Podczas niedawnej olsztyńskiej konferencji Colloquia Baltica III archeolog Jerzy Łapo stwierdził, że nazwy typu „szwedzki szaniec”, „szwedzka góra” na terenach dawnych ziem pruskich upowszechniły się w świadomości ludowej między innymi dzięki opracowaniom kartograficznym z przełomu XIX i XX wieku.
Jeszcze pod koniec XIX w. zwrócono uwagę na podobieństwo słowa Szwed (Schweden) do staropruskiego swints, litewskiego szwentas, ruskiego svet, polskiego święty, a zwłaszcza lett’skiego swehts, wskazując, iż w XVII w. mogło dojść do transformacji nazw dawnych, pogańskich miejsc kultu. Nagle „świętość” miała stać się „szwedzkością”.
„Jednakże w przypadku Mazur, rozkład geograficzny grodzisk, domniemanych grodzisk czy reliktów dawnych obozowisk wojskowych – naznaczonych »szwedzkimi« nazwami, pokrywa się generalnie z terenem działania oraz kwaterowania wojsk sprzymierzonych. Niewątpliwie na powstanie nazw wpłynęły czasy wojen szwedzkich – 1626-1635, 1655-1657 i 1677-1679, jednak należy wykluczać, ażeby to szwedzcy żołnierze usypali gros owych szańców. Większość z nich pochodzi z wczesnej epoki żelaza i średniowiecza – nie ma więc możliwości, żeby zostały zbudowane przez Szwedów” – zauważa naukowiec.
Zdaniem archeologa Jerzego Łapo w Prusach Wschodnich nazwy typu „szwedzki szaniec”, czyli „Schwedenschanze”, upowszechniły się na początku XIX w., kiedy to lokalni landraci przedstawiali nadprezydentowi w Królewcu sprawozdania wymieniające zabytki przeszłości z ich terenu. Jego zdaniem druga fala „szwedomanii” miała miejsce na przełomie XIX i XX w. za sprawą kartografów – wiele grodzisk i domniemanych grodziska zanotowano właśnie jako „Schwedenschanze”. Tak też przetrwały w świadomości ludowej.