Jerzy Królikowski
Palący problem
Wpływ podwyższonej aktywności słonecznej na pomiary GNSS. W ostatnich tygodniach wielu użytkowników precyzyjnych odbiorników GNSS na własnej skórze odczuło, jak bardzo Słońce może skomplikować prowadzenie pomiarów. A to dopiero początek utrudnień! Jak sobie z nimi radzić?
Fot. NASA
|
Pod koniec lutego br. cała Polska zachwycała się pięknymi zdjęciami zorzy polarnej, która z zaskoczenia pojawiła się nad naszymi głowami. Choć zjawisko to zapiera dech w piersiach, w tym przypadku jego występowanie jest jednocześnie zwiastunem maksimum 25. cyklu aktywności słonecznej, a to oznacza problemy z korzystaniem z nawigacji satelitarnej.
Teoretycznie nie ma powodów do paniki. Wszak takie cykle zdarzają się regularnie co 11 lat, a poprzedni nie spowodował znaczących utrudnień w pomiarach. Sęk w tym, że bieżący cykl okazuje się zacznie silniejszy, niż dotychczas przewidywano. Dobrze pokazuje to wykres na rys. 1. Gwoli wyjaśnienia: najprostszą miarą aktywności naszej gwiazdy jest liczba pojawiających się na niej plam – im więcej, tym aktywność wyższa. Otóż, w styczniu br. tych plam było blisko 150 – to więcej niż prognozowano nie tylko dla tego miesiąca, ale nawet dla maksimum całego cyklu, które nastąpi dopiero za dwa lata! Czyżby zatem najgorsze było dopiero przed nami?
• Rozbłyski i wyrzuty, czyli łyk teorii
Wprawdzie źródłem problemów z pomiarami GNSS jest Słońce, ale tylko pośrednio. Podwyższona aktywność tej gwiazdy powoduje nie tylko plamy, ale także rozbłyski, czyli nagłe wydzielanie w atmosferze Słońca ogromnej ilości energii. Ich siła mierzona jest w skali logarytmicznej oznaczonej literami A, B, C, M oraz X, gdzie X oznacza rozbłyski najsilniejsze. Dodatkowo w obrębie każdej z tych klas używane są cyfry od 1 do 9. I tak np. rozbłysk X jest 10 razy silniejszy od M, a X3 jest 2 razy silniejszy od X2.
Często, choć nie zawsze, rozbłyskom towarzyszą koronalne wyrzuty masy (CME) – olbrzymie obłoki plazmy trafiają w przestrzeń międzyplanetarną, i to one w największym stopniu kształtują tzw. pogodę kosmiczną. CME składają się głównie z elektronów i protonów z niewielkim dodatkiem jonów cięższych pierwiastków, jak hel, tlen i żelazo.
Dla naszej planety wyrzuty te nie stanowią bezpośredniego zagrożenia, bo zatrzymywane są przez magnetosferę. Mogą jednak powodować istotne zakłócenia ziemskiego pola magnetycznego, a przez to niekorzystnie oddziaływać na różne aspekty naszego życia – mówimy wówczas o tzw. burzach geomagnetycznych. Do ich najbardziej powszechnych skutków należą mniej lub bardziej dokuczliwe zakłócenia w łączności radiowej (..), choć w skrajnych przypadkach może dochodzić również do uszkodzenia i zmiany orbity satelitów czy nawet awarii sieci przesyłowych...
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|