Jeśli ograniczyć się tylko do polskiego rynku, można by żartobliwie stwierdzić, że BIM (Building Information Modeling) jest jak yeti – budzi wiele sensacji, rozpala marzenia, ktoś to ponoć widział, choć tak w zasadzie nie bardzo wiadomo, co to jest i czego się po tym spodziewać. Sytuacja wygląda zupełnie inaczej za granicą, szczególnie w Wielkiej Brytanii. Badania przeprowadzone w 2014 r. w tamtejszej branży budowlanej wykazały, że już 48% ankietowanych przedsiębiorców stosuje BIM, a drugie tyle jest świadomych zalet tej technologii. Ankieta wykazała ponadto, że w 2017 r. aż 92% badanych chce korzystać z BIM-u. Nie mają zresztą specjalnego wyboru, bo od 2016 r. wszystkie projekty inwestycji powstających za publiczne pieniądze będą musiały być przygotowywane właśnie w tym standardzie. Prawny wymóg stosowania BIM-u szykują także: Norwegia, Dania, Holandia, Francja czy Finlandia. Co więcej, uchwalona w zeszłym roku unijna dyrektywa ws. zamówień publicznych zaleca, by podobne regulacje wprowadziły wszystkie kraje Wspólnoty. Krótko mówiąc, na Zachodzie BIM to wcale nie yeti, ale dość dobrze oswojone i bardzo pożyteczne zwierzę gospodarskie.
Co to jest ten BIM?Unikam tego terminu, bo wszyscy go używają, a każdy rozumie i interpretuje ten skrót inaczej, bardzo często zresztą błędnie – mówi Mateusz Nettmann, kierownik drogowego zespołu projektowego w firmie AECOM. – Przygotowując się do projektowania fragmentu obwodnicy Sztokholmu [wyróżnionego w 2013 r. nagrodą BeInspired – red.], spędziliśmy z inwestorem 3 miesiące na ustaleniach, czym tak właściwie na tym konkretnym projekcie ten BIM ma być. Bo na każdym przedsięwzięciu w szczegółach będzie oznaczał co innego – dodaje. Zdaniem Timo Tukkanena, dyrektora ds. rozwiązań dla administracji w Bentley Systems, łatwiej powiedzieć, czym BIM nie jest. – To ani technologia, ani model 3D, ani baza danych czy produkt, ani format danych. BIM nie jest kupowany, ale wdrażany – wyjaśnia. W jego ocenie najtrafniejszą definicją tego pojęcia jest „zestaw procesów wspieranych przez technologię”. I faktycznie, w większości objaśnień BIM -u przewija się słowo „proces”. Wyjaśniając znaczenie modelowania informacji o budynkach, podkreśla się, że to kolejny krok technologiczny po CAD, czyli projektowaniu wspomaganym komputerowo. Tam mamy do czynienia z dwoma wymiarami, a w BIM -ie przynajmniej z trzema.
(...)
Taniej, szybciej i łatwiej(...)
... na przeciętnej budowie marnuje się około 50% pracy i 10% materiałów budowlanych. Spora nieefektywność wydatkowania (3-5% kosztów) notowana jest także przy przechodzeniu między poszczególnymi fazami procesu budowlanego (projekt, przetarg, budowa, użytkowanie). Badanie Independent Project Analysis Institute pokazuje ponadto, że aż 2/3 projektów infrastrukturalnych przekracza plany budżetowe lub czasowe. Przyczyny są na ogół podobne – niewystarczająca koordynacja projektów, nikła współpraca między zespołami projektowymi i wykonawcami oraz konflikty między dostawcami i klientami. Sporej części tego marnotrawstwa można uniknąć dzięki wykorzystaniu BIM-u – argumentują jego zwolennicy. W różnych źródłach można znaleźć informacje, że obniża on całkowity koszt projektu o 5-20%. Konkretne wyliczenia przedstawił rząd Wielkiej Brytanii. Po przeanalizowaniu 7 dużych projektów budowlanych o łącznej wartości 10 mld funtów oszacowano, że BIM pozwolił zaoszczędzić 1,4 mld funtów! A mowa tu tylko o korzyściach na etapie projektowania i budowy. Jeśli stosować BIM również podczas eksploatacji budynku, oszczędności mogą sięgać 40% – twierdzą w Londynie. Z kolei norweski odpowiednik GDDKiA wyliczył, że dzięki BIM-owi liczbę poleceń zmiany na inwestycjach infrastrukturalnych można ograniczyć nawet o 50%.
