Większość krajowych dystrybutorów, z którymi rozmawialiśmy, jest zgodna – z roku na rok sprzedaż tachimetrów spada, jest już wyraźnie niższa niż w przypadku odbiorników GNSS. W ocenie Tomasza Wiraszko z Geopryzmatu przecięcie obu krzywych nastąpiło w zeszłym roku. Proces ten nie powinien jednak nikogo dziwić. „Totalka” to przecież podstawowe wyposażenie geodety, a odbiornik GNSS dopiero się nim staje. W kolejce po tachimetry ustawiają się więc przede wszystkim nowe firmy geodezyjne. Jak zauważa Tomasz Zieliński z Geotronics Polska, są to najczęściej przedsiębiorstwa zakładane przez byłych pracowników dużych spółek, którzy z racji kiepskiej sytuacji w branży postanowili przejść „na swoje”.
Nasi rozmówcy zgadzają się między sobą także w tym, że – podobnie jak w zamówieniach publicznych – głównym kryterium wyboru tachimetru jest cena. Największy popyt jest więc na instrumenty najtańsze oferujące podstawowe funkcje pomiarowe i dokładność od 3˝ do 7˝. Coś się jednak w tych preferencjach zaczyna zmieniać...
Pełna treść artykułu w grudniowym wydaniu GEODETY