|2024-12-02|
Geodezja
Niesamowite przygody Geoforka! Publikujemy wyniki konkursu
W ubiegłą środę zakończyliśmy przyjmowanie zgłoszeń w konkursie, w którym do wygrania była maskotka Geoforka. Poziom nadesłanych prac był tak wysoki, że postanowiliśmy przyznać trzy równorzędne nagrody główne i dwa wyróżnienia.
Geoforek to zaprezentowana w ubiegłym miesiącu oficjalna maskotka portalu Geoforum.pl. Z tej okazji ogłosiliśmy konkurs, w którym zadaniem uczestników było opisanie, jaką geodezyjną przygodę Geoforek powinien przeżyć jako pierwszą, aby mógł się stać pełnoprawnym najlepszym przyjacielem geodety.
Poziom i zróżnicowanie nadesłanych prac bardzo pozytywnie nas zaskoczyły. Dlatego też zdecydowaliśmy przyznać trzy równorzędne nagrody główne i dwa wyróżnienia.
Nagrody główne – maskotki Geoforka – trafią do: • Justyny Maćkowskiej, • Agnieszki Ustowskiej, • Anny Żukowskiej-Staszak. Ich zgłoszenia – przygody Geoforka – publikujemy poniżej.
Natomiast wyróżnienia zdecydowaliśmy się przyznać Marioli Bonisławskiej oraz Szymonowi Zarosie. Otrzymają oni zestawy gadżetów.
Serdecznie gratulujemy! Z nagrodzonymi skontaktujemy się mailowo w celu ustalenia formy przesyłki.
Redakcja Geoforum.pl
ANNA ŻUKOWSKA-STASZAK
Wczoraj pogryzłem w domu buty, schody i zjadłem ciasteczka. Podobno nie były dla mnie... Nieważne, mój Człowiek zdecydował, że zabierze mnie dziś ze sobą do pracy. Chyba to coś w rodzaju spaceru, więc, merdając ogonkiem, wskoczyłem z nim do auta.
Najpierw pojechaliśmy do biura. Nie było tam nic ciekawego poza innymi ludźmi, którzy chcieli mnie głaskać. Mój Człowiek zabrał jakieś skrzynki, papiery i ruszyliśmy z w dalszą drogę. Z nami pojechał jeszcze jeden człowiek, bardzo interesuje mnie zapach szynki z jego torby.
Nie podróżowaliśmy długo, szybko dotarliśmy na miejsce: było tam, gdzie pobiegać. Na gruncie byli jacyś budowlańcy. Mój Człowiek chciał im pomierzyć uzbrojenie. Jeden z nich machał rękami i wskazywał na ziemię. Podobno to uzbrojenie już zakopali. Kiedy w domu wykopię dziurę w ogródku, to Człowiek na mnie krzyczy. Na budowlańców krzyczał, że zakopali dziurę. Podwójne standardy i hipokryzja, ot co! Budowlańcy się obrazili, bo inny geodeta – o, już wiem, jak nazywają mojego Człowieka – to im mierzy zanim rury położą.
Pojechaliśmy dalej. I wiecie co? Człowiek sam zaczął kopać u kogoś w ogródku, do tego pod samym płotem! A ja tak nie mogę! To chyba jakaś ludzka zabawa, że jedni zakopują kamienie, a inni ich szukają. A jak nie znajdują, to się denerwują. Dziwne – i jak dla mnie – nudne. O, kot... Zaraz wracam, tylko go pogonię!
Kiedy przemocą zabrali mnie od obszczekiwania kota na drzewie, wyruszyliśmy na wznowienie. W zasadzie nie wiem, dlaczego to się nazywało wznowienie, dla mnie to wyglądało jak zwykła łąka. W każdym razie przyszło więcej ludzi. Jedni zachowywali się trochę jak ten york z sąsiedztwa, napastliwo-obronnie, a inni wydawali się normalni. Koniec końców Człowiek z kolegą zakopali kilka kamieni, a ci ludzie podpisali jakieś kartki. Jeden mnie nawet pogłaskał.
