I znów na Intergeo nie było widać rewolucji technologicznej. Jest za to ewolucja, i to szybka. By zyskać przewagę nad konkurencją, trzeba dobrze wyczuwać nadchodzące trendy. A nie jest to wcale proste.
Weźmy na przykład drony. Gdy kilka lat temu na Intergeo pojawiły się pierwsze bezzałogowce do celów geodezyjnych, nie brakowało opinii, że są one „gwiazdami jednego sezonu”. Przepowiadali to zarówno znający się na rzeczy przedsiębiorcy, jak i uznani naukowcy. Dziś ci pierwsi sami je użytkują, a drudzy zachwalają możliwości na konferencjach.
Z kolei jedną z wcześniejszych edycji targów nieco ironicznie nazwano „salonem samochodowym” – to z uwagi na prezentację dużej liczby mobilnych systemów skanowania. Mimo tego wysypu do dziś rozwiązania te pozostają kosztowne i raczej niszowe. Ciekawych trendów nie brakowało również na tegorocznej edycji Intergeo. Które z nich przebiją się jednak do mainstreamu, a które popadną w zapomnienie?
• Wygoda w niższej cenieZacznijmy od rzeczy ważnych dla przeciętnego geodety. Dwa lata temu Leica zaprezentowała odbiornik satelitarny GS16T, który wyróżniał pochyłomierz bazujący nie na podzespołach MEMS (jak u konkurencji), ale na inercyjnej jednostce pomiarowej. Zaletą takiego rozwiązania jest brak konieczności dokonywania regularnych kalibracji oraz – co ważniejsze – odporność na zakłócenia pola elektromagnetycznego. Krótko mówiąc, użytkownik takiego urządzenia nie musi śledzić wskazań libelli, co znacznie podnosi wydajność pracy. Ponadto bez obaw może mierzyć tam, gdzie nie da się ustawić tyczki w pionie, np. w narożach budynków. Nie musi także martwić się, czy nie ma pod nim jakiejś instalacji, która zafałszuje pomiar. Mankamentem takiego wynalazku jest jedynie wysoka cena.
Dobra wiadomość jest taka, że podczas Intergeo 2019 tego typu odbiorniki zaprezentowało wielu nowych producentów, np.: Stonex, South, Hi-Target czy CHC. Jak zapewnił mnie jeden z krajowych dystrybutorów, jego sprzęt mierzy tak samo dokładnie jak GS18T, tyle że będzie dostępny w znacznie niższej cenie. Szczegóły mamy poznać na przełomie tego i przyszłego roku.
Podobną wygodną nowością jest zaprezentowany w 2015 roku moduł PicPoint szwajcarskiej firmy GeoMax. Pozwala on na łatwe „domierzenie” punktów niedostępnych dla technologii GNSS, bazując na zdjęciach wykonanych przez niewielki aparat przymocowany do tyczki. W tym roku podobny wynalazek zaprezentował chiński South, a w jego ślady wkrótce pójdą pewnie kolejne marki.
Skoro o chińskich producentach mowa, odnotujmy też, że...
Pełna treść artykułu w październikowym wydaniu miesięcznika GEODETA