Jak czytamy na stronie SGZW, sprawa zaczęła się w 2017 roku, kiedy to prezydent Rybnika odmówił przyjęcia do PZGiK wyników pracy geodezyjnej (mapa z projektem podziału nieruchomości), uzasadniając odmowę naruszeniem § 61 ust. 1 rozporządzenia w sprawie ewidencji gruntów i budynków w zakresie nieprawidłowo obliczonej powierzchni projektowanej działki, która została obliczona przez odjęcie. Stanowisko prezydenta Rybnika śląski WINGiK podtrzymał w zakresie wskazanych naruszeń prawa. Wykonawca złożył skargę do WSA w Gliwicach, który rozpatrzył ją na rozprawie 28 maja br., a wyrok ogłosi 11 czerwca br.
Zakładając, że Sąd odrzuci skargę wykonawcy i przyzna rację śląskiemu WINGiK-owi, co wówczas? – pyta Stowarzyszenie. Jego zdaniem skutki mogą być bardzo (NIE)ciekawe zarówno dla wykonawców prac geodezyjnych, jak i dla inwestorów prywatnych, a także tych, którzy realizują cele publiczne.
Skutki dla wykonawców prac geodezyjnych to przede wszystkim znaczne rozszerzenie zakresu zlecenia – pisze dalej Stowarzyszenie. W dodatku, jeśli przyjąć logikę śląskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru, to niektóre podziały mogą być niemożliwe do wykonania chociażby ze względu na brak obiektywnych możliwości pomiaru terenowego punktów granicznych z wymaganymi dokładnościami (np. w przypadkach braku dostępu do punktu granicznego).
Skutki dla szeroko pojętych inwestorów to przede wszystkim znaczny wzrost kosztów i wydłużenie czasu wykonania podziału nieruchomości. Czy zatem interpretacja śląskiego WINGiK-a jest wystarczającą przesłanką do ewidentnej ingerencji organu w sporządzaną umowę cywilną pomiędzy zamawiającym i wykonawcą?
Co jeszcze – zdaniem Stowarzyszenia – może spowodować odrzucenie skargi? W takim wypadku należy zadać sobie pytanie: co z podziałami wykonanymi od 2013 roku? Czy decyzje administracyjne zatwierdzające mapy z projektem podziału nieruchomości zostały wydane prawidłowo? Czy w związku z naruszeniem prawa (§ 61 rozporządzenia ws. EGiB) przez wykonawcę pracy na etapie sporządzania dokumentacji geodezyjnej będą istniały realne przesłanki do stwierdzenia nieważności ostatecznych decyzji lub wznowienia postępowania administracyjnego?
I kolejne pytania SGZW: Czy właściciel nieruchomości, któremu nie dokonano standaryzacji wszystkich punktów granicznych w procedurze podziału, będzie mógł żądać pomiaru geodezyjnego całej swojej nieruchomości? Co ciekawe, niekoniecznie na swój koszt – np. przy podziałach nieruchomości dotyczących celu publicznego. Czy śląski WINGiK ma świadomość odpowiedzialności za wydawanie publicznych pieniędzy lub pieniędzy inwestorów na prywatne cele?
Czy „geodeci uprawnieni” mogą spać spokojnie, nie bojąc się wszczęcia w stosunku do nich postępowania dyscyplinarnego w związku z art. 46 Prawa geodezyjnego i kartograficznego? Bo przecież wszystkie podziały po 2013 roku wykonane „przez potrącenie”, zgodnie z logiką śląskiego WINGiK-a, wykonali z naruszeniem prawa, co potencjalnie powinno skutkować zubożeniem rejestru publicznego, jakim jest ewidencja gruntów i budynków – czytamy dalej na stronie SGZW. I nie ma tu znaczenia fakt, że „ośrodek przyjął” wyniki pracy do zasobu. Za wadliwe wykonanie pracy geodezyjnej lub weryfikacji nie odpowiada przecież weryfikator. Całą odpowiedzialność bierze na siebie tylko i wyłącznie osoba wykonująca samodzielne funkcje w dziedzinie geodezji i kartografii.
No i być może najważniejsze – zdaniem SGZW – pytanie dotyczące wykonawców prac geodezyjnych: Jak mamy uczciwie i odpowiedzialnie pracować, realizując oczekiwania właścicieli gruntów, brać udział w przetargach dotyczących realizacji celów publicznych, skoro nadzór wojewódzki, wobec znanego jemu i nam wykonawcom stanowiska nadzoru centralnego, całkowicie je lekceważy?!
Z niecierpliwością czekamy na wyrok Sądu w tej jakże ważnej dla nas wszystkich sprawie, bo mimo że w Polsce nie ma „prawa precedensu”, to treść pierwszego wyroku WSA rozpatrującego dany przypadek zawsze ma wpływ na dalsze ewentualne orzecznictwo w analogicznych sprawach – kończy swój wpis Stowarzyszenie.