Jerzy Przywara
Zanim zbudujemy nowy most
Dawniej, gdy w czasie podróży trzeba było pokonać rzekę, wystarczyło znaleźć bród lub przeprawić się łodzią. Kilka pni drzew przerzuconych między brzegami również umożliwiało dalszą drogę. Problem zaczynał się wtedy, gdy rzeka była szersza niż najdłuższy pień w okolicy.
|
Od wieków najtęższe głowy trudziły się nad tym, jak połączyć dwa brzegi rzeki, by zapewnić nieprzerwaną i wygodną komunikację w miejscach skrzyżowań z najważniejszymi dla funkcjonowania państwa lub miasta szlakami. Połączenie takie umożliwiało nieustanny przepływ ludzi i towarów, a w rezultacie – rozwój miast i regionów. Budowę mostów wymusiły więc potrzeby, myśl ludzka umożliwiła realizację, a umiłowanie piękna – stworzenie niekiedy architektonicznych arcydzieł. Słynny most Golden Gate w San Francisco nie mógłby powstać w XV wieku nie tylko dlatego, że Indianie nie znali wtedy stali i betonu i nie wiedzieli, co to jest różniczka. Po obu stronach Zatoki San Francisco koczowała wówczas garstka ludzi w przeciwieństwie do setek tysięcy żyjących tam w latach trzydziestych XX wieku, kiedy budowano most. Nie powstałby on też bez nieskrępowanej niczym wizji i twórczego wysiłku projektanta Josepha B. Straussa.
Jaki most? Skoro już wiemy, gdzie i dlaczego należy postawić most, zastanówmy się, co wpływa na wybór rozwiązania konstrukcyjnego. Budowa mostu zawsze była potężnym wyzwaniem inżynierskim zarówno dla projektantów, jak i wykonawców. Trudno też znaleźć dwie identyczne budowle. O ich konstrukcji i wyglądzie decyduje wiele czynników, począwszy od wielkości przeszkody, topografii miejsca przeprawy, warunków gruntowych i klimatycznych, technologii i materiałów, jakimi dysponujemy, natężenia i rodzaju ruchu, środków finansowych, wizji projektanta (architekta), w końcu – czasu potrzebnego na budowę. To tylko najważniejsze. Końcowy efekt jest z reguły wynikiem kompromisu, który powinien uwzględniać większość z wymienionych czynników. W szczególności takim kompromisem jest sam wybór konstrukcji mostu narażonej na działanie wielu różnorakich sił, jak chociażby ściskające, rozciągające czy skręcające. Zadaniem projektanta jest uzyskanie takiej konstrukcji, która będzie stabilna, odpowiednio sztywna i odporna na zagrożenia, a w konsekwencji trwała i bezpieczna. Musi ona wytrzymać swój własny ciężar, ciężar poruszających się po niej ludzi czy pojazdów oraz być odporna na wibracje, wiejące wiatry, fale, a bywa, że i trzęsienia ziemi. Wśród wielu konstrukcji – najprostsza – belkowa przenosi główne siły pionowo w dół na podpory, wspornikowa z kolei część z nich przerzuca na przyczółek, łukowa – na końce łuków, najbardziej wyrafinowana – podwieszona – przenosi je poprzez liny na pylon.
Pełna treść artykułu w marcowym wydaniu GEODETY
powrót
|