Zbigniew Leszczewicz
Z nadziejami w XXI wiek
Z profesorem Bogdanem Neyem, przewodniczącym Komitetu Programowego konferencji „Geodezja i kartografia u progu XXI wieku”, rozmawia Zbigniew Leszczewicz
|
Zbigniew Leszczewicz: Czy w założeniach programowych konferencji przeważała chęć podsumowania osiągnięć XX wieku, czy raczej prognozowanie kierunków rozwoju na XXI?
Bogdan Ney: Zdecydowanie ta druga sprawa, bo podsumowanie dorobku geodezji i kartografii oraz ocena jej stanu aktualnego była dokonana dwa lata wcześniej przez Komitet Geodezji PAN. Oczywiście przewidując dalsze losy geodezji i kartografii zawsze wychodzimy z jakiegoś stanu aktualnego. I w tym sensie było w czasie konferencji – zarówno w referatach, jak i dyskusji – wiele nawiązań do dorobku, ale tylko jako punkt wyjścia do prognozowania. Sam tytuł „Geodezja i kartografia u progu XXI wieku” wskazuje, że jest to konferencja prognostyczna, a gdyby nieco szumnie to nazwać – strategiczna. Chodzi o przewidywanie dalszego rozwoju i dalszych losów geodezji i kartografii, zarówno jako dyscypliny naukowej, jak i zawodu, na pierwsze ćwierćwiecze nowego stulecia.
Jakie są zatem kierunki strategiczne?
Dzięki bardzo dynamicznemu rozwojowi technik i technologii kierunki strategiczne będą się niewątpliwie zmieniać. Może nie tyle zadania, ile metody i sposoby działania naszego zawodu. Wobec kurczenia się – wskutek postępu technologicznego – niektórych asortymentów robót jesteśmy odciążeni ze znacznej ilości pracy. Proszę zwrócić uwagę na to, ile kiedyś pracy przeznaczano na zakładanie osnowy geodezyjnej, łącznie z budową wież, robieniem przecinek i wywiadem terenowym – to było ogromnie pracochłonne. Dzisiaj tego unikamy przez tzw. pozycjonowanie w oparciu o sieć satelitów. Nie zamierzamy rezygnować z prac polegających na wyznaczaniu punktów osnowy, tylko że prace te będą angażować stosunkowo małe siły. Natomiast w związku z przebudową ustroju społeczno-gospodarczego, przywracaniem prawa własności i prawa wartości, przede wszystkim w gospodarce nieruchomościami, dochodzimy do wniosku, że niewątpliwie będziemy w dalszym ciągu rozszerzać penetrację naszego zawodu w wielu różnych dziedzinach życia publicznego. Zresztą to się już dzieje, bo koledzy w Olsztynie zdążyli zmienić nazwę wydziału kształcącego geodetów i kartografów na Wydział Geodezji i Gospodarki Przestrzennej (z kierunkiem – gospodarka przestrzenna). Absolwenci tego wydziału, bez dodatkowych kursów czy studiów podyplomowych, będą ubiegać się o uprawnienia państwowe w takich zakresach, jak wycena nieruchomości oraz sporządzanie miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego (czyli to, co w ustawie o zagospodarowaniu przestrzennym nazywa się uprawnieniami urbanistycznymi). Chodzi również o ruralistykę, czyli racjonalny, nowoczesny rozwój obszarów wiejskich. Niedawno założone zostało nowe towarzystwo naukowe pod nazwą Towarzystwo Rozwoju Obszarów Wiejskich, którego przewodniczącym został profesor Ryszard Cymerman.
Do tej pory osnowy podstawowe stanowiły bastion – tego nikt za geodetów nie mógł zrobić. Czy nie obawia się Pan Profesor, że przy tych zmianach zmniejszą się nakłady na geodezję, bo np. za szacowanie nieruchomości już biorą się prawnicy, budowlańcy...
Geodeci mają jednak największe kompetencje w tworzeniu, utrzymywaniu i rozwijaniu systemu informacji przestrzennej ze względu na dobre opanowanie warsztatu, również informatycznego. Nikt jednak nie twierdzi, że wyłącznie my mamy te kompetencje. Mają je geografowie, leśnicy, rolnicy, urbaniści, architekci i wiele innych zawodów i specjalności, łącznie z ekonomistami, statystykami, a nawet prawnikami.
Pełna treść artykułu w listopadowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|