|2013-06-11|
Teledetekcja, Ludzie
Przebić się z laserem
Jak spopularyzować w Polsce skanowanie laserowe, w najnowszym wydaniu miesięcznika GEODETA podpowiadają Krzysztof i Maciej Matysikowie oraz Karol Wilczyński z gdańskiej firmy Apeks
fot. Apeks
|
|
|
|
|
|
JERZY KRÓLIKOWSKI: Spotykamy się przy okazji konferencji prasowej poświęconej skanowaniu gdańskiego Żurawia. Trudno było się wam uwolnić od dziennikarzy. KRZYSZTOF MATYSIK, dyrektor Zakładu Usług Inżynierskich Apeks: Pierwszy raz temat skanowania laserowego wzbudził tak duże zainteresowanie, również mediów. Pewnie dlatego, że za projektem stoi Centralne Muzeum Morskie i dotyczy on tak ważnego dla Gdańska zabytku.
W jaki sposób udało się Apeksowi zdobyć to zlecenie? KAROL WILCZYŃSKI z Działu Handlu i Marketingu ZUI Apeks: W ramach promocji naziemnego skanowania laserowego przeprowadziliśmy serię prezentacji w północnej Polsce. Centralne Muzeum Morskie bardzo zainteresowało się wówczas tą technologią, bo dotąd dysponowało tylko papierową dokumentacją obiektu. Muzeum postawiło jednak warunek, by modelowanie 3D było wykonane przez firmę architektoniczną. Dlatego nawiązaliśmy współpracę z biurem ZAP Architekci i wspólnie zdobyliśmy zlecenie skanowania Żurawia.
Ile trwały prace? KW: Skanowanie w terenie zajęło pięć dni, a opracowanie wyników dwa tygodnie. Następnie biuro architektoniczne modelowało dane przez 3 miesiące.
Czy podczas postprocessingu wychodziły na jaw braki danych i trzeba było wracać do Żurawia? KW: Nie, gdyż przed każdym skanowaniem wcześniej na miejscu określamy, ile należy rozmieścić stanowisk, ile czasu zajmie pomiar oraz jaki będzie koszt pracy. Taką wycenę zawsze przygotowujemy bezpłatnie. W przypadku gdańskiego Żurawia wstępnie zakładaliśmy wykonanie 150 skanów, ale po dokładnym obejrzeniu obiektu trzeba było zwiększyć tę liczbę do 200.
Co było największym wyzwaniem? KW: Podczas skanowania – dotarcie do wszystkich zakamarków. Minimalny zasięg użytego przez nas skanera Riegl VZ-400 wynoszący 30 cm w wielu przypadkach był zbyt duży. Poza tym trudne było połączenie chmury punktów dla fasady oraz wnętrza budynku przy grubości murów dochodzącej do 4 metrów.
Podczas konferencji nie ukrywaliście, że projekt nie był nastawiony na zysk. KM: Naszym głównym celem było pokazanie możliwości tej technologii przez połączenie wiedzy i umiejętności geodetów oraz architektów. Podczas projektu wchodziliśmy wprawdzie trochę w kompetencje architektów, a oni w nasze. Ale jeśli się to rozdzieli, to czas opracowania jest znacznie dłuższy. Projekt jest ważny również dla muzeum, które, mając te dane, będzie teraz mogło efektywniej ubiegać się o dotacje. A poza tym – jak to bywa w przypadku nowych technologii – nie wszystkie ich możliwości od razu sobie uświadamiamy. W niedalekiej przyszłości skanowanie laserowe może być podstawą do różnych rewelacyjnych działań, z których dziś nie zdajemy sobie sprawy.
KW: Chcieliśmy w tym projekcie dać coś od siebie dla Gdańska – miasta, w którym działa nasza firma. Przedsięwzięcie miało także znaczenie prestiżowe. Żuraw jest bowiem wizytówką Gdańska i będzie świetnie prezentować się w naszym portfolio.
A co jeszcze w nim macie, jeśli chodzi o skaning naziemny? KW: Nasze najnowsze zlecenie to skanowanie oraz inwentaryzacja kompleksu latarni morskiej na Rozewiu. Projekt jest efektem współpracy z Towarzystwem Przyjaciół Centralnego Muzeum Morskiego.
On też nie był nastawiony na zysk? KW: Większość tego typu projektów robimy po kosztach. Gdybyśmy mieli na nich zarabiać, to obecnie cena mogłaby odstraszać klientów. Priorytetem jest dla nas ciągłość robót, nabywanie doświadczenia, podnoszenie kwalifikacji pracowników, a przy okazji robimy coś dla społeczeństwa.
Ale coś jednak zarabiacie na skanowaniu? KW: Oczywiście, np. podczas inwentaryzacji hałd usypiskowych – na południu kraju są to składowiska węgla, a na północy – materiałów sypkich.
Macie także doświadczenie w skaningu mobilnym. KW: Pierwsze tego typu pomiary wykonaliśmy w maju 2011 roku wspólnie z firmą Riegl w Gdańsku, by sprawdzić w praktyce możliwości tej technologii. Przy okazji zinwentaryzowaliśmy fragment torów dla PKP w okolicach Krakowa.
No i posiadacie nietypowy lotniczy system skanowania. Kto wpadł na ten pomysł? KW: To jest nasza koncepcja, ale system powstał we współpracy z niemiecką firmą AutoGyro, producentem wiatrakowców Callidus, oraz austriackim Rieglem. Jako pierwsi na świecie połączyliśmy tego typu maszynę ze skanerem laserowym i kamerą fotogrametryczną...
Pełna treść wywiadu w czerwcowym wydaniu GEODETY
Rozmawiał Jerzy Królikowski
|