|2013-06-14|
Geodezja, Edukacja, Ludzie
Nie chcemy opuszczać kraju
Mówią w wywiadzie opublikowanym w czerwcowym wydaniu GEODETY studenci Wydziału Geodezji i Kartografii Politechniki Warszawskiej. Wspominają początki swojej przygody z geodezją, mówią jak studiuje się i żyje w stolicy, co podoba im się na studiach, a co chcieliby zmienić, o pisaniu pracy inżynierskiej i o... ściąganiu, ale także o swoich nadziejach i obawach związanych z rynkiem pracy.
fot. E. Fryszkowska
|
|
|
|
|
|
ANNA WARDZIAK: Skąd wziął się u was pomysł na geodezję? JAKUB SZYMAŃSKI: Od początku chciałem studiować na Politechnice Warszawskiej. Wybrałem geodezję, ponieważ wydawało mi się, że będzie dużo geografii, którą lubię (tu się pomyliłem). A ponadto w gimnazjum i liceum lubiłem rysować mapy, więc planowałem zostać kartografem. Z czasem pomysły na życie się zmieniały, ale w końcu na studiach wybrałem specjalność kartografia, więc realizuję swoje pierwotne plany. MACIEJ PABIAŃCZYK: Ja od małego miałem zamiłowanie do matematyki, do fizyki trochę później (w liceum). Od gimnazjum wiedziałem, że chcę iść na politechnikę. Do geodezji przekonał mnie charakter pracy. Nie chciałem cały dzień siedzieć przy komputerze. A w geodezji trzeba też wyjść w teren, pracować z ludźmi, na powietrzu, i to mi się podobało. KRZYSZTOF RZĘDZIAN: W 2004 r. rozpocząłem naukę w Technikum Geodezyjnym w Lublinie, nie będąc do końca świadomym, co mnie czeka. Ale przez 4 lata nauki spodobał mi się ten zawód. Co do PW, to całkowity przypadek, bo udało mi się zdobyć indeks dzięki udziałowi w olimpiadzie geodezyjnej. Studia były więc kontynuacją, bo nie widziałem siebie w niczym innym: albo praca w geodezji, albo studia geodezyjne. MARIA GAUDASIŃSKA: Mnie natomiast geodezja spodobała się podczas studiów na gospodarce przestrzennej. Pomyślałam, że to może być ciekawy kierunek dalszego rozwoju. Decyzję podjęłam na drugim roku studiów, przy czym był to ostatni moment, kiedy drugi kierunek można było studiować za darmo.
Nie mieliście wrażenia, że między szkołą średnią a studiami była przepaść? JS: Była duża różnica. Nawet jeśli chodzi o ilość przyswajanej wiedzy. Z matematyki w liceum mieliśmy dużo mniej materiału do przerobienia w ciągu roku niż na studiach w ciągu semestru. Na przykład nad całkami trzeba było przysiąść, przerobić kilkaset i dopiero wychodziło. Trochę czasu spędziłem nad Krysickim/Włodarskim. Chór: Jak wszyscy (śmiech). JS: Tak samo zresztą było na fizyce, gdzie cały zeszyt z trzech lat liceum zmieścił się w dwóch semestrach na studiach. A kończyłem klasę matematyczno-fizyczną.
