Jerzy Przywara
Dziękuję za uwagę
Krótki poradnik konferencyjny
Gdy na ostatnim slajdzie widzę sakramentalne „Dziękuję za uwagę”, często mam wrażenie, że prelegent rzeczywiście powinien podziękować widowni. Chociażby za to, że nie opuściła sali podczas jego kiepskiego wystąpienia.
Konferencji, seminariów, narad przybywa z każdym rokiem. Organizują je bez mała wszyscy: urzędy, firmy, stowarzyszenia. W jednych bierze udział kilkaset osób, w innych ledwie garstka. Niektóre odbywają się w 5-gwiazdowych hotelach, inne w zaadaptowanych do tego celu salach gimnastycznych. Są kilkugodzinne i kilkudniowe, bezpłatne i za ponad 1000 złotych od uczestnika. We wszystkich jednak niezbędne są trzy elementy: organizator, prelegenci/referujący i widownia. Jeśli należymy do jednego z nich, warto postarać się o to, by pozostałe były z nas zadowolone. Przed czym się ustrzec i co robić, by nie kończyło się tylko na odfajkowaniu imprezy?
• Aparatura Standardem są obecnie prezentacje przygotowane w komputerze i wyświetlane w postaci slajdów. Podczas konferencji (lub tuż przed jej rozpoczęciem) nagminnie zdarzają się jednak kłopoty ze sprzętem. Albo prezentacja nagrana jest w innej wersji oprogramowania, niż to zainstalowane w komputerze, albo są złe przewody, albo coś nie tak z CD, komputerem lub projektorem. Bywa, że nie wiadomo, dlaczego cała ta droga aparatura nie działa, chociaż prądu nie brakuje.
Obowiązkiem organizatora jest zatem zapewnienie sprawnego sprzętu. Do niego należy zarówno przetestowanie urządzeń, jak i zdobycie (odpowiednio wcześnie) plików z prezentacją. Chyba tylko polskim zwyczajem jest to, że prelegent podłącza do projektora swój komputer, zamiast przed konferencją przekazać organizatorowi płytę z nagraniem. Wtedy plik można byłoby wgrać do komputera i sprawdzić, czy to właściwa prezentacja, czy się uruchamia, czy jest kompletna. Oczywiście, z prelegentami bywa tak, że pokaz przygotowują na ostatnią chwilę. Ale co to obchodzi 200 osób zgromadzonych na sali, którym funduje się oglądanie, jak trzech facetów nerwowo grzebie w kablach? Wydaje się, że organizatorzy imprez mają zbyt miękką rękę do naszych konferencyjnych gwiazd...
Pełna treść arykułu w grudniowym wydaniu GEODETY
powrót
|