|2018-07-20|
Mapy
Podwyżka cen Google Maps API na praktycznym przykładzie
Zgodnie z zapowiedziami w tym tygodniu wszedł w życie nowy cennik za korzystanie z kartograficznych interfejsów programistycznych Google’a. Co to oznacza w praktyce dla administratorów stron, pokazuje przykład serwisu GdziePoLek.
Jak wyjaśniają na swoim blogu twórcy tej witryny, dotychczas korzystali oni z dwóch narzędzi kartograficznych Google’a – mapy oraz wyszukiwarki lokalizacji (usługa Google Places). Pierwsze generowało około 300 tys. zapytań miesięcznie, a drugie – 250 tys.
W nowy cenniku dotychczasowy bezpłatny limit 750 tys. zapytań zamienił się w ok. 28 tys. miesięcznie (prawie 30 razy mniej). Dotychczasowe 0,5 dolara za każde tysiąc wywołań powyżej limitu zmienia się natomiast w 7 dolarów (14 razy więcej). W praktyce dla portalu GdziePoLek oznacza to, że przed zmianą cennika jego administratorzy nic nie płacili za Mapy Google i Google Places, a po podwyżce będę płacić 5 tys. dolarów. Dla porównania: koszt utrzymania całej infrastruktury serwisu wynosi 1300 dolarów.
Jak komentują nowy cennik twórcy serwisu, gdyby przekroczyli dotychczasowy limit, ceny proponowane przez Google’a byłyby dla nich akceptowalne. Obecnie są jednak na tyle wysokie, że zaczęli szukać alternatywnych rozwiązań. A tych nie brakuje i są one atrakcyjne zarówno cenowo, jak i jakościowo. Na przykład – wyliczają twórcy GdziePoLek – koszt 15 tys. odsłon map firmy Mapbox wynosi 9 dolarów, czyli blisko 10-krotnie mniej niż w przypadku Map Google. Ostatecznie twórcy portalu zdecydowali się korzystać jednocześnie z usług Mapboxa i MapTiler oraz otwartego oprogramowania Leaflet.
Jak podsumowują swoje przejścia, możliwości Leaflet pozytywnie ich zaskoczyły, a szczegółowość opracowań Mapboxa nie zawiodła. Dla innych administratorów witryn morał jest zaś taki, by trzymać się z daleka od wszelkich produktów Google’a, bo każdy z nich również nagle może stać się płatny.
JK
|