Jak to się stało, że jako architekt rozpoczął pan współpracę z Wydziałem Geodezji i Kartografii?Jeszcze w latach 90. ubiegłego wieku profesor Stanisław Białousz zwrócił się do dziekana Wydziału Architektury z pomysłem uruchomienia na Politechnice Warszawskiej kierunku gospodarka przestrzenna, a dziekan skierował go do mnie. Przedsięwzięcie miało być realizowane przez oba wydziały, należało więc podzielić się zadaniami dydaktycznymi, wybrać odpowiednich nauczycieli akademickich i ustalić program nauczania. To zbliżyło mnie siłą rzeczy do geodezji i kartografii. Kiedy prof. Alina Maciejewska doprowadziła do uruchomienia tego kierunku, przez pierwsze lata nauczałem na nim jeszcze jako pracownik Wydziału Architektury. Po wygaśnięciu nominacji na profesora Wydziału Architektury dostałem propozycję pracy na Wydziale Geodezji i Kartografii na stanowisku kierownika Katedry Gospodarki Przestrzennej i Nauk o Środowisku Przyrodniczym.
Ile trwały przymiarki do uruchomienia kierunku? Kilka lat, i wcale nie było to takie proste. Okazało się m.in., że na Politechnice nie ma możliwości zorganizowania studiów międzywydziałowych. W związku z tym WGiK wziął na siebie wszystkie sprawy formalne i zlecał godziny dydaktyczne pracownikom Wydziału Architektury. Do tej pory niektóre przedmioty są tak prowadzone, choć ciągle ich ubywa, bo jednak WGiK chce mieć pełną swobodę realizacji nauczania na tym kierunku.
Po 10 latach funkcjonowania gospodarki przestrzennej może pan powiedzieć, że udało się osiągnąć to, co zamierzaliście?Kierunek na pewno jest trafiony. Zawsze mamy bardzo dużo chętnych do studiowania na tym właśnie kierunku, bywa nawet ponad dziesięciu kandydatów na jedno miejsce. Myślę, że oferta programowa, którą opracowaliśmy wspólnie z profesor Maciejewską, jest bardziej interesująca niż na innych uczelniach kształcących w tym zakresie. Wprowadziliśmy dużo urbanistyki i zajęć z projektowania, dzięki czemu studia nabrały cech zbliżonych do Wydziału Architektury.
A pan czuje się bardziej architektem czy urbanistą?Decydując się na studia na Wydziale Architektury, marzyłem oczywiście, że będę projektował wspaniałe budynki. Później tak się jednak złożyło, że dyplom robiłem u profesora Kazimierza Wejcherta, który był znaną postacią, m.in. projektantem nowego miasta Tychy na Górnym Śląsku. To on ukierunkował mnie w stronę projektowania urbanistycznego i zaproponował asystenturę w swojej Katedrze Projektowania Urbanistycznego. W latach 60. organizowanych było wiele konkursów architektoniczno-urbanistycznych. Wraz z kolegami z katedry często braliśmy w nich udział. Odnosiliśmy nawet pewne sukcesy, z których najważniejszym była pierwsza nagroda w międzynarodowym konkursie na centrum Espoo w Finlandii. Po wygranej przez dwa lata pracowaliśmy w Finlandii nad tym projektem. Do kraju wróciłem w 1969 r. już z żoną Finką, no i z licznymi kontaktami zarówno rodzinnymi, jak i zawodowymi. (...)
Czy konkurował pan w zawodzie z ojcem?Nie, ojciec zawsze był dla mnie bardzo pomocny w różnego rodzaju kwestiach formalnych. Jak przyjechaliśmy do Warszawy w 1948 roku, objął stanowisko dyrektora w Ministerstwie Budownictwa, ale to się szybko skończyło, bo nie chciał należeć do Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej, był zresztą człowiekiem bardzo religijnym. W związku z tym został zwolniony i pracował w „Miastoprojekcie”, gdzie zajmował się głównie weryfikacją projektów. Miał również swój udział w tworzeniu prawa budowlanego.
Również pana syn jest architektem, więc tradycja rodzinna jest kontynuowana. W pewnym zakresie nawet ze sobą współpracujemy. Jeśli więc mogę się poszczycić jakimiś realizacjami architektonicznymi, to właśnie w związku z tą współpracą...
Pełna treść wywiadu we wrześniowym wydaniu GEODETYPonadto we wrześniowym wydaniu m.in.:• Czy BIM (modelowanie informacji o budynkach) to dla branży szansa na dobry biznes czy zagrożenie?
• Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie – jaki naprawdę jest rynek pracy geodetów?
• Awantury o drogi lokalne opisuje Bogdan Grzechnik
• Kłopot z artykułem 157 uogn i oceną operatu szacunkowego – przypadki z praktyki sądowej omawia sędzia Magdalena Durzyńska
• Kolej w bazie danych, czyli innowacyjny system zarządzania dla kodyfikacji linii kolejowej, cz. II