Wojciech Tokarski
Od GUGiK do GUGiK
Minęło 9 lat od nietrafnej decyzji rządu, który ratując upadającą gospodarkę reformował w panice administrację i likwidował na oślep, co było pod ręką. Jedną z ofiar stał się Główny Urząd Geodezji i Kartografii. Po latach, w zgoła innym systemie gospodarczym, potrzebna jest kolejna reorganizacja, która między innymi powołuje do życia urząd o tej samej nazwie i podobnych zadaniach. Podobnych, co nie znaczy takich samych.
Praca dla przyszłości nie polega na zdecydowaniu, co powinno byś jutro zrobione; trzeba się raczej zastanowić, co trzeba zrobić dziś, aby mieś zapewnione jutro. Peter F. Drucker
Na konferencji w Kaliszu (12-14 września br.), kiedy to po raz pierwszy publicznie (referat ministra Józefa Kalisza) omówiono nowe zadania państwowej służby geodezyjnej i kartograficznej, geodeta wojewódzki z Siedlec powiedział: „Ośrodki dokumentacji są mózgiem i sercem geodezji”. Myślę, że Pan Gąsowski ma dużo racji, ale rolę mózgu pozostawiam jednostce centralnej. Natomiast na pewno pozycję ośrodków w zawodzie można przyrównać do roli, jaką w organizmie ludzkim pełni serce. Dlatego poniżej pozwoliłem sobie na podsumowanie minionego okresu na podstawie stanu ODGiK-ów, bo, jak wiadomo, chore serce powoduje w najlepszym przypadku zapaść całego organizmu. Dlaczego i dla kogo utworzono ODGiK-i Początki ośrodków dokumentacji sięgają lat osiemdziesiątych. Wtedy to w gospodarce już reformowanej, ale rządzonej jeszcze centralnie, uznano, że powinno się powołać niezależne jednostki, które będą gromadziły dokumenty geodezyjno-kartograficzne oraz odpowiadały za ich jakość i stan. Co generalnie zadecydowało o potrzebie zmian w służbie geodezyjnej? Odpowiedź wydaje się prosta, choć niepełna. Był to czas, w którym powołano do życia uprawnienia geodezyjne i, co ważniejsze, łaskawie zezwolono na prowadzenie działalności gospodarczej przez szeroką rzeszę przedstawicieli naszego zawodu. Ktoś musiał scalić ogromną liczbę podmiotów, które raptem pojawiły się na rynku. Państwo nie mogło sobie pozwolić na zniszczenie ogromnej wartości dokumentów, za których stworzenie zapłaciło społeczeństwo. Potrzebny był gwarant, który zapewniłby obywatelowi, że materiały zawierające informacje także o jego nieruchomościach będą przechowywane i zawsze będzie mógł z nich skorzystać nie ponosząc zbyt wysokich kosztów.
Pełna treść artykułu w listopadowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|