System zaopatrzenia wojsk w mapy
Odrębnego omówienia wymaga system zaopatrzenia wojsk w mapy. W wielu opracowaniach naukowych i wspomnieniach z okresu wojny spotykamy zarzuty, że WIG nie wypełnił w okresie międzywojennym swojej roli w tym zakresie. Są, niestety, liczne przykłady na to, że dowódcy różnych szczebli uskarżali się na brak map. Nawet we wspomnieniach dowódcy 33 Dywizji Piechoty płk. T. Zieleniewskiego (byłego szefa WIG) znajdujemy informację, że cofając się z resztkami swej jednostki w kierunku Włodawy, dotarł do Brześcia nad Bugiem, by w tamtejszej składnicy zaopatrzyć się w mapy. Składnicę zastał jednak zamkniętą, uzyskał jedynie informację, że jej personel już się ewakuował. Po wyłamaniu drzwi okazało się, że składnica jest pełna map i panuje w niej wzorowy porządek.
Brak map odczuli również inni oficerowie WIG, na przykład kpt. Zygmunt Herman: Przejeżdżając przez Kowel wstąpiliśmy do Polowej Składnicy Map. Nie widziałem jeszcze tak wielkiej ilości map przygotowanych do zaopatrzenia sztabów i oddziałów wojskowych na froncie. Lecz linia frontu tak szybko się przesuwała, że było niemożliwe zaopatrzenie wojsk w mapy. Wcześniej mój oddział pomiarów wojennych wykorzystywał mapy w skali 1:100 000, które zdjęliśmy ze ściany biura folwarku Zamojskiego koło Lublina. Nam, oficerom WIG, nieprzyjemnie było słuchać uwag oficerów na froncie dotyczących fatalnej organizacji zaopatrzenia wojsk w mapy.
O złym systemie zaopatrzenia wojsk w mapy pisze we wspomnieniach dowódca 7 Pułku Strzelców Konnych (Wielkopolska Brygada Kawalerii) rtm. Zbigniew Szacherski: Z rozkazu brygady wynikała dla nas jeszcze jedna, poważna trudność, którą musieliśmy własnym pomysłem rozwiązać. Wraz z rejonem Konina kończyły się mapy 1:100 000, które pułk otrzymał w czasie mobilizacji. Niedociągnięcia w tak doniosłej dziedzinie jak zaopatrzenie, zwłaszcza w amunicję, pokazało nam, że nie należy łudzić się nadzieją późniejszego dostarczenia map. Było to jedno z owych niezrozumiałych niedopatrzeń Sztabu Głównego, świadczących, jak bardzo ruchy naszych armii były nieprzewidziane, jak bardzo zdane na losy przypadku. Z map znajdujących się w posiadaniu pułków naszej brygady można by wnioskować, że te ruchliwe jednostki miały ograniczyć swój zasięg działania do obszaru rozciągającego się od zachodniej granicy Wielkopolski po Konin-Koło36.
Problemy związane z brakiem map dotknęły również Brygadę Kawalerii, o czym dowiadujemy się z relacji gen. Władysława Andersa37: Niemców nie było jeszcze na przedmieściach (Lublina). Szczęśliwym trafem znalazłem skład amunicji, żywności i benzyny, których nam całkowicie brakowało. Niestety, nie udało mi się dostać map terenów na wschód od Wisły. Trzeba być żołnierzem, żeby zrozumieć niedolę maszerowania i prowadzenia walki bez map.
Podobna sytuacja była w armiach „Poznań” i „Pomorze”, gdzie zabrakło map podczas wykonywania udanego kontrataku znad Bzury (9-14 września). Marian Porwit, dowódca Odcinka Warszawa – Zachód, w „Obronie Warszawy” pisze tak38: Zaopatrzyłem dowództwo i oddziały w mapy, zabierając ze składu Spółdzielni Inwalidzkiej przy ul. Sienkiewicza cały zapas map szczegółowych w skali 1:20 000. Były to kolorowe plany miejskie, dużo mniej dokładne od wojskowej mapy szczegółowej 1:25 000, lecz nie można było znaleźć składnicy map.
