|2014-10-10|
Geodezja, GIS
Na GISforum o nadziejach i bolączkach branży GIS
Światowy rynek systemów informacji geograficznej rośnie w tempie kilkunastu procent rocznie i nic nie wskazuje na to, by w najbliższych latach to tempo spadło. O tym, jak wykorzystać ten wzrost, dyskutowano na podwrocławskim Zamku Topacz podczas konferencji GISforum (8-9 października).
Piotr Janas, prezes zarządu SHH
|
|
|
|
|
|
Wdrażanie Europejskiej Agendy Cyfrowej i dyrektywy INSPIRE, popularyzacja modelowania informacji o budynkach (BIM), powszechność cyfrowych map w życiu codziennym, zainteresowanie kolejnych branż rozwiązaniami GIS (m.in. bankowej), a także miliardy złotych przewidziane w nowej unijnej perspektywie na nowoczesne technologie – to tylko niektóre przesłanki pozwalające z nadzieją patrzeć na przyszłość szeroko rozumianej branży GIS. Ale oprócz tego są także wyzwania. Z technologicznego punktu widzenia to np. rosnąca w błyskawicznym tempie ilość danych, co zwiastuje erę zwaną Big Data. Jak podkreślali uczestnicy GISforum, dla branży GIS oznacza to konieczność inwestowania w nowoczesne technologie bazodanowe. Jednym z takich rozwiązań pokazanych na konferencji jest maszyna Oracle Exadata integrująca w jednej obudowie kilka typów hardware’u zdolnego sprawnie obsługiwać dziesiątki terabajtów danych. W Polsce jest raptem kilkunastu użytkowników tego sprzętu, w tym GUGiK.
Innym wyzwaniem technologicznym, przed którym coraz częściej stają twórcy systemów informacji geograficznej, jest ich integracja z innymi systemami działającymi w przedsiębiorstwie. O tym, że GIS nie powinien być „samotną wyspą” przekonywał na GISforum m.in. Andrzej Kazimierczak z Polskiej Spółki Gazownictwa. Opowiedział on o doświadczeniach firmy w integracji GIS-u z systemem wsparcia procesu przyłączeniowego.
Choć na konferencji dominowała tematyka technologiczna, nie dało się uciec od aspektów prawnych. Podczas debaty poświęconej dostępności danych przestrzennych dyskutowali na ten temat: Robert Pajkert (geodeta woj. dolnośląskiego), Roman Smółka (PIG), Tomasz Wesołowski (PKP PLK), Adam Jordanek (OpenStreetMap Polska) oraz Ewa Durajczyk-Starościak (SHH).
Uczestnicy dyskusji byli zgodni: dane przestrzenne w Polsce powinny być znacznie łatwiej dostępne – przede wszystkim tańsze, a nawet darmowe. W wielu projektach geodane pożerają bowiem lwią część kosztów, choć i tak ich uczestnicy muszą mocno ograniczać swój apetyt – mówiła Ewa Durajczyk-Starościak. Niedawne uwolnienie danych z czterech państwowych rejestrów było krokiem w dobrą stronę, ale reszta nowelizacji Prawa geodezyjnego i kartograficznego to z kolei dwa duże kroki w tył – dodała. Roman Smółka przekonywał, że w kwestii otwartości danych powinniśmy brać przykład z Amerykanów. Deklarował jednocześnie, że w tym kierunku chciałby iść Państwowy Instytut Geologiczny. Niestety, inne krajowe instytucje nie mają takiego entuzjazmu i z wielu przyczyn odmawiają udostępniania swoich zasobów. Jak mówił Adam Jordanek, jedną z nich jest obawa, że na jaw wyjdzie kiepska jakość danych. Tymczasem to błędne myślenie – przekonywał. Dzięki uwolnieniu danych szerokie grono ich użytkowników może szybko i skutecznie wyłapać tkwiące w nich błędy i poinformować o tym dysponenta danych. Przykładem są PKP PLK, które po niedawnym uwolnieniu rejestru granic przekazały CODGiK-owi informacje o usterkach wyłapanych w tym rejestrze, i – co najważniejsze – zostały już one poprawione. Z kolei zdaniem Roberta Pajkerta, nim szerzej udostępnimy dane, należy dogłębnie zmienić system finansowania geodezji i kartografii. Nie chodzi tu nawet o wpompowanie większych pieniędzy – znane są bowiem przypadki wielomilionowych projektów geodezyjnych, które albo niewiele poprawiły jakość danych, albo wręcz ją pogorszyły. Więcej o przebiegu debaty na GISforum wkrótce w GEODECIE.
Z wystąpień na GISforum warto zwrócić uwagę również na prezentację sanockiego SIP-u. Jak mówił zastępca burmistrza tego miasta Ziemowit Borowczak, trudno dziś wyobrazić sobie sprawne zarządzanie samorządem bez GIS-u. Jego wdrożenie w Sanoku przyspieszyło załatwianie spraw w urzędzie, umożliwiło skuteczną walkę z zagrożeniem powodziowym i pozwoliło wychwycić wiele błędów w miejskich rejestrach – np. rozbieżności między EGiB a stanem faktycznym. Kontrola tylko 1/3 ulic wykazała aż tysiąc takich różnic. Ich uwzględnienie w wysokości naliczanego podatku gruntowego sprawiło, że inwestycja w GIS zwróciła się już po pół roku! Choć wydaje się, że wystąpienie Ziemowita Borowczaka to zbiór oczywistości, sanocki SIP był dopiero trzecim takim gminnym systemem na Podkarpaciu.
Konferencja GISforum 2014 organizowana była przez firmę SHH z Wrocławia. Patronat medialny nad wydarzeniem objęła redakcja miesięcznika GEODETA i portalu Geoforum.pl.
Jerzy Królikowski
|