Jerzy Królikowski
Najlepszy przyjaciel geodety
Testujemy system pomiarowy RoboDog firmy GPS Global Solutions. Kroczące roboty pomiarowe na razie budzą powszechną sensację. Ale czy mają szansę powtórzyć sukces bezzałogowych systemów latających, które szybko stały się popularnym wyposażeniem firmy geodezyjnej?
|
Kariera czworonożnych robotów pomiarowych jest na razie krótka, choć niewątpliwie błyskotliwa. Za jej początek można uznać jesień roku 2019, gdy koncepcję zintegrowania robota Spot firmy Boston Dynamics z geodezyjnymi instrumentami pomiarowymi zaprezentowała amerykańska korporacja Trimble (GEODETA 5/2020). Pomysł spotkał się z zainteresowaniem branży geodezyjnej, bo zestaw ten szybko wszedł do standardowej oferty tego producenta i od tego czasu jest systematycznie wzbogacany o kolejne funkcje. Równolegle podobne systemy wprowadza konkurencja, choćby firmy: Leica Geosystems, Faro, Riegl czy Emesent.
W zamierzeniu tych i innych producentów kroczące roboty mają być przede wszystkim rozwiązaniem przeznaczonym do pomiarów miejsc niebezpiecznych i trudnodostępnych. Owszem, taki system jest drogi, ale przecież w razie wypadku lepiej stracić maszynę niż pracownika. Poza tym platformy te projektowane są z myślą o realizacji powtarzających się czynności, np. regularnych inwentaryzacji obiektów budowlanych. Wystarczy raz zaprogramować robota i puścić go w trasę, a w tym czasie specjalista może zająć się bardziej twórczymi zajęciami niż przenoszenie skanera między stanowiskami.
Koncepcja tego typu systemów pomiarowych budzi w geodezji ogromne zainteresowanie. Podczas branżowych targów i konferencji jest to gwarantowany sposób na przykucie uwagi gości. Ale czy poza „efektem wow” kroczące roboty mają do zaoferowania coś więcej? Postanowiliśmy to sprawdzić na przykładzie systemu RoboDog, który właśnie wszedł do oferty firmy GPS Global Solutions.
• Co to za rasa?
RoboDoga odróżnia od konkurencji przede wszystkim to, że nie bazuje na najpopularniejszej obecnie platformie Spot, lecz na konstrukcji chińskiej. Już na pierwszy rzut oka widać, że ten „piesek” jest zdecydowanie mniejszy i lżejszy. O ile Spot waży ponad 30 kg, o tyle w przypadku RoboDoga jest to tylko 12 kg. Oznacza to, że tę drugą platformę może z powodzeniem obsługiwać jedna osoba. Zmieści się on ponadto w ciaśniejszej przestrzeni. Za poruszanie się maszyny odpowiada łącznie 16 silników elektrycznych – po 4 w każdej nodze. Robot może się rozpędzić maksymalnie do 20 km/h, a wbudowane akumulatory pozwalają na realizację maksymalnie godzinnej misji. Warto jednak zastrzec, że czas ten potrafi się znacząco skrócić w zależności od włączonych opcji i prędkości. Ale gdy akumulator się wyczerpie, jego wymiana jest łatwa i szybka...
Pełna treść artykułu w majowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|