Kiedy wróciliśmy do biura, nikt nie miał czasu zainteresować się głaskaniem. Ci wszyscy ludzie dyskutowali intensywnie nad jakimiś protokołami. Mówili dużo o nieadekwatnych podstawach prawnych, piątej weryfikacji i wchodzeniu w cudze kompetencje. Jeden z nich zżymał się, że znowu ma negatyw, a urzędowy giemel nie jest zgodny ze schematem. Nie rozumiałem z tego nic a nic. Wszyscy siedzieli przed komputerami.
Zdążyłem się zdrzemnąć, obudziłem się, kiedy ludzie zaczęli zbierać się do domu. Ten człowiek, który z nami jeździł, wyciągnął swoją zapomnianą szynkę i dał mi ją ze słowami: – No i widzisz, Geoforku, już masz większe doświadczenie w terenie niż większość weryfikatorów!
JUSTYNA MAĆKOWSKA
Jako wprawny terenowiec oraz mając zimno za nic, Geoforek – pies rasowiec – trzeba mu wznowienia granic.
Wprawnie dołki Ci wykopie, choć pod kamień włoży kość, z werwą jakby zżarł konopie, nigdy mu nie będzie dość.
Choć podpisów nie pozbiera, z każdym szybko się dogada, nawet gdy będzie afera, udobrucha Ci sąsiada.
Pensji nawet nie pobierze, chyba, że kawałek schabka, przegna gapiów na rowerze, może nawet „zabić świadka”.
AGNIESZKA USTOWSKA
Geoforek był młodym, pełnym energii szczeniakiem o czarno-białym futerku i dużych ciekawskich oczach. Kochał biegać po łąkach, skakać przez kałuże i wciskać mokry nosek w każdy kąt. Był niesamowicie bystry, ale, jak to szczeniak, wszystkiego musiał się nauczyć. Jego właściciel, pan Tomasz, był geodetą. Pewnego dnia postanowił zabrać swojego pupila na wyprawę.
– Geoforku, dziś będziesz moim małym pomocnikiem – powiedział z uśmiechem, przypinając szczeniakowi czerwoną smycz.
Geoforek zaszczekał radośnie, nie wiedząc jeszcze, że ten dzień będzie początkiem jego geodezyjnej przygody.
Pierwszym przystankiem pana Tomasza i jego pupila była leśna ścieżka. Pan Tomasz niósł w ręku urządzenie przypominające statyw z lunetą oraz coś, co wyglądało jak laska w czerwono-białe paski. Na ramieniu miał czarną torbę, a w niej mapę i podstawowe narzędzia pomiarowe.
– Dzisiaj musimy znaleźć punkt graniczny – powiedział z uśmiechem do swojego pupila. – To jest takie miejsce, które pokazuje, gdzie kończy się jedna działka, a zaczyna druga – wyjaśnił szczeniakowi, klepiąc go po głowie.
Zwierzak przechylił głowę na bok, jakby chciał zapytać: „A co to jest działka?”. Ale pan Tomek już zaczął wyciągać z torby kawałek drewnianego kołka, który pachniał ziemią i mchem.
– No dalej, młody. Powąchaj i szukaj!
Geoforek z entuzjazmem obwąchał kołek i rzucił się w gęstwinę, przeskakując przez wystające korzenie. W końcu zatrzymał się przy niewielkim kamieniu, który był częściowo przykryty mchem. Węszył intensywnie, po czym szczeknął radośnie.
– Brawo, Geoforku! Znalazłeś nasz punkt graniczny! – zawołał pan Tomek, biegnąc w stronę szczeniaka.
Piesek skakał radośnie, kiedy pan Tomek oczyszczał kamień z mchu i zaznaczał go na swojej mapie. Szczeniak jakby rozumiał, że te punkty są jak znaki na psiej ścieżce – dzięki nim wszystko jest na swoim miejscu.
