Zygmunt Karwowski
Pocztówka z Kamerunu (III)
Prawdziwą perełką w uroczym kameruńskim pejzażu jest Park Narodowy Waza. Założony przeszło sześćdziesiąt lat temu, rozciągający się na obszarze ok. 3000 km2, nazwę swą zawdzięcza niewielkiej miejscowości wypoczynkowej położonej na obrzeżu parku, w której ulokowana została siedziba jego administracji.
|
Park prawie przecina północną część Kamerunu, pozostawiając wąskie przesmyki komunikacyjne po obu jego stronach i stanowiąc niejako łącznik pomiędzy terytoriami Czadu i Nigerii. Wszystkie siedziby ludzkie zostały z terenu parku przeniesione, a jedynym śladem ich dawnej obecności są nazwy wodopojów, zaczerpnięte od nazw wiosek niegdyś w ich pobliżu istniejących. Wodopoje są to zagłębienia o wymiarach ok. 100 x 200 m, wykopane do poziomu wód gruntowych, a niektóre z nich nawet sztucznie nawadniane z odwierconych nieopodal studni głębinowych. Woda bowiem jest jedynym środkiem pozwalającym utrzymać zwierzynę na obszarze parku i zapewnić jej przetrwanie w okresie pory suchej. Park jest praktycznie poza ingerencją człowieka, jeśli nie liczyć wizyt naukowców przybywających w celu prowadzenia badań zwierząt i roślinności. Zwiedzanie parku jest możliwe jedynie z samochodu, najlepiej wyposażonego w napęd na obie osie, i wyłącznie w towarzystwie przewodnika, odpowiedzialnego za bezpieczeństwo zarówno zwiedzających, jak i zwierzyny. Zbliżanie się do parku zapowiada obecność wszędobylskich małp koczujących w pobliżu dróg oraz stad perliczek, które na asfalcie spędzają noce, kiedy to ogólnie wysoka temperatura otoczenia, do jakiej są przyzwyczajone, nieco opada. Z chwilą przekroczenia bramy parku przed wzrokiem zdumionych turystów zdają się defilować stada jego mieszkańców, nie zdradzających najmniejszych nawet obaw. Jest tak dlatego, że zwierzyna od lat nie niepokojona przez człowieka czuje się tutaj bezpieczna i nie traktuje zwiedzających jako groźnych intruzów. Najlepszą porą na podziwianie z bliska zwierząt parku jest wczesny poranek lub jeszcze lepiej późny wieczór, kiedy to wszystkie podążają do wodopojów. Jadąc wzdłuż przetartych dróg, dosłownie co kilka minut można podziwiać stada żyraf, gazeli, antylop, strusi, guźców, wspomnianych już perliczek czy też przemykających par szakali. Natomiast wodopoje i otaczające je drzewa są okupowane przez tysiące ptaków, wśród których udało mi się zidentyfikować białe i czarne bociany, sępy, orły, dropie, żurawie i stada innych, mniej okazałych przedstawicieli fruwającej fauny. Nie dane mi tylko było zauważyć licznie ponoć występujących słoni i lwów. O obecności słoni świadczą jednak drzewa powalone wzdłuż tras ich przemarszów, zaś o aktywności lwów dowiedziałem się, przejeżdżając przez wioskę oddaloną około 15 km od granic parku, gdzie wieśniacy opłakiwali stratę dwóch zabitych krów. Okazuje się, że lwy wolą odbyć dłuższą nawet wyprawę w poszukiwaniu łatwego łupu, jakim są powolne krowy, niż z niepewnym rezultatem uganiać się za rączymi gazelami czy antylopami.
Pełna treść artykułu we wrześniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|