rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
Od pomysłu do przemysłu
Wicemarszałek województwa pomorskiego Wiesław Byczkowski i geodeta województwa Krystian Kaczmarek mówią o projekcie norweskim
|
GEODETA: W różnych miejscach Polski inicjatorami organizowania internetowego dostępu do danych geodezyjnych są zwykle firmy komercyjne. W Pomorskiem to administracja jest siłą napędową. Jak do tego doszło?
WIESŁAW BYCZKOWSKI: Od początku kadencji dyskutowaliśmy, że dużo jest tych komercyjnych, bardzo zdezintegrowanych przedsięwzięć informatyzacyjnych, natomiast brakuje w administracji publicznej, w szczególności geodezyjnej, zintegrowanego systemu. Systemu, który jednocześnie stanowiłby podstawę do określenia ogólnokrajowego standardu w zakresie informatyzacji, a także organizacji, przetwarzania i udostępniania danych przez internet. A w dobie e- społeczeństwa jest to nie tylko wymóg cywilizacyjny, ale też czynnik sprzyjający uproszczeniu wielu procedur, ochronie środowiska itd. I tak, od pomysłu do przemysłu, zaczęliśmy szukać możliwości dofinansowania z mechanizmów norweskich. Pojechaliśmy razem z panem Krystianem Kaczmarkiem do Norwegii, przekonaliśmy tamtejszego głównego geodetę do współpracy w opracowaniu tego standardu i realizacji tak potrzebnego dla nas projektu. Taki był początek, przy czym droga do projektu była bardzo trudna. Dwa lata aplikowaliśmy i z różnych powodów nie mogliśmy wystartować. Brakowało pieniędzy, główny geodeta kraju nie mógł nas wesprzeć finansowo, były też różnice w podejściu do projektu ze strony geodetów powiatowych. Zanim te wszystkie żywioły udało się pogodzić, trochę czasu musiało upłynąć.
Nie mogliście spokojnie poczekać, aż inni wypracują standardy, i dopiero wtedy zaaplikować je u siebie? WB: Jak najszybciej chcieliśmy zaprowadzić u siebie porządek, a mając takiego wspaniałego współpracownika jak pan Krystian Kaczmarek, nie mogłem siedzieć z założonymi rękami i czekać na standardy. Przede wszystkim jednak wyszliśmy z założenia, że jest to jeden z najlepszych okresów, także dla polskiej geodezji, kiedy możemy posiłkować się nie tylko środkami rodzimymi, ale i funduszami europejskimi. Grzechem byłoby w tym momencie nie przyspieszyć. Skoro był pomysł, były możliwości i chęci, a zarząd województwa pomorskiego widział w tym interesujące rozwiązanie z zakresu geodezji, nie było powodu, żeby projekt odkładać. Cała cywilizacja materialna zaczyna się od porządnej informacji o terenie, a za tym idzie łatwiejsze planowanie przestrzenne, ochrona środowiska, inwestowanie. Podkreślam, że nie liczymy na profity w sensie finansowym, tylko na polepszenie jakości, przyspieszenie całego procesu inwestycyjnego, w tym obróbki danych, a więc w sumie – na sprawniejszą administrację.
KRYSTIAN KACZMAREK: Dodam jeszcze, że GUGiK tworzy właśnie kilkanaście aktów wykonawczych do Prawa geodezyjnego i kartograficznego (Pgik), w tym rozporządzenie dotyczące państwowego zasobu geodezyjnego i kartograficznego, i nasz projekt może się bardzo przydać. To jest ćwiczenie na żywym organizmie. Dzięki temu rozporządzenie nie będzie tylko teoretyczne, ale oparte na doświadczeniu, które zostanie u nas wypracowane.
Czujecie, że robicie coś bardzo ważnego i że wytyczacie kierunki dla całego kraju? WB: Mamy takie poczucie.
KK: Jeżeli chodzi o samą informatyzację, to podobne prace już się w kraju toczą, tylko że województwa, a nawet pojedyncze powiaty robią to na różne sposoby. Rzecz w tym, żeby wspólnie z GUGiK wypracować, a później konsekwentnie stosować krajowe standardy zgodne z dyrektywą INSPIRE. W tej chwili tej zgodności nie ma, bo systemów do prowadzenia zasobu jest w Polsce wiele, lepszych i gorszych. Podstawowym założeniem, jakie przyjęliśmy, jest otwartość systemu. Nie może być tak, jak to się teraz zdarza w przypadku oprogramowania komercyjnego, że są to systemy za knięte, częściowo niedostępne nawet dla geodetów w powiecie. Chodzi o to, żeby administracja w pełni panowała nad danymi?
KK: Tak, właśnie o to nam chodzi i tak samo widzi to GUGiK.
Panie marszałku, czy miał pan chwile zwątpienia, kiedy projekt przeżywał największe trudności, kiedy nie udawało się rozstrzygnąć przetargów?
WB: Nawet jeśli miałem jakieś wątpliwości, to raczej związane z tym, że przez próbę budowania tego standardu w geodezji publicznej możemy naruszać pewne strefy wpływów i może się to spotykać z mało entuzjastycznym przyjęciem ze strony części geodezji komercyjnej. I rzeczywiście część naszych trudności z tego wynikała. Nie warto dzisiaj wymieniać poszczególnych podmiotów, które się do tych problemów przyczyniły. Najważniejsze, że dobro publiczne zwyciężyło i udało się przekonać wszystkich geodetów powiatowych do sensowności przyjętych przez nas założeń projektowych i do ich wspólnego wdrażania. ...
Pełna treść wywiadu w listopadowym wydaniu GEODETY
powrót
|