Rozmawiał Damian Czekaj
10 lat doświadczeń niepokornego geodety
Z Krzysztofem Krzeszowskim, prezesem firmy Cubic Orb, rozmawiamy o współpracy z ODGiK-ami i radzeniu sobie z negatywnym protokołem weryfikacji.
Krzysztof Krzeszowski
|
DAMIAN CZEKAJ: Od dekady piętnujecie państwo błędy pojawiające się w protokołach weryfikacji. Z czego one zazwyczaj wynikają?
KRZYSZTOF KRZESZOWSKI: Przede wszystkim nie nazwałbym tego piętnowaniem, lecz również weryfikacją. Tak samo nie nazwałbym piętnowaniem wskazywania przez weryfikatorów błędów w operatach geodezyjnych. Błędy w protokołach weryfikacji zwykle wynikają z niewłaściwej interpretacji prawa albo świadomego wykraczania poza jego ramy. Niestety, wciąż zdarzają się sytuacje, w których weryfikatorzy chcą coś ponad to, co jest wyszczególnione w przepisach. Jeszcze kilka lat temu powszechne było oczekiwanie, by w operacie znajdowały się raporty z obliczeń. Zawsze zadawałem sobie pytanie, dla kogo te obliczenia miały być? I nigdy nie otrzymałem jakiejś sensownej odpowiedzi. Uważam to za zaśmiecanie zasobu geodezyjnego niepotrzebnymi informacjami. Ze szkodą dla wszystkich. Dziś ta praktyka, niestety, jeszcze wciąż się zdarza. To są często zwyczaje lokalne: proszę tak zrobić, bo u nas się tak przyjęło.
Pewne zastrzeżenia można też mieć do sposobu formułowania uwag w protokołach weryfikacji, choć widzę już w tym zakresie pewien progres. Często są one bardzo ogólne. Skrajny przypadek, który mi się w pewnym protokole zdarzył, to uwaga mówiąca, dosłownie, że raport z pomiarów GNSS został wykonany niezgodnie z przepisami. Jako naruszony przepis prawa podano całe rozporządzenie ws. standardów. A były już przecież dawno wyroki sądów administracyjnych stanowiące, że uwagi powinny być bardzo precyzyjnie i jasno napisane. Nie powinno być żadnych wątpliwości, co jest błędem, jaki przepis prawa jest naruszony i wręcz – jak to powinno być zrobione, żeby było poprawnie. Takie trzy podstawowe zasady. Zawsze warto przeanalizować uwagi, nim się zacznie ślepo poprawiać operat. Bo mylić mogą się zarówno wykonawcy, jak i weryfikatorzy. Dlatego jeżeli nie zgadzam się z daną uwagę, to się do niej ustosunkowuję.
Czy te problemy dotyczą wszystkich powiatów?
Zdecydowanie nie. Choć, co ciekawe, wiele tych samych bezzasadnych uwag do operatów powtarza się w różnych ośrodkach. Jakby przeszła przez nie fala jednakowych szkoleń. Mamy w firmie dość dobre rozeznanie w tym zakresie, ponieważ operaty składaliśmy w blisko 50 ośrodkach. Ale jest też wiele pozytywnych przykładów. Miałem to szczęście, że pierwsze operaty składałem w powiecie świdnickim – tam się urodziłem, tam zaczynałem własną działalność. W Świdnicy jest najlepiej zarządzany i zorganizowany ośrodek, z jakim do tej pory miałem do czynienia. Przez lata zmieniali się i weryfikatorzy, i przepisy prawa, a wszystko cały czas działa wzorcowo. Skupiają się na tym, co jest zapisane w przepisach, wnikliwie opisują nieprawidłowości. Dla mnie było to bardzo pozytywne zaskoczenie.
Dlaczego? Wcześniejsze doświadczenia były zgoła inne?
Nim 10 lat temu założyłem własną działalność, zdobywałem doświadczenie w jednej z większych wrocławskich firm geodezyjnych. Do końca życia będę pamiętał segregatory opisane w następujący sposób: „Wzory dokumentów dla powiatu…”. Czyli dla każdego ośrodka operaty były przygotowywane w inny sposób...
Pełna treść artykułu w kwietniowym wydaniu miesięcznika GEODETA
powrót
|