Ferdynand Hanusek
Praca po robocie
Dysputa o urzędniczej Polsce szlacheckiej. W nawiązaniu do artykułu Jerzego Przywary „Urzędnicza Polska szlachecka” z grudniowego numeru GEODETY kilka uwag geodety powiatowego. Skoro z treści publikacji wiadomo już, gdzie znajduje się grupa szubrawców i oszustów geodezyjnych, to nic prostszego, jak zgłosić pani minister sprawiedliwości, niech zgarnie tę mafię ponad 600 osób (geodeci powiatowi i kierownicy ODGiK) i wsadzi do pudła. Wtedy wszystkie problemy polskiej geodezji zostaną rozwiązane. Być może i dziura budżetowa zniknie (bo nie będzie cwaniaków dojących dwie krowy).
|
Skoro stanowisko geodety powiatowego jest tak lukratywne, to dlaczego jeszcze na początku 2000 roku w niektórych powiatach nie było obsadzone? To, że w początkowym okresie do zadań geodety powiatowego, oprócz normalnych obowiązków, często należało kierowanie ośrodkiem dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej, w tym także kontrola operatów złożonych robót geodezyjnych, i prowadzenie nowo powstałych PZUDP to przecież czysta rozrywka dla „człowieka orkiestry”! Dziś, po 3 latach tworzenia powiatowej służby geodezyjnej, kiedy po wielu wysiłkach zasób zaczyna nabierać właściwego kształtu (jednolity system tworzenia mapy numerycznej, dbałość o rzetelne wykonawstwo robót geodezyjnych, budowa wiarygodnej ewidencji gruntów i budynków), nie wszystkim się to podoba. Nie skądinąd, jak właśnie ze strony GIG-u były poważne zakusy na przejęcie państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego – wtedy nastałby raj i szczęśliwość geodezyjna. Mam jednak wątpliwości, czy komuś chciałoby się dociekać przyczyn 13 000 rozbieżności pomiędzy częścią opisową i graficzną ewidencji gruntów w naszym powiecie, gdzie jest ok. 27 000 jednostek rejestrowych (co druga pozycja zawiera błędy!). A jakie „kwiatki” wychodzą, gdy zaczyna się porównywać stan w ewidencji z KW!
Poprzednia sytuacja, kiedy to ODGiK-i były prowadzone przez urzędy wojewódzkie, a gospodarka gruntami i ewidencja gruntów przez urzędy rejonowe lub bardzo często gminne, doprowadziła do takiego bałaganu w zasobie i niechlujstwa w ewidencji gruntów, że trzeba będzie kilku lat, by wyjść z tego bagna.
Pełna treść artykułu w lutowym wydaniu GEODETY
powrót
|