|
Ppłk Wiktor Plesner, pełniący obowiązki szefa WIG nad siłami przekraczającymi granice Polski na Przełęczy Tatarskiej, podczas wojny – szef WIG w Edynburgu, zdjęcie z 1934 r. |
Bardzo charakterystyczną ocenę systemu zaopatrzenia wojsk w mapy oraz ich braku znajdujemy w protokole przesłuchania ppłk. Wiktora Plesnera przez Komisję Powołaną w Związku z Wynikiem Kampanii Wojennej 1939 r.39: Brak map w wojskach spowodowany był błyskawicznym przebiegiem działań wojennych już od pierwszych dni września oraz wycofaniem poszczególnych armii i grup operacyjnych poza przewidywane w planach rejony działania. Oprócz niekorzystnego rozwoju sytuacji strategicznej i operacyjnej, brak map wynikał m.in. ze złego systemu zaopatrywania wojsk w mapy przyjętego na wypadek wojny, opartego na wnioskach i doświadczeniach z I wojny światowej na froncie zachodnim (pozycyjny charakter działań) oraz niewłaściwego rozmieszczenia zapasów map i wydawnictw topograficznych.
Brak map w wojskach wynikał również z tego, że w pierwszych dniach września na rozkaz dowódców okręgów korpusu rozpoczęła się ewakuacja większości rejonowych składnic map z zachodniej i środkowej, a następnie z północnej części Polski. W kierunku wschodnim ewakuowano również część centralnej składnicy, co spowodowało wyjątkowo niekorzystną sytuację w zaopatrzeniu wojsk w mapy. Duża dynamika działań bojowych powodowała, że większość jednostek znalazła się na nowych obszarach, dla których nie posiadały map.
Oceniając problem zaopatrzenia wojsk w mapy, dochodzimy do wniosku, że najsłabszym ogniwem były w nim rejonowe składnice map. Znajdowały się one zbyt blisko granicy państwowej, a w związku z szybką ofensywą wojsk niemieckich nie były w stanie zaopatrywać wojsk. Wadliwie rozmieszczono też zestawy map alarmowych dla związków operacyjnych i taktycznych. Zestawy te znajdowały się w składnicach rejonowych, które ewakuowały się już na początku wojny. Na przykład mapy przechowywane w składnicach zachodnich obejmowały stosunkowo duży obszar na przedpolu tzw. zasadniczej pozycji obronnej, niewielki natomiast na zapleczu. Zakładano, że w razie konieczności dalszego odwrotu w głąb kraju będzie dość czasu na dosłanie potrzebnych uzupełnień ze składnicy centralnej. Ten sposób zaopatrywania wojsk w materiały kartograficzne mógł zdać egzamin w przypadku walk statycznych, a przecież przewidywano, że ewentualna wojna będzie miała charakter manewrowy40.
Niektórzy dowódcy i sztaby wyższych związków traktowali składnice jako zbędny balast i ewakuowali je w pierwszej kolejności. Gdy w toku działań wojennych konieczne było uzupełnienie zużytych map, dowódcy nie znali miejsca stacjonowania składnic ani kierunków ich przesunięcia, a kurierzy ze składnic nie znali miejsc stacjonowania jednostek. Bogusław Krassowski ocenia system zaopatrzenia wojsk w mapy podczas wojny obronnej 1939 r.41: Błyskawiczny przebieg wojny spowodował, że już po 3-4 dniach walki większość oddziałów wycofała się poza przewidziane rejony działania, przechodząc na inne linie obrony, co spowodowało zapotrzebowanie na nowe komplety map. W tym samym mniej więcej czasie ewakuowano prawie wszystkie składnice. Miejsca postoju ewakuowanych składnic znane były z reguły tylko garstce oficerów, toteż większość oddziałów działała raczej na ślepo.
