|2015-01-14|
Geodezja, Ludzie, Kataster
Ewidencja gruntów epigonem socjalizmu
W styczniowym wydaniu GEODETY (od kilku dni już na rynku) kontynuujemy cykl „Poczet Profesorów PW” rozmową z prof. Wojciechem Wilkowskim, specjalistą w zakresie geodezji leśnej, katastru oraz gospodarki nieruchomościami na obszarach wiejskich, a równocześnie redaktorem naczelnym „Przeglądu Geodezyjnego”.
fot. Stanisław Nazalewicz
|
|
|
|
|
|
GEODETA: Czy w Polsce mamy kataster?
To jest pytanie, które co jakiś czas powraca. Zarówno w ustawie o gospodarce nieruchomościami, jak i w Prawie geodezyjnym i kartograficznym napisano, że do czasu przekształcenia ewidencji gruntów i budynków w kataster nieruchomości przez kataster rozumie się EGiB. Tylko nikt nie powiedział, na czym to przekształcenie ma polegać. Kataster został zastąpiony nazwą ewidencja w dekrecie z 1955 roku z przyczyn tylko ideologicznych, bo kataster to własność, a własność to wróg socjalizmu. Po 59 latach, w tym 25 latach istnienia nowego ustroju, nie możemy uporać się z tym epigonem socjalizmu.
No i mamy rozporządzenie o ewidencji gruntów.
Wielokrotnie apelowałem do urzędników w GUGiK, żeby skończyć z nazwą ewidencja gruntów i budynków na rzecz jednego pojęcia „kataster nieruchomości”, zresztą zgodnie z zapisem w ust. 8 art. 2 ustawy Pgik. W odpowiedzi słyszałem, że trzeba by zmienić zapisy w zbyt wielu ustawach! A co to znaczy zmienić zapis? – wystarczy przecież napisać: dotychczasową nazwę ewidencja gruntów i budynków zastępuje się nazwą kataster nieruchomości. Jesteśmy jedynym krajem w całej Unii, który formalnie nie ma katastru. Jest to jedna z naszych większych bolączek. Osobiście czuję się przegrany w tej materii.
A jak nasz kataster wygląda na tle innych?
Jest całkiem niezły. Ale warto brać przykład z Austriaków, którzy mają do tej pory kataster taki jak u nas, obarczony wieloma wadami jakościowymi, bo przecież zakładali go, poczynając od roku 1654, a na obszarze naszego kraju zaczęli w 1786. I co zrobili później? Wprowadzili w 1968 r. ustawą kataster graniczny, czyli każda działka musi być zastabilizowana, dla każdej działki geodeta musi sporządzić protokoły uzgodnienia z właścicielami, dopiero takie dane wchodzą do katastru granicznego. I oni to robią stopniowo, zmiany wprowadzane są, gdy np. ktoś chce dzielić ziemię czy rusza z nową inwestycją. Każda działka, której dotyczy ten proces, objęta zostaje postępowaniem prowadzącym do katastru granicznego, za które płaci inwestor. I tak małymi krokami idą do tego prawdziwego, silnie umocowanego w przestrzeni fizycznej prawa do nieruchomości. To jest bardzo mądra metoda. U nas ta idea przejawia się w rozporządzeniu o ewidencji w tym, że przyjęliśmy zasadę digitalizacji istniejących map (mniejsza o ich dokładność), by zbudować cyfrową bazę. Ale to się odbywa na podstawie starego materiału, więc powinno być ostrzeżenie, żeby pan Abacki wiedział, że powierzchnia jego działki może być inna niż faktyczna, dlatego powinien wziąć geodetę, by zrobił rozgraniczenie. Wtedy pan Abacki miałby dobre dane, my nowy wsad do zasobu, a geodeta zarobiłby parę złotych...
W numerze ponadto m.in.: • Plusy i minusy 2014 – doroczne podsumowanie wydarzeń w branży • Uwierzytelnianie na cenzurowanym – Jarosław Formalewicz o wyroku WSA w Lublinie • Ile państwa w geodezji? – problemy prawne i organizacyjne katastru w świetle regulacji prawnych z 2014 r. • Pomysły Bogdana Grzechnika na poprawę stanu polskiej geodezji • O odszkodowaniu za działki wydzielone pod drogi publiczne – przypadki z praktyki omawia sędzia Magdalena Durzyńska • O obsłudze geodezyjnej kompleksu Warsaw Spire mówią geodeci z WPG • Programowanie sukcesu – rozmowa z dr. Arturem Krawczykiem laureatem nagrody „Wykładowca roku 2014”
Styczniowe wydanie GEODETY można nabyć w prenumeracie
Rozmawiali Zbigniew Leszczewicz i Jerzy Przywara
|