Jacek Kmiecik
Pod presją czasu
„Wielka Libia” cz. 4 – prace mareograficzne, wywiad i budowa stacji. Dla określenia średniego poziomu morza w ramach kontraktu „Wielka Libia” przewidziano założenie czterech stacji: w Trypolisie, Syrcie, Benghazi i Tobruku. Według zapewnień strony libijskiej żadne takie prace dotychczas nie były wykonywane.
Ekipa mareograficzna w Cyrenie: Władysław Idzik, Zbigniew Dziadziuszko i Jacek Kmiecik
|
Gdy jednak zaczęto załatwiać przepustki do portów, aby zaprojektować lokalizację stacji, niespodziewanie Libijczycy oświadczyli, że kiedyś rozpoczęli prace mareograficzne, gdzieś mają nawet instrumenty, ale… nie mogą ich znaleźć. Wreszcie na jesieni 1982 roku przywieźli jeden mareograf zapakowany w wielką skrzynię.
Prace mareograficzne prowadził i nadzorował Zbigniew Dziadziuszko, dyrektor Morskiego Oddziału IMiGW w Gdyni. Człowiek wielkiej wiedzy, bardzo towarzyski, przez przyjaciół zwany MPM, był nieocenionym towarzyszem w długich podróżach wzdłuż libijskiego wybrzeża związanych z projektowaniem, budową i bieżącą obsługą stacji mareograficznych. • Zaskakujący rekonesans
Wstępny wywiad w portach rozpoczęliśmy od Trypolisu. Z wielkim zdziwieniem znaleźliśmy opuszczoną stację mareograficzną, bardzo dobrze zlokalizowaną w narożniku rzadko używanego basenu portowego. Domek był solidny, murowany, ale drzwi z wyłamanym zamkiem stały otworem. Wewnątrz zastaliśmy śmieci i zdewastowany mareograf firmy OTT. Prawdopodobnie władzom Surveying Departament of Lybia niezręcznie było ujawnić własne zaniedbania, dlatego nic o nim nie mówili. Kontraktowy mechanik precyzyjny Władek Idzik wyremontował mareograf bez większego kłopotu. Dołożyliśmy tam drugi, polski limnigraf, aby wykorzystać sprzęt ściągnięty z kraju, zanim dowiedzieliśmy się, że w Libii mogą być jakieś instrumenty do użycia. Ustawiliśmy jeszcze rury pływakowe, naprawiliśmy zamek w drzwiach i w ciągu dwóch tygodni stacja została uruchomiona.
W pozostałych miejscach, które odwiedziliśmy na przełomie października i listopada 1982 roku, sytuacja wyglądała zgoła odmiennie. Przede wszystkim w Syrcie nie było żadnego portu, nie było umocnionego nabrzeża ani molo czy przystani rybackiej. Nie było nic, co dawałoby się wykorzystać jako miejsce posadowienia stacji mareograficznej...
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|