Następnego dnia Geoforek i pan Tomek wyruszyli na pobliską łąkę – z jednej strony otoczoną wzgórzem, a z drugiej strumykiem. Tym razem pan Tomek rozstawił statyw i zamontował na nim urządzenie przypominające lunetę, a następnie wyciągnął ze swojej torby długą czerwoną łatę z cyframi.
– To jest niwelator, a to łata niwelacyjna – powiedział pan Tomek do swojego pupila. – Dzięki nim mierzymy, które miejsca są wyżej, a które niżej. To się nazywa niwelacja – wyjaśnił pan Tomek.
Geoforek usiadł na trawie i patrzył na pana Tomka, przechylając głowę raz w jedną, raz w drugą stronę. Chyba jeszcze nie wszystko rozumiał, ale postanowił pomagać. Zaczął biegać w górę i w dół łąki, przeskakując przez źdźbła trawy i kałuże.
– Geoforku, świetnie to pokazujesz! - zaśmiał się pan Tomek. – Widzisz? W jednym miejscu jest górka, a w innym dołek – powiedział pan Tomek, mierząc różnice wysokości między punktem na wzgórzu a punktem przy strumyku.
Geoforek szczekał radośnie, czując, że doskonale wykonuje swoją pracę.
Kilka dni później pan Tomek zabrał szczeniaka na wycieczkę w stronę wzniesienia, gdzie znajdowała się stara wieża widokowa. Z torby wyciągnął kolejne urządzenie – teodolit.
– Geoforku, dziś pokażę tobie triangulację. To znaczy, że będziemy mierzyć kąty między punktami, żeby dokładnie wiedzieć, gdzie coś jest – powiedział pan Tomek, ustawiając sprzęt na statywie.
Wskazał palcem szczeniakowi trzy punkty: maszt na sąsiednim wzgórzu, stary dąb w dolinie i duży kamień na polanie.
– Widzisz te trzy miejsca? Jak połączymy je na mapie, to będziemy dokładnie wiedzieć, gdzie jesteśmy.
Geoforek spojrzał na każdy punkt i z zapałem ruszył do działania. Biegał od jednego miejsca do drugiego, jakby chciał sam sprawdzić, czy wszystko się zgadza. Gdy wrócił, był zmęczony, ale też zadowolony.
Gdy wrócili do domu, pan Tomek rozłożył na stole dużą mapę.
– Teraz trochę odpoczniemy i pobawimy się w szukanie skarbu – powiedział do swojego pupila. – Zaznaczyłem miejsce ze skarbem na mapie, a ty musisz go znaleźć!
Geoforek podskoczył, gotowy do działania. Pan Tomek narysował kilka linii na mapie, które prowadziły do miejsca ukrycia smakołyku.
– Linie na mapie pokazują ścieżki, po których można dotrzeć do celu – wyjaśnił. – Idź nimi, a znajdziesz skarb!
Geoforek tropił ścieżki w ogródku, aż w końcu znalazł pod kamieniem soczysty smakołyk. Wrócił do domu, merdając ogonkiem. – Brawo, Geoforku! Jesteś świetnym odkrywcą! – pochwalił go pan Tomek.
Każdego dnia Geoforek uczył się nowych rzeczy. Poznał, że punkty graniczne są jak psie znaki, które pokazują, gdzie co się zaczyna i kończy. Zrozumiał, że niwelacja to mierzenie, które miejsca są górkami, a które dołkami. Dowiedział się, że triangulacja to taka zabawa w łączenie kropek, żeby dowiedzieć się, gdzie jesteśmy.
Choć był małym szczeniakiem, Geoforek wiedział, że praca pana Tomka jest ważna i że jego pomoc ma znaczenie.
Każda wyprawa była dla Geoforka przygodą, a każdy dzień – okazją do nauki.
|