Jerzy Królikowski
Powiatowe dokładanie
W zasadzie już od chwili powstania powiatów w 1999 r. mają one poważny problem z finansowaniem swoich zadań geodezyjnych. Ostatnio pojawiają się jednak kolejne trudności… oraz sposoby na ich rozwiązywanie.
|
Nie było chyba takiego spotkania powiatowej Służby Geodezyjnej i Kartograficznej z głównym geodetą kraju, na którym przedstawiciele starostw nie apelowaliby o poprawę swojej sytuacji finansowej. Nieustannie zwracają uwagę, że choć prawo nakłada na nich coraz to nowe obowiązki, dofinansowanie z budżetu państwa jest o wiele za niskie i niewiele rośnie. Jak zatem modernizować EGiB, skanować zasób, zakładać bazy i uruchamiać e-usługi? Nie mniej palącym problemem są niskie wynagrodzenia, które skutecznie utrudniają nabór wykwalifikowanych pracowników.
Z grubsza bez zmian są także tłumaczenia GUGiK. Kolejni GGK bezradnie rozkładają ręce, że nie mają wpływu na rządowe subwencje. Wprawdzie od czasu do czasu wprowadzane są pewne zmiany prawne mające ulżyć powiatowej geodezji, ale z reguły to tylko kropla w morzu potrzeb. Zresztą pozytywne skutki tych działań zaraz niweluje nakładanie na powiaty kolejnych obowiązków, które rodzą dodatkowe koszty.
Efekt, jaki jest, każdy widzi. W wielu powiatach jakość zasobu geodezyjnego woła o pomstę do nieba. Niskie wynagrodzenia powodują braki kadrowe, a te spowalniają obsługę interesantów, w tym weryfikację prac. Marne zarobki popychają ponadto niektórych urzędników do robienia wykonawcom geodezyjnym nieuczciwej konkurencji. Można by zatem stwierdzić, że niedofinansowanie powiatowej SGiK leży u podstaw najbardziej palących problemów geodezji.
• RIO sceptycznie (choć wybiórczo) o dokładaniu
Oczywiście można wymienić samorządy, które mimo tych ograniczeń radzą sobie całkiem nieźle. Przykładem jest choćby powiat piaseczyński, gdzie geodezja funkcjonuje w wyremontowanym budynku, zasób jest w znacznej części cyfrowy, a wiele geodezyjnych spraw można załatwić przez internet. W dużej mierze wynika to jednak z dokładania przez starostwo do geodezji. I to sporych kwot, bo rzędu 3-4 mln zł rocznie, czyli więcej, niż powiat uzyskuje ze sprzedaży materiałów PZGiK. – Te dodatkowe środki to zasługa tego, że starosta jest świadomy, iż bez sprawnej geodezji nie ma mowy o efektywnym realizowaniu inwestycji. A tych, z racji bliskości stolicy, jest u nas mnóstwo – tłumaczy geodeta powiatowy dr inż. Monika Jaroszewska. Ale i te kwoty nie są wystarczające. – Mamy ogromne potrzeby chociażby w zakresie modernizacji EGiB. Dotychczas wykonaliśmy ją dla 53% obrębów. Dlatego cieszę się z każdej granicy pomierzonej przez geodetę – podkreśla Monika Jaroszewska.
Tę wieloletnią praktykę dokładania do geodezji zakłóciła w Piasecznie uchwała Regionalnej Izby Obrachunkowej dotycząca projektu powiatowego budżetu na rok 2020...
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|