Petrobaltic został uznany za zakład górniczy 30 lat temu. 5 lutego 1991 r. Okręgowy Urząd Górniczy w Poznaniu wydał decyzję potwierdzającą, że przedsiębiorstwo spełnia wymagania określone w prawie górniczym i może prowadzić wydobycie ropy i gazu. Petrobaltic był pierwszym i na razie pozostaje jedynym tego typu podmiotem operującym w polskiej strefie ekonomicznej Morza Bałtyckiego.
• Górnik morskiAndrzej Słaby, jak sam przyznaje, znalazł się w LOTOS Petrobaltic trochę przez przypadek. Z wykształcenia jest nawigatorem hydrografem, a z pasji krótkofalowcem. I właśnie na jednym ze spotkań krótkofalowców w 2001 r. poznał geologa i geofizyka, pracownika Petrobalticu.
– To on powiedział mi, że w firmie szukają kogoś takiego jak ja – opowiada Andrzej Słaby. – Kogoś z uprawnieniami hydrograficznymi, kto będzie zajmował się pomiarami na morzu, obróbką danych czy tworzeniem map. Byłem zainteresowany, więc zaprosili mnie na spotkanie do firmy, przepytali, sprawdzili i chyba byli zadowoleni, bo znalazłem zatrudnienie. Nawzajem łowiliśmy i było branie, mówiąc tak po wędkarsku – wspomina. – Był to czas dużej inwestycji (kładzenia rury gazowej z jednego ze złóż do elektrociepłowni we Władysławowie) oraz zmian w dziale, w którym miałem pracować, bo jedna osoba odchodziła na emeryturę, druga przeszła na pół etatu.
Niedługo później jako młody hydrograf otrzymał polecenie służbowe, aby uzupełnić wykształcenie i objąć także posadę mierniczego górniczego. Uzupełnił więc swoją wiedzę w zakresie ochrony terenów górniczych na Wydziale Geodezji Górniczej i Inżynierii Środowiska Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie i po odbyciu wymaganych praktyk zdał egzamin w Wyższym Urzędzie Górniczym w Katowicach.
(...)
• Taka pracaAndrzej Słaby jest jedynym mierniczym górniczym w LOTOS Petrobaltic. W jego odczuciu praca mierniczego na lądzie i na wodzie nie różni się zbytnio od siebie, więc nie miałby problemu z przejściem na obiekt lądowy. – Wykonujemy prawie takie same pomiary i zestawy map na ich podstawie. Tylko urządzenia pomiarowe się trochę różnią – wyjaśnia.
(...)
Jak podkreśla, w jego pracy nie ma „zwykłych dni”. Każdy, nawet spędzony wyłącznie w biurze w Gdańsku, jest pełny niespodzianek. – Pod biurkiem zawsze mam spakowaną torbę, nigdy nie wiem, czy za chwilę nie będę wypływał. Trzeba być przygotowanym na szybko zmieniające się okoliczności. Sama praca biurowa to przede wszystkim „papiery, papiery, papiery” – obróbka danych, różne przeliczenia współrzędnych, rysunki, symulacje 3D, mapy (nowe lub do uaktualnienia), odpowiedzi na pytania z innych działów, uzasadnienia, opisy, wnioski, spotkania itp. – wymienia…
Pełna treść artykułu w czerwcowym wydaniu miesięcznika GEODETA