|2013-08-09|
Geodezja, Ludzie, Instytucje
Numer jeden w Polsce
O poznańskim ośrodku, który zwyciężył w plebiscycie miesięcznika GEODETA i Ricoh Polska na najlepszy PODGiK, opowiadają kierownik Joanna Muszyńska i geodeta powiatowy Jerzy Wiktorko
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Czym jest dla państwa to wyróżnienie przyznane przez geodetów?
JOANNA MUSZYŃSKA: Ogromną satysfakcją i motywacją do pracy. Zaskakujące w bardzo pozytywny sposób było to, że pierwszy wykonawca, który wszedł do ośrodka i powiadomił nas o zwycięstwie, powiedział: „Wygraliśmy!”. Nie „Wygraliście”.
JERZY WIKTORKO: Cieszy nas zarówno zajęcie pierwszego miejsca, jak i nagroda w postaci drukarki A3. Przyznam, że w pierwszym etapie nie przywiązywaliśmy do konkursu większej wagi. Ale po zajęciu 4. miejsca wśród nominowanych do finału zaczęło nas to bardzo interesować. Co najważniejsze, w plebiscyt mocno zaangażowali się nasi geodeci, którzy wzajemnie zachęcali się do głosowania. Nawiasem mówiąc, dwóch geodetów z Wielkopolski wygrało drukarki A4 dla uczestników.
Dużo jeszcze wykonujecie analogowych wydruków?
JW: Jest ich coraz mniej. Ale w ciągu tygodnia w samej tylko kasie zużywamy pięć ryz papieru A4 (2500 kartek), a w całym ośrodku – 20 razy tyle. Jeśli chodzi o duży format, to druk map pochłania ponad 100 mb papieru dziennie. Do lamusa odchodzą plansze aluminiowe. Co jakiś czas oddajemy do Archiwum Państwowego kolejną część, chociaż przygotowanie dokumentacji wymaga sporych kosztów (teczki formatu A1) oraz pracy.
Pod względem liczby obsługiwanych zleceń prowadzicie jedną z większych placówek w kraju.
JW: Nasz ośrodek powstał po reformie administracji (1999 r.), poszczególne gminy były wcześniej rozdzielone między inne jednostki. Gmina Murowana Goślina była w Obornikach Wielkopolskich, Kostrzyn i Kleszczewo w Środzie Wielkopolskiej, Kórnik w Śremie, a Buk w Nowym Tomyślu. ZUDP był prowadzony przez miasto Poznań. Istniejący wcześniej ośrodek obejmował mniejszą liczbę gmin. Dopiero po dwóch latach udało się zgromadzić materiały w jednym miejscu. Od samego początku tworzyliśmy mapę numeryczną, a szkice były skanowane i podłączane według zasięgów do mapy. Całość powiatu pokrywa numeryczna obiektowa wektorowa mapa ewidencyjna, natomiast wszystkie 10 miast oraz większość terenów zainwestowanych posiada mapę numeryczną o dawnej treści obligatoryjnej. Dzięki temu, gdy tylko stało się to możliwe, uruchomiliśmy internetowe zgłaszanie prac.
Jakie oprogramowanie obsługuje zasób?
JW: Nie mamy jednolitego rozwiązania, mapę numeryczną prowadzimy w Geo-Info, ewidencję w EGB2000, ośrodek obsługuje program Ośrodek (Geobidu z Katowic), zgłaszanie internetowe prac funkcjonuje w iGeo-Map. Oczywiście wszystkie te programy współpracują ze sobą. Z Geo-Info wydajemy dane w formacie TANGO i są one prezentowane na interaktywnej mapie w internecie. Geodeci, którzy podpiszą z nami umowę, dostają kody dostępu do systemu internetowego zgłaszania prac. Obecnie już 77% robót jest zgłaszanych tą drogą. Geodeci samodzielnie przeglądają materiały i drukują tylko to, czego potrzebują. Niezależnie od pory dnia mogą pobrać dane, oszczędzając w ten sposób czas i pieniądze. A my też oszczędzamy, bo jest mniej czynności do wykonania i zużywamy mniej materiałów.
A pozostali dlaczego nie korzystają z internetu?
