A.T.D.
Wygodna Baza Geodetów i Troskliwa Rodzina
W GEODECIE 3/97 ukazał się list grupy geodetów krytykujących działalność jednego z WBGiTR-ów, a w GEODECIE 4/97 odpowiedź dyrektora biura, do którego adresowane były zarzuty. Dziś kolejny głos w tej sprawie.
|
Geodeci z Żywca, przeczytałam Wasz list z wielkim zrozumieniem, albowiem w 120% zgadzam się z Wami i myślę, że podobnego zdania są wszyscy geodeci, których jedynym źródłem dochodu jest działalność prywatna w zakresie usług geodezyjnych. Zamierzam Was jednak sprowadzić na ziemię! Przede wszystkim nie zapominajcie, że lobby urzędnicze w geodezji, do którego zaliczają się między innymi pracownicy: WBGiTR (kierownictwo), WODGiK, wydziałów geodezji i kartografii urzędów wojewódzkich oraz oddziałów geodezji i gospodarki gruntami urzędów rejonowych, jest bardzo silne. Są to ludzie, którzy żyjąc z budżetu równocześnie konkurują z małymi firmami geodezyjnymi. Tylko z takimi mogą konkurować, albowiem są w stanie (pasożytując) wykonywać jedynie drobne roboty. Przechwytują je, zajmując dobre pozycje w „bazie”, tj. tam, gdzie od wielu lat przychodzi zleceniodawca. Zleceniodawca bowiem przychodzi do „urzędu” (wydziały geodezji – ewidencja gruntów, WODGiK – mapy) i do „geodezji” (WBGiTR). Tam już na niego czekają ci z uprawnieniami. Jeżeli jest trochę głupio jakiemuś urzędnikowi przechwycić „robótkę”, to wysyła interesanta do kolegi, męża, przyjaciela z zaprzyjaźnionego urzędu. Wszyscy bardzo często znajdują się nawet w tym samym budynku. Jest to naprawdę dobrze zorganizowana „baza”, powiązana ze sobą różnymi interesami. Jak chcę mieć szybciej decyzję lub postanowienie, to podeślę drobną robótkę koleżance z urzędu rejonowego. Jeżeli mój operat lub zgłoszenie leży w WODGiK, to podliżę się innej koleżance. Może kolega koleżance pomoże w terenie, pożyczy taśmę albo coś policzy. Jakie są koszty wykonania pracy geodezyjnej dla osoby żyjącej w takiej „rodzinie”, w publicznym budynku, ogrzanym, oświetlonym, z telefonem, komputerem, kserokopiarką, światołokopiarką, ewidencją gruntów i mapami? Minimalne, wszystko w zasięgu ręki! Nie trzeba nawet wychodzić z budynku. Mogłabym na temat korzyści płynących z takiej symbiozy pisać jeszcze długo. Dlatego nie łudźcie się Koledzy Geodeci, że coś wskóracie. NIC!
Pełna treść artykułu w majowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|