz instalacji podziemnych EZiCAT • Cerkiew w układzie – o skanowaniu wnętrza zabytkowej świątyni w Kwiatoniu
Lutowe wydanie GEODETY można nabyć w prenumeracie
Redakcja
|