Zdarzały się też wypadki (we wschodnich składnicach), że kierownicy składnic przez dłuższy czas odmawiali wydawania map zgłaszającym się oficerom z powodu braku formalnych zapotrzebowań na piśmie, zaopatrzonych okrągłą pieczątką jednostki. Do uzupełnienia zapasów map w wojskach nie zostały też wykorzystane oddziały pomiarów wojennych, w których strukturze były składy map. Żaden dowódca armii, z wyjątkiem gen. Piskora, nie chciał przyjąć tych oddziałów na zaopatrzenie, twierdząc, że dopiero po pewnym ustabilizowaniu się frontu będą one potrzebne.
|
Ppłk Tadeusz Krzanowski, szef Samodzielnego Referatu Organizacyjno-Mobilizacyjnego WIG, zginął w Charkowie, zdjęcie z 1935 r. |
Część odpowiedzialności za powyższe uchybienia i błędy w zaopatrzeniu wojsk w mapy spada niewątpliwie na WIG, większość na Referat Kartograficzny Oddziału III Sztabu Głównego, który w czasie pokoju powinien określić system zaopatrywania wojsk w mapy, ustalić limity map dla poszczególnych jednostek i wysokość zapasów map w składnicach na czas wojny. Bardzo ważne informacje na temat podejścia Sztabu Głównego WP do problemu zaopatrzenia wojsk w mapy znajdujemy w relacji kpt. P. Zwierzyńskiego: Od kilku lat Sztab Główny nie ustalił wysokości, chociażby przybliżonej, wojennego zapotrzebowania na mapy, pomimo stale powtarzanych żądań ze strony WIG. Z braku tych danych za podstawę prac mobilizacyjnych przyjąłem liczby oparte na własnych kalkulacjach, które wydawały mi się najbardziej prawdopodobne. Również sprawa utworzenia wtórnego archiwum matryc map, będących podstawowym materiałem dla produkcji, wałkowana była przez wiele lat i dopiero przed samą wojną Sztab Główny zdecydował się przenieść archiwum wtórne do Kowla lub Brześcia.
Lwów i dalsza ewakuacja
We Lwowie Wojskowy Instytut Geograficzny mieścił się początkowo (7- 12 września) w budynku gimnazjum przy ul. Dwernickiego 17, następnie (13- 14 września) w budynku Akademii Handlu Zagranicznego przy ul. Sakramentek. Przebywało tam około 150 oficerów i 100 szeregowych. Druk map odbywał się w Zakładach Graficznych Książnica-Atlas prof. Eugeniusza Romera. W okresie od 8 do 15 września wydano 18 godeł map, głównie w skali 1:100 000 oraz 1:300 000 w nakładach od 2000 do 5000, które dostarczano własnym samochodem bezpośrednio do walczących wojsk.
13 września wysłano transportem kolejowym z Lwowa do Równego wiele skrzyń z instrumentami pomiarowymi, które miały być przeznaczone dla wojennych oddziałów pomiarowych, w transporcie znajdowały się też dokumenty personalne oficerów WIG. Komendantem tego transportu, który do miejsca przeznaczenia nigdy nie dotarł, bo prawdopodobnie uległ zniszczeniu podczas bombardowania, był ppłk Tadeusz Krzanowski. W innych relacjach42 znajdujemy informację, że część sprzętu pomiarowego przeznaczonego na potrzeby mobilizowanych oddziałów pomiarowych znajdowała się w Równym wraz ze sprzętem Ministerstwa Komunikacji. Sprzęt ten został zabrany przez wojska sowieckie. Pozostały sprzęt i matryce map w skali 1:100 000 zostały ukryte 16 września w piwnicach Ossolineum we Lwowie.
14 września dowódca Obrony Obszaru Lwowa gen. Rudolf Prich w piśmie do szefa WIG polecił zorganizowanie (uruchomienie) oddziału służby geograficznej przy Dowództwie Obrony Lwowa. Szefem oddziału został ppłk Władysław Leśniak, a jego zastępcą mjr Jan Markowski. Zadaniem oddziału było zaopatrywanie dowództw i oddziałów w mapy, a przede wszystkim współpraca z artylerią. Wykonywali oni między innymi pomiary dla artylerii, podczas tych prac w nocy z 19 na 20 września kpt. Janusz Goślinowski, kpt. Stanisław Dąbrowski i por. rez. Bogdan Zaborski zostali ranni.
|
Mjr Stanisław Adamski, kierownik grupy topograficznej WIG w 1939 r., zginął w Katyniu |
Oficerów niezaangażowanych w prace geograficzne oddano do dyspozycji Dowództwa Grupy Obrony Lwowa, byli oni wykorzystywani do budowy barykad i zapór przeciwczołgowych. Samochody ciężarowe WIG były w tym okresie używane do rozwożenia amunicji, żywności i materiałów wybuchowych (saperskich) dla oddziałów organizujących obronę Lwowa.
