Ważący 3 kg dron należący do producenta, reżysera i pisarza Terry Cline’a utknął na szczycie budowli podczas filmowania budynku sądu w ramach projektu zatytułowanego... „Marion Can do!”. Jak powiedział Cline, niespodziewany podmuch wiatru spowodował, że utracił on kontrolę nad 20-centymetrowym dronem.
Komisarz hrabstwa Marion stwierdził, że nie wie, kto dał Cline’owi pozwolenie na latanie dronem i robienie zdjęć. Obawia się również, że maszyna może spaść i wyrządzić jakieś szkody. W sprawie wypowiedział się również miejscowy prokurator, który stwierdził, że nie sądzi, by intencją producenta było naruszenie prawa, nie wie jednak, czy nie zostały przekroczone regulacje FAA (Federalny Urząd Lotnictwa).
Wytyczne FAA mówią zaś, że tego typu aparaty mogą latać do wysokości 120 m ponad poziomem terenu i w odpowiedniej odległości od terenów zabudowanych. Cała sprawa została bardzo nagłośniona, w związku z czym Cline stwierdził, że miejscowi urzędnicy robią z igły widły. Poza tym, jak twierdzi, zdjęcia robił w ramach projektu mającego na celu promocję Marion.
Zdarzenie może mieć wpływ na tworzone właśnie przepisy dotyczące użytkowania bezzałogowych aparatów w USA i ich komercyjnego wykorzystania. Pojawiają się wnioski o konieczności licencjonowania pilotów UAV.
Jak dron filmował gmach sądu