Jan Krupski
Pompa w rynek
Stowarzyszenie Kartografów Polskich
Pewna ogólnopolska gazeta dołączyła ostatnio do swoich regionalnych wydań mapy. Grozę budzi fakt, że były one bezpłatnym dodatkiem, czyli wydrukowano ich co najmniej kilkaset tysięcy (jednego tytułu!). Ta ilość jest równa kilkunastoletnim (!) łącznym nakładom takiego tytułu w małej firmie kartograficznej. Lekko licząc, łącznie „wpompowano” w rynek ponad pół miliona egzemplarzy map, a nie był to pierwszy (i prawdopodobnie nie ostatni) taki przypadek.
Stowarzyszenie Kartografów Polskich od początku swego istnienia przyjęło zasadę jak najczęstszych spotkań Zarządu z członkami, sympatykami i wszystkimi zainteresowanymi osobami. W tym celu organizowane są otwarte spotkania stanowiące forum wymiany informacji, poglądów i dyskusji nad aktualnymi problemami zawodowymi kartografów. Kolejne takie spotkanie odbyło się 26 kwietnia br. podczas trwania XI Szkoły Kartograficznej w Polanicy Zdroju. Poruszane sprawy dotyczyły uprawnień zawodowych w zakresie 6 „Redakcja map” oraz problemów rynkowych.
Uprawnienia a etyka zawodowa W kwestii uprawnień w środowisku kartografów zdania są podzielone, a wynika to głównie z przeświadczenia, że właściwie niczego one nie dają – mapy (i wyroby mapopodobne) robi, kto chce, kiedy chce i jakie chce. Efekty są już wyraźnie widoczne. Uprawnienia te wymagane są jedynie przy ubieganiu się o zlecenia na wykonanie urzędowych map topograficznych. Radykalne głosy, aby całkowicie wykreślić ten zakres z uprawnień zawodowych, pozostały na szczęście w mniejszości. Temat uprawnień w większym nawet stopniu ujawnia się w społeczności geodezyjnej, czego dowody stanowi szereg artykułów w GEODECIE. W istocie – ponad 18 tys. wydanych uprawnień jest liczbą imponującą. W niej zawiera się także daleko skromniejsza liczba kartografów uprawnionych w zakresie redakcji map. Problemy i wątpliwości okazują się identyczne wśród geodetów i kartografów. Dyskusja na ostatnim posiedzeniu Zarządu SKP dowiodła, że rezygnacja z tych uprawnień i pozostawienie „selekcji” samoistnemu działaniu rynku byłoby najgorszym rozwiązaniem. Alternatywą staje się stopniowanie (rangowanie) uprawnień, wsparte działaniami na rzecz zwiększenia ich znaczenia oraz skutecznego egzekwowania w przypadkach określonych Prawem geodezyjnym i kartograficznym. Jednak naiwnością byłoby bezgranicznie wierzyć, że posiadanie uprawnień spowoduje znaczący wzrost jakości i rzetelności opracowywania map – może ujawnienie ich przy nazwisku autora lub redaktora, uwidocznionym na mapie, byłoby pewnym rozwiązaniem. Bez wątpienia jednak istota sprawy tkwi w sferze etyki zawodowej.
ISBN tylko dla map Drugim zagadnieniem była sprawa nadawania numerów ISBN mapom. Jak wiadomo, są one nadawane przez Krajowe Biuro ISBN Biblioteki Narodowej. Okazuje się, że dostępność takiego numeru jest praktycznie nieograniczona – każdy, kto ma choćby w dalekosiężnych planach wydanie jakiejś publikacji (według wykazu), otrzymuje taki numer na podstawie złożonego wniosku. W naszych warunkach uzyskanie ISBN daje korzyści materialne w postaci zerowej stawki VAT, ustanowionej dla książek (tak właśnie są traktowane m.in. atlasy) albo stawki 7% dla map (i „map”). Na pozostałe wydawnictwa obowiązuje VAT w wysokości 22%. Tę sytuację wykorzystują wydawcy map-reklamówek (najczęściej agencje reklamowe), które „samofinansują się” wpływami z reklam, a następnie są sprzedawane po cenach wyraźnie konkurencyjnych. Poza tym wydawca uzyskuje zwrot VAT-u. Tym sposobem na rynku wyraźnie przybyło map, a jeszcze więcej obrazków „mapopodobnych”, często o żenująco niskim poziomie wykonania. Takie działanie nosi znamiona nieuczciwej konkurencji wobec wydawców, którzy nie „podpierają się” reklamami. W Europie i na świecie mapy z określoną ilością reklam są traktowane jako wydawnictwa reklamowe i nie mogą być sprzedawane, a jedynie rozdawane. W Polsce brakuje widocznie definicji wydawnictwa (publikacji) reklamowego, zaś samo Krajowe Biuro ISBN nie ma żadnych uprawnień, aby decydować o odmowie przydzielenia tego numeru. Zatem głosy uczestników spotkania były zgodne co do tego, aby intensywnie działać na rzecz ograniczenia nadawania numerów ISBN wydawnictwom reklamowym.
Pełna treść artykułu w czerwcowym wydaniu GEODETY
powrót
|