JW: Powiat jest bardzo duży i sporo geodetów, którzy zgłaszają u nas prace sporadycznie, woli odebrać dane klasycznie. Poza tym geodeci zwykle dysponują tylko drukarką formatu A4, a często potrzebne są większe wydruki. Dlatego wygodniej im przyjść do ośrodka po taki wydruk. No i wreszcie w rejonach, gdzie funkcjonuje tylko numeryczna mapa ewidencyjna i szkice poza ewidencyjnymi nie są podpięte do bazy, dane można dostać tylko w ośrodku, chociaż jest też możliwe, po uprzednim przygotowaniu, przekazanie ich przez internet.
Co jest mocną, a co słabą stroną poznańskiego ośrodka?
JM: Największym atutem naszego ośrodka są ludzie – nasi pracownicy. U nas nie ścierają się przeciwstawne interesy wykonawstwa i administracji. Obie strony nastawione są na współpracę.
JW: Na pewno silną stroną jest zgłaszanie internetowe prac geodezyjnych, w ramach którego materiały udostępniane są elektronicznie przez internet. W Wielkopolsce byliśmy pierwszym, a i obecnie jesteśmy jednym z niewielu ośrodków oferujących taką usługę. Jeśli w ośrodku szkice podłącza się systematycznie w miarę tworzenia mapy numerycznej, to droga do zgłaszania internetowego jest już prosta. Natomiast do mankamentów zaliczyłbym skromne warunki lokalowe. Mamy kilkadziesiąt tysięcy zgłoszeń rocznie, więc zasób bardzo szybko się rozrasta, a powierzchni nie przybywa. Być może docelowo składnice materiałów powinny być lokalizowane poza miastem i obsługiwane dosłownie przez jedną osobę, która byłaby w stanie coś sprawdzić czy dodatkowo zeskanować. Nie ma potrzeby, żeby cały zasób papierowy był pod ręką.
Zarządzanie takim dużym ośrodkiem nie jest chyba łatwe.
JW: Uważam, że ośrodki powinny być duże pod względem liczby obsługiwanych spraw. W małych bywa więcej kadry kierowniczej niż personelu i utrzymywanie takiej struktury mija się z celem. Mamy na terenie powiatu 17 gmin i 10 miast. Do 30 czerwca br. zarejestrowaliśmy już 8581 zgłoszeń prac geodezyjnych, z czego 7758 zostało zgłoszonych drogą elektroniczną. Duża liczba spraw powoduje, że pracuje się tutaj jak przy taśmie produkcyjnej. Do tego dochodzą zamówienia od ludności na dokumenty, mapy itp. Wpływy z tytułu udostępniania zasobu są u nas dwa razy większe niż w mieście Poznaniu, przekraczają znacznie 4 mln zł, przy czym opłaty od geodetów, wbrew obiegowej opinii, nie generują nawet połowy tej kwoty. Zdarzają się ośrodki, w których zgłoszeń jest zaledwie kilkaset rocznie. Warto byłoby zrobić dla całego kraju zestawienie wpływów w ośrodkach w przeliczeniu na jednego zatrudnionego. To by dało obraz sytuacji w tych placówkach.
JM: Warto dodać, że u nas na 70 osób załogi kadra kierownicza to tylko 4 osoby, a jako samodzielna jednostka we własnym zakresie prowadzimy kadry, finanse i zamówienia publiczne.
Jak odbywa się kartowanie danych dostarczonych przez geodetów?
JW: Do mapy numerycznej geodeta oddaje albo wsad (co dotyczy mniej więcej 15% prac), albo tylko szkic i współrzędne w pliku tekstowym. W drugim przypadku kartowanie odbywa się u nas. Zgodnie z nowymi przepisami geodeta będzie od początku przyszłego roku oddawał mapę w formacie GML, a ośrodek będzie ją tylko sprawdzał i dogrywał do głównej bazy.
Co wam najbardziej przeszkadza w pracy?
JM: Delikatnie mówiąc, nie najlepsze przepisy. Albo ich jeszcze nie ma, jak nowelizacji rozporządzenia w sprawie ewidencji gruntów i budynków czy rozporządzenia w sprawie prowadzenia zasobu, albo z lupą szukamy w nich tego, co jest nam potrzebne, albo są ze sobą sprzeczne. Sztandarowym przykładem jest tu kwestia opłat, która oparła się aż o Trybunał Konstytucyjny...
Pełna treść wywiadu w sierpniowym wydaniu GEODETY
Rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
|