|2012-12-11|
Geodezja, Firma, Ludzie
Niech państwo nie szkodzi biznesowi
W najnowszym wydaniu GEODETY publikujemy rozmowę z szefami spółki OPGK w Opolu Wojciechem Będkowskim i Krystianem Wachowskim. Mimo że firma odnotowała w ubiegłym roku rekordowe przychody, doskwierają jej przepisy ustawy Prawo zamówień publicznych, a szczególnie stosowanie przez zamawiających kryterium najniższej ceny bez oglądania się na rozsądek.
fot. Jerzy Przywara
|
|
|
|
|
|
KATARZYNA PAKUŁA-KWIECIŃSKA: Taksówkarz powiedział mi po drodze, że w Opolu nic się nie dzieje. WOJCIECH BĘDKOWSKI: Opole się wyludnia, urzędnicy narzekają, że brak jest inwestorów, a wczoraj na naszą uroczystość z okazji 20-lecia nie przyszedł nikt zaproszony z urzędu miasta. Co ciekawe, obecny prezydent miasta jeszcze jako wojewoda w 1992 r. prywatyzował naszą firmę. Nie było też oficjalnej delegacji z Politechniki Opolskiej, mimo wieloletniej współpracy, przyszli jedynie zaprzyjaźnieni profesorowie. Za to z Uniwersytetu Przyrodniczego z Wrocławia przyjechała liczna delegacja. Czyli Wrocławiowi, choć sam ma duży potencjał ludzki, zależy na współpracy z ościennymi województwami. To o czymś świadczy.
Ale za to Urząd Wojewódzki bardzo się postarał. WB: Rzeczywiście wojewoda Ryszard Wilczyński reprezentował administrację rządową, bo prezesi GUGiK nie mogli przyjechać ze względu na równoległą konferencję w Warszawie. Również samorząd województwa opolskiego był reprezentowany przez wicemarszałka Romana Kolka.
Wojewoda mówił mi, że jest zainteresowany skanowaniem laserowym z powietrza w kontekście zapobiegania skutkom powodzi. WB: Możemy sporo zaproponować w tym zakresie. Obchodom naszego jubileuszu towarzyszyły warsztaty, na których m.in. pokazywaliśmy interaktywną mapę pozwalającą śledzić postępy fali zalewowej, np. powodzi z 1997 r.
Gdyby sytuacja się powtórzyła, to waszą siedzibę, tuż nad Odrą, fala zalałaby chyba w pierwszej kolejności? KRYSTIAN WACHOWSKI: Dzisiaj miasto jest przygotowane na powódź bez porównania lepiej. W ramach programu antykryzysowego mamy już zrobione generalne porządki. Wyspy w centrum miasta zostały ogrodzone murami oporowymi opartymi na larsenach wbitych w wały. W murach pozostawiono tzw. wejścia awaryjne, które normalnie są otwarte, a w czasie zagrożenia się je zasuwa. Oczywiście, jeżeli fala będzie wyższa niż w 1997 r., to i tak się przeleje. W hydrotechnice obowiązuje zasada, że nie buduje się wałów na wodę tysiącletnią. Na to trzeba się przygotowywać w inny sposób, z polderami. (...)
Paradoksalnie, gdyby nie ta powódź, nie mielibyście wielu zleceń. KW: Patrząc przez ten pryzmat, to racja. Aktualnie obsługujemy modernizację zbiornika nyskiego, który ledwo wytrzymał w 1997 r. Całe miasto Nysa mogło wtedy znaleźć się pod wodą. WB: Bierzemy też udział w regulacji Nysy Kłodzkiej w Lewinie Brzeskim, gdzie w ramach unijnego programu poprawy bezpieczeństwa przeciwpowodziowego budowany jest stopień wodny.
Obsługa obiektów hydrotechnicznych to jedna z waszych specjalności, ale chyba tą zasadniczą są drogi? 200 km autostrad i dróg szybkiego ruchu oraz 400 mostów to niezły wynik. WB: Na samej autostradzie A4 obsługiwaliśmy 7 odcinków trasy o łącznej długości 88 km oraz 275 obiektów mostowych. Staramy się kompleksowo obsługiwać drogę jako obiekt liniowy razem z obiektami mostowymi. Ale zdarza się, że mamy większy potencjał na mostach, a ceny wyższe na drogach i tam przegrywamy. (...)
Czy kryzys już do was dotarł, czy na razie tylko o nim słyszycie? WB: Zaczynamy się nim już martwić, choć rok 2013 zapowiada się jeszcze nieźle. Jesteśmy mocno zaangażowani w duże projekty drogowe, które, niestety, powoli się kończą. Ale na przyszły rok mamy już podpisane umowy.
Żaden wasz zleceniodawca dotąd nie zbankrutował? WB: Jeśli chodzi o firmy budowlane, to otrzymujemy regularne płatności – co miesiąc określone transze z każdego kontraktu. Trudniej jest utrzymać płynność finansową przy takich zadaniach, jak TBD, które są płatne na końcu, czyli trzeba kredytować zamawiającego. Ale my takich prac do tej pory wykonywaliśmy niewiele. Mieliśmy natomiast problem ze znaną firmą geodezyjną z Krakowa, z którą pracowaliśmy na dwóch kontraktach w konsorcjum. Na żądanie zamawiającego musieliśmy przejąć wszystkie zadania i było z tym trochę perturbacji, trzeba też było zapłacić jej podwykonawcom. (...)
Jakie są najważniejsze przeszkody w prowadzeniu biznesu? Co chcielibyście zmienić? WB: Jako spora firma, która prowadzi pełną księgowość, płaci wszystkie podatki, a pracownikom opłaca delegacje, posiłki regeneracyjne czy napoje, mamy wyższe koszty niż firmy działające na pograniczu szarej strefy. Dlatego najbardziej uderza w nas kryterium najniższej ceny stosowane na przetargach. Według nas taki zapis napędza szarą strefę. Wiadomo, że nie można pójść w drugą skrajność, ale potrzebny jest jakiś złoty środek, by takie firmy jak nasza mogły uczciwie konkurować...
Pełna treść wywiadu w grudniowym wydaniu GEODETY
Rozmawiała Katarzyna Pakuła-Kwiecińska
|