Zygmunt Szumski
Imponderabilia, czyli nieważkie, ale ważne
Bardzo mnie ucieszył artykuł „Jak zapobiegać piractwu” dr. Jerzego Auksztola (GEODETA 4/2003) i on to właśnie pociągnął mnie do klawiatury. Niewiele napiszę o samym artykule, ale znaczna część będzie w związku z nim. Z tego, że przedstawię na wstępie znaczenie kilku słów, nie wynika, że jestem zwolennikiem ich stosowania. Przeciwnie.
Pirat: złodziej czy rozbójnik? Słowo pirat oznacza morskiego bandytę i czasem jest mylone ze słowem korsarz, które oznacza morskiego żołnierza zaciężnego. Pirat i korsarz narażają własny majątek (okręt) oraz życie załogi (i swoje) w boju, który przynosi korzyści. W przypadku pierwszym – tylko piratowi, w drugim – w ustalonych częściach korsarzowi i władcy, w którego imieniu działa. Umowa korsarza z władcą określa sposób postępowania, tj. zasady polityczne, ale także nakłada ograniczenia o odcieniu humanitarnym. Wielki żeglarz i wojownik, uszlachcony i obdarowany przez Elżbietę Pierwszą tytułem admirała, sir Francis Drake, współtwórca Imperium Brytyjskiego, był korsarzem. W najbliższym nam obszarze korsarstwo nazywano kaperstwem. Cała skutecznie walcząca ze Szwedami flota Władysława IV składała się z kaprów. Razem z „listem kaperskim” dowódca okrętu otrzymywał prawo podnoszenia znaku i sam znak. Była to niebieska chorągiew, na której naga ręka wznosiła do cięcia zakrzywioną szablę. Do dziś wąska biało-czerwona wstęga z takim symbolem jest proporcem wyróżniającym okręty Polskiej Marynarki Wojennej. Niektórzy (nawet nasze encyklopedie) uważają, że oba wspomniane zawody należą do przeszłości, ale bardzo się mylą. Co prawda korzystania z usług korsarzy wyrzekła się Europa w deklaracji paryskiej z 1856 r., ale piractwo istnieje i ma się dobrze, choć przez prawodawstwo wszystkich cywilizowanych krajów zawsze karane było gardłem. To tyle, aby wyjaśnić, że piractwo to nic innego jak bandytyzm, tylko na morzu. Wynika z tego, że nazywanie piratem zwykłego złodzieja, to jednak przesada. A kopiowanie bez zezwolenia zawartości płyt z utworami lub baz danych to tylko kradzież. Może ona doprowadzić właściciela do śmierci z głodu, nie grozi jednak śmiercią gwałtowną, a także nie jest stosowana przy niej przemoc fizyczna (wówczas byłaby rozbojem, a to już bandytyzm). [Tytuł artykułu dr. Jerzego Auksztola „Jak zapobiegać piractwu”, podobnie jak większości artykułów w GEODECIE, pochodził od redakcji. Sam autor też oceniał go jako zbyt daleko idący – red.]
Cultura, tempora, mores, imponderabilia et corruptio Okrzyk O tempora, o mores! (O czasy, o obyczaje!) jest cytatem z Cycerona. Z niego, a także z wielu innych tekstów z tamtego okresu wynika, że na upadek obyczajów nie my pierwsi narzekamy. Nie znaczy to jednak, że nie powinniśmy mu się sprzeciwiać. Jeśli tego zaniechamy, upadniemy. Słowo kultura ma w łacinie trzy znaczenia. Pierwsze z nich to uprawa, czyli uprawianie, nie tylko roli, także życia, czyli obyczaju. Drugie znaczenie to zbiór cech związanych z ogładą osobistą, a trzecie to zbiór cech i czynności związanych z oddawaniem czci komuś lub czemuś. Używamy tych samych trzech znaczeń, co Rzymianie (np. mówimy „kult przodków”). W pierwszym znaczeniu zawarty jest codzienny mozolny trud uprawy roli i obyczajów właśnie, czyli przeciwstawianie się ich upadkowi. Zaniedbanie w uprawie powoduje, że zaczynają otaczać nas chwasty i nędza. Bardzo ważnymi przedmiotami kultury (czyli rzeczami, które się uprawia) są imponderabilia. Jest to liczba mnoga od „imponderabilis”, co dosłownie znaczy „nieważki”. Ale to nieco archaiczne słowo nie tłumaczy się jako „pozbawiony wagi”, ale raczej „niematerialny” lub „duchowy”. Imponderabilia więc, to takie przedmioty starannej uprawy, jak patriotyzm, uczciwość, godność i podobne, nie dające się zważyć, a niezwykle ważne dla społeczeństwa pojęcia. Oczywiście, że złodziejstwo jest wieczne i dlatego, podobnie jak inne przestępstwa i zbrodnie, jest temperowane państwowym aparatem represji. Istnieje jednak szczególna zależność między poziomem kultury społeczeństwa wyrażanym stopniem uprawiania imponderabiliów a skutecznością tego aparatu. Zbyt niski poziom uprawy imponderabiliów to zepsucie (łac. corruptio). Korupcja to niekoniecznie przepływ gotówki, to także klikowość, czyli wzajemne usługi kosztem innych. To w ogóle „rozluźnienie zasad moralnych wśród społeczeństwa” – jak informuje słownik wyrazów obcych (PIW, wyd. 11, 1965). To rozluźnienie zasad prędzej czy później prowadzi do upadku gospodarczego, a następnie do uzależnienia od obcych, początkowo tylko ekonomicznego, następnie także politycznego.
Pełna treść artykułu w lipcowym wydaniu GEODETY
powrót
|