Sprawa zaczęła się w 2005 roku, gdy stróże prawa przymocowali na publicznym parkingu w Maryland odbiornik GPS do prywatnego samochodu Antoinego Jonesa. Był on właścicielem jednego z waszyngtońskich klubów nocnych podejrzanym o handel narkotykami. Po miesiącu śledzenia, udowodniono mu dystrybucję kokainy, a sąd I instancji skazał go na dożywocie.
Wyrok ten podważył jednak sąd apelacyjny, który uznał, że materiały dowodowe zostały zebrane niezgodnie z prawem. Tak długotrwałe śledzenie bez zgody władzy sądowniczej było bowiem naruszeniem prywatności. Administracja prezydenta Obamy uznała jednak, że czynności śledcze przeprowadzone zostały zgodnie z prawem, stad sprawa ostateczne trafiła do Sądu Najwyższego.
Wczoraj (23 stycznia) jego sędziowie jednogłośnie uznali, że policja nie mogła w ten sposób śledzić podejrzanego. Takie czynności są bowiem równoznaczne z przeszukaniem, a do tego organy ścigania zobowiązane są uzyskać od sądu stosowny nakaz.