Jerzy Przywara
Pechowiec
Geodeta kontra urząd
|
Wokół podwarszawskiego Piaseczna leży sporo miejscowości, które ostatnio się cywilizują. Widoczną oznaką tego zjawiska jest budowa kanalizacji – luksusu nieznanego, jak się okazuje, już 20 kilometrów od stolicy. Zanim jednak w ziemi zakopany zostanie pierwszy kawałek rury, potrzebne jest załatwienie góry papierów, pieniądze i projekt. Gdy ten ujrzy światło dzienne, do dzieła mogą dopiero ruszyć budowlańcy i inni. Wśród nich nasi rzemieślnicy.
Są tacy, co nie marzą o geoinformacji, satelitach i bazach obiektowo zorientowanych, ale o tym, żeby złapać prozaiczne zlecenie na ułożenie w linii prostej szeregu betonowych rur, które z uwagi na brzydotę trzeba później zasypać. Wiadomo, że przy większych zleceniach tego rodzaju można nieźle zarobić. Kilkanaście tysięcy złotych za nieskomplikowaną robotę to gra warta świeczki, nawet gdyby wliczyć w to papierową mitręgę, fochy ośrodkowych dam, nieznane wymagania nowego inwestora i chimeryczną pogodę. Z czegoś przecież trzeba żyć. Chyba że ma się pecha i trafia w szpony ośrodka dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej w Piasecznie, jak na przykład pan B.
Błąd Cofnijmy się jednak do roku 1998, gdy (co ważne) powstawał projekt i rozpoczynano budowę kanalizacji w miejscowości K. pod wspomnianym Piasecznem. Kanalizacji tej, niestety, nie zbudowano wtedy od razu w całości. Zostało do zrobienia kilkadziesiąt studni i kilkaset metrów trasy, rozrzuconych w różnych punktach K. Do budowy powrócono po trzech latach, a jej obsługą zajął się pan B. Z uwagi na upływ czasu trasę przeprojektowano, w związku z czym B., rozpoczynając swój kawałek roboty, poszedł z uaktualnionym projektem do piaseczyńskiego ZUD. Tam przebieg zmienionych fragmentów trasy zaklepano na tym, w gruncie rzeczy starym, projekcie sieci. Według tego dokumentu zbudowano studnie i położono rury, które B. później artystycznie zainwentaryzował i wniósł na mapy. Problemy pojawiły się już jednak na etapie regulowania należności w ośrodku dokumentacji geodezyjnej i kartograficznej. Według szefa ODGiK w Piasecznie nasz bohater miał zapłacić za uzgodnienia ZUD dotyczące tego projektu – 6039 zł, licząc według stawki obowiązującej dla przyłączy, czyli około trzy razy drożej, niż gdyby chodziło o rozliczenie fragmentu sieci. Z takim wyliczeniem nasz bohater nie chciał się zgodzić. Niestety, nie tylko werbalnie.
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu GEODETY
powrót
|