Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Brak liderów i współpracy
Debata GEODETY nt. barier w rozwoju GIS i dostępie obywatela do geoinformacji
Katarzyna Pakuła-Kwiecińska: Zanim zaczniemy naszą debatę, chciałabym zaproponować, abyśmy nie skupiali się dzisiaj na definiowaniu, czym jest geoinformacja, i przyjęli, że jest to wszelka informacja odniesiona do powierzchni Ziemi. Po drugie, proponowałabym przyjąć bez dyskusji, że obowiązkiem państwa jest zapewnienie obywatelowi jak najlepszego dostępu do pewnej części geoinformacji, nazwijmy ją referencyjną. W związku z tym trzecia propozycja – zacznijmy od wyliczenia barier w rozwoju GIS i dostępie do geoinformacji w naszym kraju.
Jerzy Gaździcki: Czuję się w obowiązku nawiązać do XIII Konferencji PTIP, ponieważ w czasie jej trwania przeprowadziliśmy badanie opinii środowiska na temat przeszkód występujących w tworzeniu infrastruktur geoinformacyjnych [wyniki w GEODECIE 11/2003 – red.], przy czym przez infrastrukturę geoinformacyjną rozumiem – w wielkim uproszczeniu – GIS plus powszechny i łatwy dostęp do geoinformacji. Czytelnicy mogą zatem skonfrontować przebieg naszej dzisiejszej dyskusji z opiniami 29 specjalistów z tego zakresu, w których to opiniach uderza podkreślenie znaczenia takich przeszkód, jak brak koordynacji i współdziałania oraz istnienie wadliwego prawa. Warto też na wstępie przypomnieć, że geoinformacja jest rodzajem informacji i w związku z tym powinniśmy uwzględniać ustawy, które generalnie dotyczą informacji w państwie. Mam tutaj na myśli przede wszystkim ustawę o dostępności informacji publicznej, ale także wiele innych aktów prawnych wiążących się z tą ustawą i geoinformacją, jak np. ustawa o zagospodarowaniu przestrzennym, ustawa o ochronie baz danych czy o prawie autorskim. To wszystko rzutuje na problem dostępności geoinformacji.
Bogdan Ney: Ogólnie rzecz biorąc, zgadzam się z głównymi barierami ujętymi przez redakcję w trzy grupy [patrz ramka obok – red.], przy czym dyskusyjna jest ich gradacja. Brak spójnego rządowego programu budowania GIS-u i udostępniania geoinformacji, który byłby krok po kroku realizowany – to cecha, niestety, nie tylko tego obszaru, ale wielu obszarów działalności państwa. Bardzo boleję nad tym, że brakuje nam długofalowych, dobrze przemyślanych, uzgodnionych i konsekwentnie realizowanych programów, które są zastępowane akcyjnymi poczynaniami od koalicji do koalicji, od kadencji do kadencji. Delikatna tkanka, jaką jest system informacji (w tym informacji przestrzennej w szczególności), nie może dobrze funkcjonować w takich warunkach działania państwa. Druga sprawa to jest pewna – być może pozorna – sprzeczność pomiędzy punktem 1e mówiącym o braku wyraźnego rozdzielenia sfery gospodarczej od administracyjnej oraz punktem 2c, w którym mówi się o praktycznie nieistniejącym partnerstwie publiczno-prywatnym. Otóż oddzielnie każda z tych barier jest sformułowana poprawnie, ale doświadczenie wskazuje, że atmosfera podejrzliwości otaczająca w Polsce przedsięwzięcia publiczno-prywatne nie sprzyja ich realizacji, podczas gdy w krajach znacznie lepiej od nas rozwiniętych są one głównym źródłem finansowania systemów informacji przestrzennej (np. katastralnych). Już kilka lat temu na konferencji elbląskiej proponowałem znaczne zwiększenie inicjatywy ODGiK-ów w tworzeniu GIS-u. Trzeba sobie wreszcie powiedzieć, czy te ośrodki są wyłącznie administracją, czy też mogą robić biznes. Trzecia moja uwaga dotyczy hamującej roli aktualnych przepisów prawnych w stosunku do społecznie ważnych i prawidłowych inicjatyw. Bo często wytacza się takie zarzuty, że coś nie jest przewidziane w prawie. A nie jest, ponieważ prawo ma wielką trudność z wyprzedzaniem praktyki. Jeżeli ze strony instytucji państwowych spotykam się z tego rodzaju zarzutami, że coś nie powinno być rozwijane, bo nie jest przewidziane w prawie, to zadaję sobie pytanie, skąd ma się brać postęp cywilizacyjny. Niestety, notujemy nadmiar takich zachowań ze strony administracji publicznej, która zamiast myśleć prorozwojowo broni tego, co jest napisane. Ale to jest dylemat ogólniejszy: czy prawo może wyprzedzać praktykę?
Czy to właśnie brak wyraźnej granicy między administracją a biznesem nie jest przyczyną tego, że i urzędnicy, i firmy boją się jej przekroczenia?
Bogdan Ney: Partnerstwo publiczno-prywatne wymaga opracowania od strony systemowej i prawnej. Żeby nie było to jakimś grząskim terenem, na którym to samo działanie raz może być pochwalone, a drugi raz – zganione. Dlatego niektórzy robią karierę na tzw. strategii zaniechania – nigdy się nie narażają, bo udaje im się nie robić nic nowego, nie podejmować absolutnie żadnych inicjatyw. Bardzo istotna jest świadomość decydentów w sferze publicznej. Sądzę, że główną przeszkodą w rozwoju systemów geoinformacyjnych nie jest brak pieniędzy, ale uwarunkowania mentalne. Jak ktoś mówi, że tylko z powodu pieniędzy Polska ma 3% udziału w produktach high technology w eksporcie, to jest to jawna nieprawda. Finlandia gorzej wyszła na upadku rynku radzieckiego niż Polska, ale dzięki odpowiedniej polityce ma wielokrotnie wyższy procent high technology, co daje trzykrotnie większe zyski. Te mentalne uwarunkowania są bardzo niebezpieczne, bo one często decydują wręcz o trwonieniu środków i niedocenianiu strategicznych kierunków finansowania. Budowa społeczeństwa informacyjnego nie ma alternatywy. Chciałbym dodać, że nawet – postrzegane niekiedy jako konserwatywne – środowisko PAN 19 grudnia poświęca sesję społeczeństwu informacyjnemu, a w tym 10 minut dyskusji programowej o geoinformacji.
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu GEODETY
powrót
|