Może kolega po technikum miał trochę łatwiej? KR: Jeśli chodzi o tematy geodezyjne, to na pierwszym roku przerabialiśmy wszystko to, czego uczyłem się w ciągu trzech, może czterech lat technikum. Natomiast najpoważniejszym problemem była matematyka, bo w technikum mieliśmy tylko skromne podstawy. Już w wakacje przed rozpoczęciem studiów na własną rękę poznawałem pochodne, żeby nie być w tyle. MP: Ja jakiegoś większego skoku nie odczułem (jestem po klasie matematyczno-informatycznej liceum). Natomiast irytowała mnie nauka ustaw na pamięć. JS: Najgorsze jest to, że rzeczy, które człowiek wkuwa na pamięć, szybko się zapomina. Nawet jeśli dotyczy to przepisów. KR: My, w technikum, też mieliśmy prawo, ale tam na zaliczeniu mogliśmy korzystać z ustawy. Myślę, że rozwiązanie ze szkoły średniej było sensowniejsze. Lepiej jest umieć znaleźć przepis i umieć korzystać z notatek, niż uczyć się w myśl zasady 3Z: zakuć, zdać, zapomnieć. MG: Dla mnie kłopotliwa była nie ilość materiału, ale rozłożenie obowiązków w czasie. Pierwsze wrażenie nowego studenta: przez cały semestr relaks, a jak przychodzi sesja, to jest problem. Szczególnie odczuwam to teraz, kiedy studiuję na dwóch kierunkach. Jeśli chodzi o przedmioty, największą trudność na pierwszym roku sprawiała mi geometria wykreślna. I wiem, że nie byłam wyjątkiem.
A jak oceniacie praktyki studenckie? MP: To jest chyba najmocniejsza strona studiów. Przez 2 tygodnie po każdym roku studiów inżynierskich mamy takie podsumowanie jednego bądź kilku przedmiotów ściśle geodezyjnych. Z jednej strony zmusza nas to do przypomnienia sobie teorii, w naturalny sposób utrwalamy swoją wiedzę. A przede wszystkim możemy zobaczyć, jak faktycznie wygląda praca geodety w terenie. KR: Należy też pamiętać o integracji całego roku z prowadzącymi. MP: Myślę, że jest mało tak zgranych wydziałów na PW jak nasz. W dużej mierze dzięki tym praktykom.
Co jeszcze na tych studiach wam się podoba? MP: Prężna działalność studencka. Jest wiele imprez, które dodatkowo zbliżają ludzi (Geopiknik, Geootrzęsiny). „Geoida” razem z Wydziałową Radą Samorządu robi w tym zakresie bardzo dużo. KR: Dla pierwszego roku organizujemy wyjazd integracyjny. Wszystko to pozwala studentom rozwinąć się naukowo nieco szerzej, niż wynika to z samych zajęć. Przy okazji dobrze się bawimy. JS: Ale czasami trzeba też trochę pracy włożyć, np. kiedy wszyscy prowadzący przypominają sobie o kolokwiach. No i na koniec semestru, gdy nagle wielu przypomina sobie o zaległych projektach. Sesja to już w zasadzie odpoczynek. MP: Trochę to wynika z naszego lenistwa. JS: Ja mogę coś powiedzieć o konsekwencjach takich nawyków. Jak zaczynałem pracować, to myślałem po studencku, po co się spieszyć? I potem z trudem wyrabiałem się z zadaniem w terminie, bo zostawiałem wszystko na ostatnią chwilę. Może systematyczność jest mało studencka, bo ogranicza trochę czas na zabawę, ale myślę, że kiedyś będzie procentować. KR: Kiedy w technikum ktoś przekroczył termin oddania projektu, to automatycznie dostawał jedynkę. Nie zaliczał przedmiotu i miał problemy. Tutaj terminy można przesuwać. MP: Jeszcze gorzej jest na studiach magisterskich. Traktują nas niby dojrzalej, bo już jesteśmy inżynierami, i nie wyznaczają terminów. Zakładają, że sami powinniśmy się dyscyplinować, ale jakoś nam to nie wychodzi. Terminy pomagają, to już wiemy (śmiech).
A jeśli chodzi o sam program nauczania, coś chcielibyście zmienić? KR: Mieliśmy matematykę na bardzo wysokim poziomie, a mało z tego wykorzystaliśmy. Poza tym na studiach magisterskich 1. semestr ma na celu wyrównanie poziomu między absolwentami studiów inżynierskich na PW i innych uczelni, ale jednak był on głównie poświęcony geodezji i nawigacji satelitarnej czy grawimetrii. Były to może interesujące rzeczy, ale później z tego nie korzystaliśmy. Oczywiście poza tymi, którzy wybierają GINS jako specjalizację. To można by zmienić...
Pełna treść wywiadu w czerwcowym wydaniu GEODETY
Rozmawiała Anna Wardziak
|