Płk Stefan Gąsiewicz43 w sprawozdaniu dotyczącym kampanii wrześniowej 1939 r. zanotował: We Lwowie WIG oddał: *5 oficerów do Sztabu Dowództwa Frontu gen. Sosnkowskiego; *35 oficerów do Dowództwa Obrony Lwowa; *7 oficerów do Dowództwa Saperów we Lwowie; *1 oficera do kierownictwa uzbrojenia we Lwowie; *1 oficera na komendanta Placu w Dubnej. Kilkunastu oficerów pozostało w Równem i Choszczy oraz kilkunastu koło Lublina.
W tym czasie we Lwowie z oficerami były również rodziny. Wspomina Zofia Myśliwska: Na drugi czy trzeci dzień naszego pobytu we Lwowie płk Lewakowski zwołał do auli wszystkich pracowników z rodzinami i wyjaśnił, że przyjazd do Lwowa został podyktowany kontynuowaniem pracy WIG w Zakładach Kartograficznych Romera. W obecnych warunkach rodziny z dziećmi są utrudnieniem w tych zamierzeniach. Wobec powyższego postanowiono oddelegować kilku oficerów do wywiezienia rodzin w spokojniejsze tereny. Dla większości oficerów było to ostatnie widzenie z rodzinami. (...) Późnym wieczorem przewieziono nas na dworzec Lwów Podzamcze, którego budynki były bardzo zniszczone. Transport już czekał, załadowano nas do wagonów. Transportem naszym kierował major Okupski i kapitan Sierosławski, przy pomocy kilku innych oficerów z moim mężem porucznikiem Hieronimem Myśliwskim. Na tym odcinku drogi do Równego nie było żadnych nalotów, tak że podróż minęła spokojnie. W Równem siedzieliśmy na dworcu, prażąc się niemiłosiernie na słońcu. Czekaliśmy na samochody, które miały nas zawieść do Choszczy, gdzie stacjonowała jednostka pogranicza. W Choszczy rodziny oficerów zamieszkały u oficerów z jednostki pogranicza, część w szkole podstawowej.
|
|
15 września rozpoczęła się kolejna ewakuacja WIG. Tym razem ze Lwowa kolumna samochodowa (40 oficerów, 60 szeregowych, 26 samochodów osobowych i ciężarowych) przegrupowała się do Stanisławowa, gdzie dotarła 16 września i została rozmieszczona w bursie przy ul. Pierackiego. Podjęto tam próby druku map w Zakładach Graficznych Chowańca, nieudane z uwagi na brak odpowiednich maszyn. 17 września 1939 r. w Dowództwie Garnizonu Stanisławów została zarządzona odprawa dowódców jednostek przebywających w tym garnizonie. Płk Szolce-Srokowski, powołując się na rozkaz Naczelnego Dowództwa WP, zarządził ewakuację wszystkich jednostek ze Stanisławowa i przekroczenie granicy z Węgrami na Przełęczy Tatarskiej. Ze Stanisławowa kolumna WIG wyjechała 17 września o godzinie 22.00, następnego dnia o godz. 12.00 pełniący obowiązki szefa WIG ppłk Wiktor Plesner wydał rozkaz przejścia całą kolumną przez Przełęcz Tatarską. Po przekroczeniu granicy kolumna została skierowana do miejscowości Jasina, a stamtąd do Rakowa na postój i nocleg. Następnego dnia kolumna przemieściła się do Berehowa, gdzie została przejęta przez władze węgierskie. W transporcie tym była część sprzętu pomiarowego, wszystkie matryce map w skali 1:300 000 i matryce map w skali 1:100 000 terenów południowo-wschodnich. Sprzęt ten, materiały i samochody zostały komisyjnie przyjęte przez wojskowy Węgierski Instytut Geograficzny w Budapeszcie. Żołnierze transportem kolejowym zostali przewiezieni do obozów: w Eger (25 oficerów), Jolsva (8), Banreve (2), Visegrad (6), Cis (2), Nagykanizsa (4). Jeden oficer udał się do Budapesztu, a pięciu wyjechało do Rumunii.
|