Adam Linsenbarth
Casus rodu Linsenbarthów
Polacy na ziemi kijowskiej na przełomie XIX i XX wieku. Z pocztówki od babci Marii Linsenbarth, jaka dotarła do Polski w 1933 r. z Białej Cerkwi, wynika, że dziadek Józef już nie żyje, a brat mojego Ojca Jerzy jest dyrektorem cukrowni i prosi, aby więcej do nich nie pisać, bo to może jemu zaszkodzić. Na tym kontakt się urwał i dotąd nie wiem, jakie były ich dalsze losy.
Pracownicy Działu Głównego Mechanika w cukrowni w Szamrajówce. Pośrodku siedzi w fotelu dziadek autora Józef Linsenbarth (w długich butach, z kapeluszem na kolanach), Szamrajówka, ok. 1895 r.
|
Wiadomość z 24 lutego 2022 roku o agresji Rosji na Ukrainę sprawiła, że wspomnienia z dalekiej przeszłości wróciły do mnie ze zdwojoną siłą. 17 września 1939 r. zapamiętałem bardzo dokładnie. Miałem wtedy prawie 8 lat i właśnie dotarliśmy z Mamą ze Starogardu, gdzie mieszkaliśmy razem z Ojcem (...).
Kolejne skojarzenia wywoływały u mnie stale napływające informacje o bombardowaniach i natarciach rosyjskiego agresora na Ukrainę, w tym na Białą Cerkiew związaną z moją rodziną, która zamieszkiwała na tych terenach na przełomie XIX i XX w. Wkrótce po napaści Rosji rozpoczęła się masowa ucieczka Ukraińców do Polski. W pierwszych dniach wojny na nasze zaproszenie przyjechała rodzina dalekiego kuzyna z Kijowa, którego poznałem dopiero w 2006 roku, kiedy w Kijowie i Białej Cerkwi poszukiwałem swoich korzeni. Zorganizowaliśmy dla nich w Warszawie dwa mieszkania, w sumie znalazło w nich schronienie 12 osób.
Wszystkie te powracające wspomnienia oraz wyniki moich wieloletnich poszukiwań korzeni rodzinnych skłoniły mnie do napisania artykułu o śladach polskości na terenie Kijowszczyzny. Chciałabym w ten sposób przybliżyć czytelnikom GEODETY niektóre mało znane fakty z historii Kresów.
• W poszukiwaniu korzeni
Wiedzę o historii mojej rodziny gromadziłem stopniowo i najrozmaitszymi sposobami. Niektóre dokumenty źródłowe miałem od razu w zasięgu ręki, ale początkowo jako młody chłopak się nimi nie interesowałem. Do innych z kolei docierałem latami przez wertowanie licznych publikacji książkowych i prasowych, rozmowy z ludźmi, systematyczną kwerendę, a czasami zwykły przypadek. Podstawowy problem wiązał się z tym, że mój ojciec Witold Linsenbarth, który mógł być źródłem informacji, po II wojnie nie wrócił do kraju z obawy o własne życie. Przez wiele lat kontakt z nim był utrudniony i pierwszy raz spotkaliśmy się w Londynie, dopiero kiedy ja byłem już dojrzałym człowiekiem.
Podstawowy materiał źródłowy stanowi oryginalny dokument szlachectwa przywieziony z Kijowa do Polski przez Ojca ukryty w cholewie długiego buta. Dokument był później przechowywany przez moją matkę Stefanię. Wiedziałem tylko, że Ojciec urodził się na ziemi kijowskiej. Przed wojną w naszym domu nie rozmawiało się na ten temat...
Pełna treść artykułu w czerwcowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|