Jerzy Przywara
Na początku był chaos
O projekcie nowelizacji ustawy Prawo geodezyjne i kartograficzne...
W Dzienniku Ustaw RP w 1990 r. znalazło się 547 ustaw i rozporządzeń, w 1995 – 801, w 2000 – 1310, w 2004 – 2890. Jeśli tak dalej pójdzie, to w 2020 r. powinno ukazać się ponad 20 tysięcy pozycji. W 2005 r. jedną z nich może być Prawo geodezyjne i kartograficzne. Czy będzie się jednak czym chlubić?
W Sejmie rozgrywa się właśnie finałowa batalia o nowelizację Prawa geodezyjnego i kartograficznego uchwalonego jeszcze w socjalistycznej Polsce, już po rozmowach Okrągłego Stołu, a tuż przed wyborami do Sejmu Kontraktowego. Przez 15 kolejnych lat nie udało się do tej ustawy wprowadzić zasadniczych zmian uwzględniających nową rzeczywistość. Do dzisiaj obowiązuje zatem system nakazowo-rozdzielczy i zbiurokratyzowany, centralistyczny model geodezji.
A miało być tak dobrze O tym, że z projektowaną nowelą Pgik –a tym samym z geodezją – będą kłopoty, wiadomo było od samego początku. Pierwszym tego objawem był tzw. syndrom powyborczej wody sodowej, gdy nowa geodezyjna władza oświadczyła publicznie (kwiecień 2002 r.), że oto będzie realizowała model geodezji made in SLD. Tego typu polityczne deklaracje (niezależnie od tego, z której strony padają) są oznaką niezrozumienia podstawowych mechanizmów demokratycznego państwa. Cała sztuka rządzenia polega w gruncie rzeczy na zawieraniu kompromisów. W powojennej Polsce – aż do roku 1989 – władza nie musiała się z nikim liczyć. Przyzwyczajenia, jak widać, pozostały. Kolejnym objawem było leninowskie „przede wszystkim kadry”. zaczęło się obsadzanie Głównego Urzędu Geodezji i Kartografii „zaufanymi” ludźmi, opornym podziękowano, a reszta skuliła kity, licząc na przeczekanie. W urzędzie, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, zaroiło się od panów z wojskowym rodowodem i ze służb bynajmniej niegeodezyjnych. Co ci drudzy zgubili lub też chcą znaleźć w cywilnej instytucji, nie za bardzo wiadomo. W ogóle w całym kraju miało być normalnie. Co zostało z obietnic, widać gołym okiem. Korupcja na gigantyczną skalę i rządzący wszystkim układ. Nie jesteś z układu – nie masz, bracie, szans. Nie pchaj się zatem do lukratywnych budżetowych przetargów, zamówień z wolnej ręki, grantów.
Pełna treść artykułu w lutowym wydaniu GEODETY
powrót
|