Mateusz Nettmann z firmy AECOM radzi jednak, by do tego typu wyliczeń podchodzić z rezerwą. Korzyści ze stosowania BIM-u są bezsprzeczne, ale trudno określić ich wymiar finansowy czy czasowy.
Bodaj najlepszym praktycznym przykładem korzyści płynących z wykorzystania BIM-u jest budowa Crossrail – 118-kilometrowej linii kolejowej przecinającej równoleżnikowo Londyn (częściowo w tunelu). Warta 16 mld funtów inwestycja jest największym przedsięwzięciem budowlanym realizowanym obecnie w Europie. Wykonawca wdrożył na jej potrzeby BIM 4D bazujący na oprogramowaniu Bentley Systems. Efekt? Po 6 latach pracy projekt wciąż mieści się w zakładanym budżecie i ramach czasowych (niektóre etapy ukończono przed czasem!). Zresztą postępy można na bieżąco śledzić na internetowej mapie.
Drożej, wolniej i trudniejW tej beczce miodu jest i łyżka dziegciu. Bodaj największa wada BIM-u ma ten sam mianownik, co kluczowa zaleta – mowa o pieniądzach. Wdrożenie modelowania informacji o budynkach w przedsiębiorstwie to ogromne koszty – nie kryją tego zresztą sami dostawcy rozwiązań dla BIM-u. Przede wszystkim należy zainwestować w nowe oprogramowanie. Niestety, brak jest jednej uniwersalnej aplikacji, która spełniałaby wszystkie potrzeby, trzeba się więc liczyć z koniecznością zakupu kilku produktów. Jakich? To najczęściej okazuje się dopiero tuż przed startem projektu, gdy znana jest jego specyfika. Co gorsza, oprogramowanie dla BIM-u jest z reguły bardzo drogie, a – inaczej niż w GIS-ie – praktycznie nie ma tu jeszcze żadnych otwartych i darmowych rozwiązań.
Zakup oprogramowania stanowi nie koniec, ale początek wydatków. Tego typu aplikacje wymagają bowiem dużych mocy przerobowych, konieczne są więc inwestycje w hardware – w wydajne stacje robocze, pojemne przestrzenie dyskowe czy dobre serwery. Gdy mamy już software i hardware, trzeba znaleźć pracowników do ich obsługi, a to oznacza konieczność ich przeszkolenia. Tu również trzeba się liczyć ze sporymi wydatkami.
Nie brakuje opinii, że finansowe kwestie wdrażania BIM-u stanowią tylko wierzchołek góry lodowej. O wiele większym problemem jest zmiana mentalności kierownictwa oraz pracowników firmy. Wejście w modelowanie informacji o budynkach oznacza bowiem konieczność wprowadzenia radykalnych zmian w sposobie funkcjonowania przedsiębiorstwa...
Pełna treść artykułu we wrześniowym wydaniu GEODETY
We wrześniowym wydaniu GEODETY ponadto m.in.:
• Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie – jaki naprawdę jest rynek pracy geodetów?
• W cyklu „Poczet Profesorów PW” wywiad z prof. Janem Maciejem Chmielewskim, współtwórcą kierunku gospodarka przestrzenna na Wydziale Geodezji i Kartografii
• Awantury o drogi lokalne opisuje Bogdan Grzechnik
• Kłopot z artykułem 157 uogn i oceną operatu szacunkowego – przypadki z praktyki sądowej omawia sędzia Magdalena Durzyńska
• Kolej w bazie danych, czyli innowacyjny system zarządzania dla kodyfikacji linii kolejowej, cz. II