Z uwagi na gęstą i wysoką zabudowę skanowanie Nowego Jorku nie było prostym zadaniem. By promień lasera dotarł w każdy zakamarek, i jednocześnie by zachować odpowiednią dokładność, firma Sanborn wykonała (14-30 kwietnia br.) dziewięć 6-godzinnych nalotów. Każdy odbywał się po północy z pułapu około tysiąca metrów. Łączny koszt skanowania wyniósł 450 tys. dolarów i został sfinansowany głównie z budżetu miasta w ramach firmowanego przez burmistrza Michaela Bloomberga projektu „PlaNYC".
Otrzymana chmura punktów zostanie teraz przetworzona do numerycznego modelu terenu i pokrycia terenu. Opracowania te zostaną następnie wykorzystane do:
• wykonania szczegółowych map powodziowych (ostatnie pochodzą z lat 80. ubiegłego wieku),
• oszacowania potencjału energii słonecznej,
• kartowania obszarów podmokłych,
• zarządzania kryzysowego oraz planowania przestrzennego.
Modele 3D mają zostać ukończone za kilka miesięcy. Nowy Jork nie jest pierwszym amerykańskim miastem, które zdecydowało się na tego typu pomiary. Podobny model wykonany w technologii lotniczego skaningu laserowego ma już m.in. San Francisco.