|2010-07-01|
Ludzie
Polak z Brunei
rozmowa GEODETY
Dr Kazimierz Bęcek, wykładowca geodezji na uniwersytecie w Brunei, w wywiadzie dla GEODETY opowiada o aktywnej teledetekcji i cyklu destrukcyjnym w lasach.
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Jak długo mieszka pan w Brunei, niewielkiej monarchii u północno-zachodnich wybrzeży wyspy Borneo? KAZIMIERZ BĘCEK: To już siedem lat.
A ja cały czas kojarzyłam pana z Australią! Bo trafiłem do Brunei z Australii i występuję tam jako Australijczyk (mam paszport tego kraju). Z Polski wyjechałem w styczniu 1989 r., pierwotnie tylko na rok. Szansę dał mi prof. Fritz Brunner, wówczas dyrektor Wydziału Geodezji na Uniwersytecie Nowej Południowej Walii w Sydney.
Przed wyjazdem zdążył pan trochę popracować w kraju? W 1978 r. skończyłem studia na Akademii Rolniczej we Wrocławiu i zostałem jej pracownikiem naukowym. W 1984 r. pojawiła się okazja wyjazdu na aspiranturę. Wybrałem Uniwersytet Techniczny w Dreźnie. Doktorat obroniłem tamże w 1987 r. Moim promotorami byli profesor Fritz Deumilich – wtedy dyrektor Instytutu Geodezji i Kartografii w Dreźnie, oraz dr Gunther Jakob. Na przełomie 1987 i 1988 r. odbyłem półroczną praktykę produkcyjną w NRD, wtedy niezbędną, by zostać adiunktem. No i w marcu 1988 r. zostałem adiunktem, a w kwietniu nadeszło zaproszenie z Australii.
Zatrzymajmy się przy doktoracie. Czego dotyczył? Wykorzystywałem symulację komputerową do modelowania refrakcji. Warunki brzegowe ustaliłem na podstawie danych eksperymentalnych z rosyjskiej i niemieckiej literatury. Udało mi się tak dobrze wyznaczyć parametry, że uzyskiwałem w modelu matematycznym to samo, co wychodziło w terenie. Moje badania nad czynnikami minimalizującymi refrakcję zainteresowały Szwajcarów z Wilda. Niestety, oni już wtedy wdrażali do produkcji wieloczęstotliwościową metodę wyliczania i eliminacji błędu refrakcji. Kopię mojego doktoratu wysłałem również do prof. Fritza Brunnera z uniwersytetu Nowej Południowej Walii w Sydney, który uchodzi za światowy autorytet w zakresie refrakcji atmosferycznej. W efekcie prof. Brunner złożył mi propozycję odbycia rocznego stażu w Australii. Rektor Akademii Rolniczej nie chciał mnie jednak wypuścić z uczelni. W konsekwencji uznał mój wyjazd za porzucenie pracy.
W tej sytuacji nie było innego wyjścia, jak tylko zostać. W Australii trafiłem w dobre ręce, choć zaczęło się od nieporozumienia. Profesor Brunner oczekiwał, że przyjadę z pieniędzmi, choćby z PAN, a ja miałem w kieszeni 50 dolarów. Zatrudniłem się więc w wytwórni kiełbasy w Sydney, a wieczorami biegałem do biblioteki uniwersyteckiej. Na szczęście po dwóch miesiącach fundusze się znalazły i dostałem 4-letni kontrakt na uczelni...
Cały wywiad ukaże się w lipcowym wydaniu GEODETY
Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
|